~37~

1.9K 138 14
                                    

Bez pukania wbiegłam zaraz za Diego do gabinetu taty. Nie zważałam już na ból w całym ciele. Omiotłam spojrzeniem pomieszczenie i szybko zorientowałam się, że nie byliśmy pierwsi.
Tata spojrzał na nas zaskoczony. Obok niego stał Garry, James i Louis.

— Pali się! — za mną wpadł zziajany Leon, oparł ręce o kolana i wziął kilka głębokich wdechów. — Czas poćwiczyć nad kondycją — jęknął do siebie, a ja uśmiechnęłam się mimowolnie, również wyrównując oddech.

— Wiem — szybko rzucił mój tata i wrócił do czynności, którą wykonywał. Dopiero zauważyłam, że się uzbrajał. Przygryzłam nerwowo wewnętrzną stronę policzka.

— Leon, pobiegnij po Williama, będziecie nam bardzo potrzebni — odezwał się Louis rozkazującym tonem.

Chłopak z lekkim grymasem na twarzy wycofał się i wybiegł z pomieszczenia.

— Ty też Diego — tym razem odezwał się mój ojciec obniżając ton głosu, który wydał się mi bardzo stanowczy. Drgnęłam zaniepokojona i spojrzałam kątem oka na mojego mate, który nie okazał żadnych emocji, a jedynie kiwnął głową.

Po chwili do gabinetu weszła Elizabeth, już uzbrojona. Spinała swoje miedziane, gęste włosy, coś burknęła pod nosem i rzuciła ostrzegawcze spojrzenie w stronę Jamesa, który wyglądał na zirytowanego. Prawdopodobnie się kłócili w myślach.

Poczułam się zbędna. Już wiedziałam, że Alfa z Betami udadzą się w kierunku pożaru. Leon, Diego i William przeszli już przemianę, więc rzeczywiście mogą się przydać, a ja?
Kiedy wychodziłam Elizabeth poprosiła mnie, żebym poszła pomóc Caroline i Crystal przy młodszych bachorach. Idąc w ich koerunku, minęłam mamę z wujkiem Liamem, a że dyskutowali o czymś bardzo zawzięcie, to nawet nie zwrócili na mnie uwagi.

~*~

— Olaf, przestań! — warknęła Crystal do swojego czteroletniego brata, który właśnie uderzył siedmioletnią Stellę.

Nie wiedziałam do tej pory jakie relacje mam z Crystal. Szczerze mówiąc zazdrość o Diego już dawno mi przeszła. Bałam się jedynie wyciągnąć rękę na zgodę.

— Auć — syknęła moja młodsza siostra Zoe, którą właśnie czesałam. — Ogarnij się Emily, nie tak mocno! — burknęła i wróciła do rozmowy z Rosie. Rozglądałam się po pokoju, w którym siedziały dzieci Bet i moje rodzeństwo.

— Skończyłam — oznajmiłam dziewczynce, a ona podziękowała i poszła z kuzynkami. Wstałam z krzesła, a po drodze czułam jak pstrykają mi wszystkie kości. Syknęłam cicho z bólu. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła dwudziesta druga, a wataha z ojcem na czele wyruszyła godzinę temu. Byłam bardzo niespokojna, od momentu w którym pożegnałam bliskich. Utknęła mi parząca gula w gardle i nieustannie pociły mi się ręce. Za nic nie potrafiłam skupić się na potrzebach tych dzieci. Bałam się o brata, o rodziców, ale co dziwne jednak najbardziej bałam się o Diego. Czułam ogarniający mnie strach spowodowany myślami, że mogłoby im się coś stać.

— Emily, ja chce spać — odezwała się do mnie mała Sophie. Kiwnęłam głową i chwyciłam siostrę za rękę.

— Czy ktoś jeszcze chce do łóżka? — spytałam od niechcenia. Miałam nadzieję, że jeśli najmłodsi pójdą spać będę mogła zająć się sobą.

~*~

— Olaf, kładźże się — burknęłam już zdenerwowana, na małego kuzyna, który się wiercił w swoim łóżeczku.

Musiałam obejść „mieszkania" rodzin. Dawno położyłam już uroczą Hannah Lewis, moją siostrę Sophie, kuzynkę Evelyn Wood i małego Andy, synka Julie Diaz. Te czterolatki doprowadzały mnie do załamania nerwowego, a Olaf najbardziej.

Czym do cholery jest Mate?!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz