~1~

6.7K 406 66
                                    

~SUE~

Siedziałam na łóżku w dwóch swetrach i z nogami podciągniętymi pod brodę. Dzisiaj mija miesiąc odkąd Leon zaginął. Nicholas szuka go co noc, wraz z Betami. Jednak przez ten cały miesiąc nie wpadliśmy na żaden trop.

Próbuję udawać przed Emily, że wszystko w porządku, że wszystko jest okej. Nie wyobrażam sobie co musi czuć jej stłumiona wilczyca, o której nawet nie ma pojęcia. Maia i Claire wymazały jej wilkołactwo i Leona z pamięci. Odtąd udajemy wszyscy. Reszcie dzieci w całej rodzinie zamazaliśmy obraz syna.

Musieliśmy dla dobra Emi wyprowadzić się z kwatery. Na ten czas stanowisko zastępcy Alfy posiada Garry.

Siedziałam i patrzyłam się w okno. Krople deszczu zmieszanego ze śniegiem tańczyły na zimnej szybie. Nawet nie zauważyłam, kiedy po moim policzku spłynęła łza, potem następna.

Usłyszałam jak do pokoju ktoś wchodzi, od razu wyczułam zapach. Otarłam łzy i spojrzałam w kierunku wejścia.

Nicholas stał oparty o framugę drzwi. Wyglądał na zmęczonego i zmartwionego. Patrzył się na mnie przenikliwym spojrzeniem. Po czym podszedł i usiadł na łóżku. Nie chciałam już pytać jak poszło i czy wpadli na jakiś ślad. Po prostu przytuliłam się do jego pleców.

-Sue...- wypowiedział moje imię delikatnie, po czym przytulił mnie do swojego ciepłego ciała.

Zauważyłam, że coś trzyma w prawej dłoni. Otworzyłam szerzej oczy i chwyciłam go za rękę. Mężczyzna patrzył się pusto w szybę. Zamarłam, kiedy zorientowałam się, że przedmiotem trzymanym przez Nicko jest medalion. Medalion Leo, który otrzymał na szesnaste urodziny. On i Emi mają takie same. Kiedy z drugim bliźniakiem jest coś nie tak barwi się z białego na szaro.

Łza spłynęła po moim policzku, kiedy przypomniałam sobie bliźniaczy medalion Emily, który przybrał tamtego dnia ciemnoszarego koloru.

-Posłuchaj mnie teraz uważnie- odezwał się twardo Nicko.
Spojrzałam na niego zrezygnowana i otarłam łzy. -Medalion nadal jest biały- szepnął, a ja podniosłam brew.

-Bo z Emily wszystko gra- pociągnęłam nosem.

Nicko pokręcił głową, a ja zauważyłam iskierkę w jego oczach. W tamtej chwili zrozumiałam. Podniosłam się z łóżka i ubrałam się po drodze. Zaraz potem pędem wybiegłam z domu, a za mną Nicholas.

~EMILY~

Patrzyłam w skupieniu na zegar, który za trzy minuty miał wybić godzinę zbawienia. Siedząca ze mną w ławce Caroline darła w dłoniach wyrwaną z zeszytu kartkę. Bowiem za te trzy minuty rozpoczynała się przerwa świąteczna.

-Może panienka Wood?- pani Nancy zerknęła na moją kuzynkę, a ona zamrugała słodko swoimi skośnymi oczami, które odziedziczyła po mamie.
Po chwili z głupim wyrazem twarzy spojrzała na mnie, ale ja tylko wzruszyłam ramionami na znak, że nie słuchałam.

-Jasne...- westchnęła nauczycielka włoskiego. -Wasza rodzina to jakaś hodowla leniuchów.

W tym momencie wybrzmiał dzwonek. Schowałam książki do plecaka i opuściłam klasę razem z innymi uczniami.

-Emily!- usłyszałam za sobą głos, który niekoniecznie uradował moje ucho. Była to Hope... Diaz... eh nie cierpię tej dziewuchy. Powiedzmy, że należy do tych podludzi umysłowych, którzy wzbudzają we mnie mdłości i podnoszą ciśnienie, ale bardziej denerwuje mnie jej siostra Meg, zachowuje się jak zdzira, nie szanuje nikogo.

Czym do cholery jest Mate?!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz