Tomoe

510 12 1
                                    

(One Shot napisany bez dedykacji )

( Wspomnienia...) 

  Życie lisiej yokai nie jest usłane różami szczególnie moje. On mi wszystko odebrał. Pytacie kto? Mówię tu o Akura-Ou. Byłam w nim zakochana jak w nikim innym. Ale wszystko zmieniło, gdy dowiedziałam się o tym że spodziewam się dziecka razem z nim.
Zachowywał się normalnie ale wszystko skończyło się na kilka dni przed porodem. Akura, on bez powodu przeszył moje ciało swoją kataną, pozbawiając życia naszego syna i prawie odbierając mi moje. Od tamtego dnia, mieszkam w świecie ludzi. Przybrałam postać białego lisa.

Ludzie mają mnie za dobrego ducha, może dlatego że pomagam zagubionym dzieciom i nie tylko

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ludzie mają mnie za dobrego ducha, może dlatego że pomagam zagubionym dzieciom i nie tylko. 

Ale są tacy, którzy chcą mojego ogona. W tej chwili właśnie uciekałam przed myśliwymi i ich psami. Usłyszałam strzał. Po chwili rozrywający ból prawym udzie, zaskowyczałam żałośnie. 
Dobiegłam do starej świątyni ziemskiego bóstwa. 
Ukryłam się w izbie ofiar. Położyłam się i ostatnie co usłyszałam  to - Tomoe-dono! - straciłam przytomność. 

( Perspektywa Tomoe)

Siedziałem w swoim pokoju, z dala słyszałem ujadanie psów. Z czasem się nasiliło. Co było dla mnie niczym ciekawym. Dużo zwierząt ucieka tu przed myśliwymi. Po chwili wpadł do mnie Onikiri. - Tomoe-dono szybko, musisz to zobaczyć. Ktoś jest w budynku gdzie składa się ofiary!
- Co? - zapytałem zaskoczony i od razu tam poszedłem razem z malutkim duszkiem. 
Gdy opuściłem mury świątyni zostałem zaatakowany przez psy, które po chwili płonęły żywcem. Kontynuowałem swoją drogę. Gdy dotarłem na miejsce zobaczyłem kałuże krwi. W której leżał piękny biały lis z przestrzeloną nogą. Podszedłem do zwierzęcia, było nie przytomne. Za pomocą liścia przywróciłem jej ludzką formę. Jak się potem okazało była lisia demonica. 

Na moją prośbę duszki przyniosły koc, w którym owinąłem nagie ciało lisicy i zaniosłem do domu. W tym czasie Mizukiemu kazałem zmyć krew ze schodów świątyni. Opatrzenie jej rany zajęło mi dużo czasu szczególnie usunięcie kuli. 

Nigdy bym nie przypuszczał że spotkam innego lisiego demona. Nasz gatunek jest praktycznie na wyginięciu. Jest nas tak mało że jesteśmy rozsypani po całym świecie. Tyle że nasz problem polega na tym że raz na rok wschodzi czerwona pełnia. Księżyc tak silnie działa na lisy, że nie jesteśmy w stanie powstrzymać seksualnego pociągu do osobników przeciwnej płci. Ale jeśli to ktoś kto nie jest lisim yokai wtedy lepiej trzymać się od nas z daleka. 

Problem tkwi w tym że czerwona pełnia jest już za kilka dni. Zatem lisica nie zdoła dojść do siebie na tyle, aby mogła swobodnie stąd odejść. Zatem ja będę musiał znaleźć się daleko od niej. Ale gdzie? Nie mam pojęcia. Najgorsze że już teraz zaczynam czuć zapach jej słodkiej skóry i fakt że leży przede mną taka bezbronna i naga. Odpędziłem te myśli ze swojej głowy. Nie jestem nekrofilem. Po dokładnym opatrzeniu rany, owinąłem ją bandażem, który był nasączony mieszanką ziół. Zabrałem rzeczy, pozwoliłem duszką aby przyodziały jej ciało w jedno z moich kimon. Wyszedłem z pokoju w tym czasie. Gdy szedłem przez korytarz. Zobaczyłem węża, który ukradkiem zagląda do mojej sypialni, gdzie leży lisica. Nie zastanowiłem się ani chwili tylko podszedłem do niego i sprzedałem mu solidnego kopniaka w plecy tak że z całej siły przytulił się do drewnianych drzwi.

- Co ty wyprawiasz parszywy wężu?! - warknąłem dociskając go do ziemi. Ten tylko zawył żałośnie. Złapałem go za kołnierz koszuli i zaciągnąłem w stronę kuchni w której piętrzyły się stosy garów do mycia. 
- Ani się waż więcej jej podglądać, zboczony wężu - mruknąłem odchodząc od niego.  Odkąd Nanami umarła było nam ciężko. Szczególnie mnie...



- Tak właśnie poznałem twoją mamę - zakończył swoją opowieść Tomoe, trzymając na kolanach pięcioletniego chłopczyka o śnieżno białych włosach i lisich uszach. Zaśmiałaś się pod nosem podchodząc do nich. - Mama! - krzyknął wasz syn. Zeskoczył z kolan Tomoego i przytulił cię do siebie mocno. 

- Hej! [Imię syna] chodź pobawić się ze mną w ogrodzie! - zawołał malca Mizuki. Ten pobiegł do węża. Po chwili przy tobie zjawił się twój ukochany.
- Jak się dziś czujesz? - zapytał obejmując cię ostrożnie. Położył dłoń na twoim sporych rozmiarów brzuszku. Zgadza się spodziewasz się już drugiego dziecka wraz z Tomoe.
- Maleństwo nie daje mi spokoju. Cały czas kopie - odpowiedziałaś, kładąc dłoń na ręku lisa. Przesunęłaś ją ostrożnie tak aby i on mógł poczuć jak bardzo żwawe będzie drugi malec.
- [imię syna] nie był taki energiczny - powiedziałaś po chwili, krzywiąc się lekko przy kolejnym znacznie mocniejszym kopniaku. Tomoe ucałował twoją dłoń - Jestem przy tobie, poradzimy sobie ze wszystkim. Kocham cię [Reader] 

- Ja ciebie też Tomoe....

One Shot ( Zamówienia zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz