~5~

3.4K 254 7
                                    

Siedziałam teraz w poczekalni. Na dworze było już ciemno. Przejęta liczyłam tylko czas do przyjazdu busa. Wiedziałam, że z każdą chwilą zwiększa się szansa, że zostanę odnaleziona. Na głowę naciągnęłam kaptur. Wyciszyłam telefon, kiedy po dziesięciu połączeniach od ojca i dwudziestu siedmiu od mamy zaczął mnie irytować. Siedziałam tak z plecakiem przyciśniętym do brzucha. Obok mnie znajdowała się jakaś kobieta z trzema walizkami w kolorze obleśnej fuksji z jaskrawo czerwonymi wzorkami. Jakby zobaczyła to Crystal to okrzyknęłaby tą panią żenadą mody naszych czasów. Z drugiej strony chłopak w okularach i bandamką przewiązaną na głowie, który utknął w komórce i własnym świecie stworzonym przez głośno puszczoną muzykę w słuchawkach. Raczej wyglądali na osoby, które mają wywalone na drugiego człowieka. Poczekalnia liczyła dzikie tłumy, w końcu są święta– każdy gdzieś wyjeżdżał, a dzisiaj jeździły ostatnie autokary na lotnisko. Ludzie wyglądali na zabieganych i zestresowanych. Miałam nadzieję, że nawet jeśli ktoś mnie szuka, to nie zdoła w tym zoo mnie dostrzec. W pewnym momencie, jak na złość, w drzwiach pojawiło się dwóch chłopaków. Wystraszyłam się, z racji tego, że byli to moi kuzyni. Chris i Philip. Spanikowałam. Rozum zaczął pracować na pełnych obrotach. Odwróciłam się w stronę chłopaka w okularach i szturchnęłam go dwa razy w ramię. Zdjął słuchawki przyjrzał mi się uważnie.

-Mogłabym cię o coś prosić?- spytałam z błagalną miną. Zdziwił się. Wiem jak to musiało idiotycznie brzmieć, jednak nic innego nie przyszło mi do głowy.

-To znaczy?- westchnął, wkładając telefon do kieszeni czarnej kurtki.

Zawahałam się. Koleś serio nie wyglądał na chętnego do pomocy.

-Mogę się do ciebie przytulić?- szepnęłam widząc, że kuzyni ruszyli przed siebie. Chciałam się zapaść pod ziemię ze wstydu.

Patrzył na mnie jak na wariatkę. Widziałam po nim, że nie był przekonany.

-Z jakiej racji?- burknął z kpiną.

-Proszę, nie chcę, żeby mnie poznali- wskazałam delikatnym ruchem głowy na Philipa i Chrisa. Spojrzał nieznacznie w stronę chłopaków, a potem wywracając oczami skinął głową. Oparłam się o jego bark, zakrywając twarz szalikiem. Położyłam jeszcze nogi na jego kolanach. Ten burknął cicho, ale nie ruszył się. Wrócił do przeglądania czegoś na telefonie. Widziałam kątem oka jak kobieta obok patrzy lekceważąco na moją osobę. Czułam się naprawdę głupio i niekomfortowo.

-Zejdź już ze mnie, poszli- odezwał się chłopak po pewnym czasie, jednak zanim zdążyłam zabrać nogi, on wstał i zabrał plecak. Spojrzał jeszcze raz na mnie jak na jakąś walniętą i obłąkaną dziewczynę. Zmarszczyłam brwi.

-Dzięki- wymamrotałam i też zabrałam rzeczy. W tym samym momencie z głośników przyszło powiadomienie o moim transporcie. Podskoczyłam i wybiegłam, żeby uciec jak najdalej od tego człowieka. Opuściłam budynek, kierując się na przystanek. No i w tym momencie ktoś na mnie wbiegł. Wylądowałyśmy obie ma ziemi. Pozbierałam swój plecak, a potem zła spojrzałam w oczy tej dziewczyny.

-Emily?!- krzyknęła Caroline.

Podniosłam się wystraszona i bez słowa uciekłam. Bus stał tuż za rogiem. Drzwi były otwarte. Zdyszana wpadłam i pokazałam kierowcy bilet. Kolejna osoba, która patrzyła na mnie jak na idiotkę. Oczywiście skasował go i wpuścił. Weszłam na sam tył.

Otulona w ciepły szalik i płaszcz, rozsiadłam się w fotelu. Postawiłam plecak na podłodze i zdjęłam buty. Przyciągnęłam nogi pod brodę i oparłam głowę o okno. Zaczęło padać, było ciemno. Z okna widziałam parking, a na nim kilka znajomych samochodów. Przed srebrnym BMW stał James, w jego objęciach była mama... obok pocieszała ją Betty. Zaraz wbiegła Caro, zapłakana. Tata siedział załamany na masce auta. Wszyscy byli smutni i zdołowani. Poruszyło mnie to. Zdałam sobie sprawę, że jestem okropną córką, nie wybaczę sobie tego, że przysporzyłam im tyle bólu. Jednak nie wrócę tam, gdzie jestem na każdym kroku okłamywana.
Odcinam się od tego świata.

Łza spłynęła mi po policzku, a zaraz potem płakałam już jak dziecko.

~*~

-O nie...- usłyszałam. Podniosłam głowę, zdezorientowana. Chłopak z ciemnymi czekoladowymi włosami i okularami na nosie teraz patrzył na mnie jakby zobaczył osobę, której naprawdę nie lubi. Wywróciłam oczami i oparłam z powrotem o szybę. Brunet opadł obok mnie na siedzenie. Zapewne wszystkie inne były już zajęte, myślę, że nawet na pewno skoro usiadł właśnie obok mnie.
Rodzice odjechali, ale nie w kierunku domu. Wyłączyłam telefon, aby w żaden sposób nie mogli mnie namierzyć.

Kątem oka widziałam jak laluś obok mnie spogląda na mnie z irytacją.

-Przestaniesz?- spytałam, a on tylko burknął coś w odpowiedzi.

Poprawiłam się na siedzeniu.

-Gdzie się wybierasz tym busem?- zapytał kpiąco i uniósł brwi.
Zignorowałam pytanie. Jasne było, że na lotnisko. Odwróciłam się do niego plecami. Usłyszałam, jego sarkastyczny śmiech. Spróbowałam zasnąć.

~*~

Kolejne przekleństwo padło z ust chłopaka. Nie wiem co robił, ale brzmiał na wkurzonego.

-Zamknij się- burknęłam w jego stronę i poprawiłam się na siedzeniu po raz setny.

Chłopak totalnie mnie zignorował, a zaraz potem dało się słyszeć następną wiązankę wulgaryzmów.

-Powiedziałam coś!- wrzasnęłam. Spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami.

-Nie wtrącaj się, wariatko- wyglądał na mega złego i przejętego.

Bus się zatrzymał.
Nowy Jork, lotnisko i koniec męczarni z tym pajacem. Założyłam plecak i przepchnęłam się między pasażerami.

Włączyłam telefon.
Pierwsze co ukazało się na ekranie to nieodebrane połączenie od Alexa.

~*~

A gdzie wybiera się Emily? Sue i Nicko... kolejne dziecko...
Koleś w okularach, taki śmieszek heheszek, a ja jadę sobie do domu autobusem z Sofi ;)

Papatki ;*

Czym do cholery jest Mate?!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz