AN: Nooo, nie wszystko poszło zgodnie z planem. Ten rozdział miał pojawić się w styczniu, mamy połowę maja. Urodzić miałam w kwietniu, Arastejątko pojawiło się w lutym. Małe dzieci podobno non stop śpią. Nooo... nie. Czuję się w nie swojej skórze, trochę absurdalnie, a trochę nierealnie. Wszystko mi się wywróciło do góry nogami i chyba tylko to moje pisanie jest taką kotwicą, która mnie trzyma w tamtym "starym" życiu, sprzed narodzin Arastejątka. Żeby nie zwariować, będę się tej kotwicy bardzo mocno trzymała.
Rozdział dużo krótszy niż zazwyczaj i przez jakiś czas zastanawiałam się, czy w ogóle jest potrzebny, czy nie lepiej by było przejść do dalszych wydarzeń. Ale teraz kończymy hamowanie (bardzo długie swoją drogą), by z następnym rozdziałem przyspieszyć bardzo mocno.
Dziękuję Wam wszystkim za pozytywne komentarze, za gwiazdki i za prywatne wiadomości. Cały czas widziałam powiadomienia i to były bardzo pozytywne chwile pośród tego całego zamieszania i ogromnego stresu, jaki przeszłam w ostatnich miesiącach. Pamiętajcie, że dokończę to opowiadanie, choćbym miała publikować dwa rozdziały rocznie (huh, nic nie chcę mówić, ale to jest pierwszy rozdział w tym roku). Będziecie ze mną?
- Chyba czas podsumować kilka rzeczy – zaczął profesor Xavier następnego wieczoru. Siedział jak zwykle u szczytu stołu w pokoju narad. Obecni byli wszyscy mentorzy, a także starsi uczniowie. Każdy już był mniej więcej w dobrym stanie. W przypadku Rogue pomogła – jak zwykle – absorpcja mocy Logana. Dzięki temu złamana noga, pogruchotane żebra i kilka pomniejszych ran, bardzo szybko się zagoiły i z niewielką pomocą doktora McCoya zdążyły już się zrosnąć. Reszta osób miała jeszcze opatrunki bądź bandaże. – Po pierwsze przywitajmy w naszym zespole Jubilation Lee.
Filigranowa brunetka azjatyckiego pochodzenia pomachała do wszystkich i uśmiechnęła się szeroko odsłaniając rząd równych, białych zębów. Czarne, krótkie włosy opadały jej na oczy. Krzykliwe ubrania, masa plastikowych bransoletek i różowe okulary założone jak opaska wyraźnie odcinały się na tle metalowych ścian i sterylnego pomieszczenia. Wydawała się zupełnie nie pasować zarówno do wnętrza, jak i poważnych, skupionych członków X-Men.
- Mówcie mi Jubilee – powiedziała wesoło i znowu szeroko się uśmiechnęła.
- Wiem, że już przedstawiłaś się większości, ale może jeszcze opowiedz nam coś o sobie tak oficjalnie – poprosiła Jean.
- Jestem z Kalifornii, mam szesnaście lat i robię fajerwerki – odparła rezolutnie, wprawiając w ruch rzędy bransoletek swoim gestykulowaniem.
- Bomba! – wyszczerzyła się Tabitha, na co Jubilee odwzajemniła uśmiech. Te dwie dziewczyny już znalazły wspólny język.
- Mam nadzieję, że spodoba ci się w Instytucie – profesor ponownie zabrał głos. – Kolejne sprawy niestety już nie będą tak przyjemne. Hank, mogę prosić o raport?
- Oczywiście – zaczął Beast i sięgnął po swoje notatki. – Sentinele, z którymi walczyliście, to ulepszone wersje znanych nam robotów. O ile algorytm poprzednich zakładał, by pod żadnym pozorem nie atakować ludzi, tak obecne są zaprogramowane, by za wszelką cenę unieszkodliwić posiadaczy genu X. Nawet kosztem innych istnień. Ktoś za cel postawił sobie likwidację mutantów, a ewentualne straty w ludziach nie grają dla niego roli – dokończył, zerkając sponad pliku kartek na zebranych.
- Straty w ludziach z kolei spowodują zintensyfikowanie protestów oraz ustaw antymutantckich. Już teraz powstają stowarzyszenia, które lobbują za pełną kontrolą mutantów, większość zrzeszonych pod jednym szyldem. Nazywają się „Friends of Humanity". – Profesor poczekał, aż ucichnie szum wśród zebranych. Ta nazwa już przecież była znana jego podopiecznym. – Rodzi to pewne podejrzenia co do intencji twórcy Senitnels. Na pewno zależy mu na pogłębieniu podziałów między ludźmi a mutantami. Biorąc pod uwagę, kogo widziała wczoraj Rogue – profesor zwrócił się do dziewczyny – możemy przypuszczać, kto za tym stoi.
![](https://img.wattpad.com/cover/94101468-288-k586495.jpg)
CZYTASZ
Oswój mnie
FanfictionCzy dziewczyna, która jest skazana na samotność, ma prawo do miłości? Czy to jej moc jest problemem, czy może ona sama wytyczyła granice, których boi się przekroczyć? Co się stanie, gdy do jej uporządkowanego świata wkroczy ktoś, kto nie respektuje...