Drzemie w tobie wielka moc, panno Rogue

492 28 6
                                    

W Blackbirdzie panowała cisza. Tylko silniki odrzutowca przecinały milczenie. Była czwarta nad ranem, pierwszy stycznia Nowego Roku. Załoga X-Men leciała do opuszczonych magazynów na obrzeżach Nowego Jorku. Tam, według Cerebro, swoich mocy użyła ostatnio Jean. Był to jedynie krótki sygnał, musiała użyć telepatii lub telekinezy na dosłownie kilka chwil, gdyż profesor nie zauważył już więcej żadnych znaków na mapie. Teraz, na zmianę z Betsy, wciąż sprawdzali Cerebro. Na nieszczęście do kreacji sylwestrowej nie pasowała opaska z przekaźnikiem, więc odnalezienie dziewczyny było utrudnione.

Scott zajął się sterowaniem, jak zawsze zresztą. Poza zaciętą miną i zmarszczonym czołem nie okazywał w żaden sposób swoich emocji. Trudno uwierzyć, że jeszcze trzy godziny temu był gotów szukać porywaczy Jean w garniturze i czarnych lakierkach, nie czekając nawet na podpowiedzi Cerebro. Szybko jednak się opanował i teraz dzielnie zachowywał zimną krew. W przeciwieństwie do Kitty, która od chwili, gdy dowiedziała się o Lancie, była na zmianę markotna i wściekła. Siedziała wpatrzona w ciemne niebo za oknem, walcząc z wybuchem płaczu. Rogue, która siedziała obok niej, była w głębi duszy wdzięczna, że jej koleżanka nie jest w stanie rozmawiać. Mogła dzięki temu skupić się na własnych myślach i na tym, co wydarzyło się przed odnalezieniem Kelly'ego. Zastanawiała się, jak o tym myślał Gambit – czy w ogóle miało to dla niego znaczenie? Teraz rozmawiał dwa rzędy przed nią ze Storm i nie wydawał się ani trochę przejęty. Na twarzy miał przyklejony ten sam, irytująco-flirtujący uśmieszek.

- Lądujemy – zakomenderował Scott, wyciągając ją z rozmyślań. Obniżyli lot, a później łagodnie wylądowali między magazynami w dokach. Okolica zdawała się być cicha. Tylko gdzieś w oddali słychać było miauczenie kotów.

- Czego dokładnie mamy szukać? – spytała Storm, gdy wszyscy już wysiedli w Blackbirda, a Scott włączył w nim funkcję kamuflażu.

- Profesor podał nam dość ogólne dane – mruknął rozglądając się wokół. – Musimy zdać się na nasz instynkt.

- Co z góry będzie skazane na porażkę – odezwał się ktoś za nimi. Cała grupa obejrzała się gwałtownie za siebie. Z cienia wyłonił się ktoś, kogo zupełnie się tutaj nie spodziewali.

- Logan – wyszeptała Rogue. – Co ty tu...?

- Nie mamy czasu na pogaduszki – warknął Wolverine, ubrany już w swój uniform. – Jean jest tutaj. Wyczułem ją – dodał i skierował się w północną część doków. Reszta załogi, po chwili wahania, ruszyła za nim.

Kluczyli kilka długich minut między opuszczonymi, ciemnymi budynkami. W końcu przystanęli przy niewielkiej szopie, która przy ogromnych magazynach wokół wydawała się schowkiem na szczotki.

Kitty przefazowała głowę przez drzwi.

- Pusto i ciemno – wzruszyła ramionami, gdy stanęła w całości przed grupą.

- Tutaj trop się kończy – mruknął Logan i nie czekając na nikogo, wszedł do budynku. Drzwi nie były zamknięte na żaden klucz. Znaleźli się niewielkim przedsionku mającym jakieś osiem metrów kwadratowych. Poza połamanym krzesłem nie było tu niczego.

- Tutaj ją zaciągnęli? – zapytał Scott rozglądając się po pomieszczeniu. Nie wydawał się przekonany. Rogue nie chciała tego przyznać, ale machinalnie zaczęła się rozglądać za śladami krwi.

- To dobry trop, mes ami – zwrócił się do nich Remy, sam przypadając do podłogi i uważnie badał palcami złączenia desek w podłodze. Podłoga była zakurzona, ale wprawne oko mogło zauważyć, że ilość kurzu nie jest równomierna na całej podłodze, a relatywnie czyste było jedno miejsce. To, które badał właśnie Gambit. Parę sekund zajęło mu znalezienie ukrytej klapy. Z uśmiechem triumfu wstał i wskazał szarmancko dłonią na wyzierający z podłogi otwór.

Oswój mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz