Ważny dzień...

412 5 2
                                    

- Nie wierzę że mnie do tego namówiłaś - powiedziałam patrząc na kuzynkę, idąc z nią w stronę domu parafialnego. Za nami szło czterech młodych mężczyzn, którzy razem tworzyli zespół muzyczny Quell. Alice zaśmiała się tylko. - No co? Sama nie dałabym rady tego zorganizować, a ty musisz mi pomóc. 
Westchnęłam ciężko - W zasadzie po co idziemy wszyscy? Idź z chłopakami do kościoła ja wezmę klucz od księdza i dołączę do was  - powiedziałam idąc sama. Zapukałam do drzwi, otworzyła mi gospodyni tego domu. 
- Dzień dobry, byłam umówiona dziś z księdzem proboszczem, ma nam pokazać wejście na chór. - powiedziałam spokojnie, co jakiś zerkałam na zegarek, ponieważ nie mieliśmy za wiele czasu. Za dwa dni w tym kościele miał odbyć się ślub stulecia. Koki Eto i Sakuraba Ryota za czterdzieści osiem godzin mieli powiedzieć sobie sakramentalne "tak". 
Kobieta zniknęła wewnątrz domu po czym wróciła z księdzem. - Pochwalony... - powiedziałam w geście powitania, mężczyzna w czarnej sutannie i białej koloratce skłonił przede mną lekko głowę. - I na wieki wieków, a więc zapraszam - poszliśmy do kościoła, gdzie dołączyliśmy do reszty. Zostały wskazane nam drzwi za którymi, kryły się stromę kręte schody na górę, wejść po nich na szpilkach to jakiś żart. 
Po wdrapaniu się po nich naszym oczom ukazał się widok na cały kościół, wszystko było widać jak na dłoni. 
 - No dobrze tu spotkamy się za dwa dni, na godzinę przed mszą. Zaśpiewacie a kapela, akustyka jest świetna. - powiedziałam na jednym wdechu. Shu zgodził się ze mną. 
- Pati, musimy się już zbierać - powiedziała Alice, stukając palcem w swój zegarek. Westchnęłam ciężko. Opuściliśmy chór, po czym Quell pojechali do domu jednym samochodem a my drugim do sali weselnej. Westchnęłam ciężko patrząc na sale weselną, stoły były już ustawione. Musieliśmy pomieścić około czterystu gości, do tego znaleźć miejsce dla zespołu oraz dużo miejsca na parkiet do tańca.
To i tak jedna trzecia dekoracji, resztę stanowią żywe kwiaty oraz lodowe rzeźby, które ustawimy w dniu wesela. Związałam włosy w kitkę, po czym zrzuciłam szpilki pod ścianę aby było mi wygodniej skakać po drabinie, Na jednym z krzeseł przewiesiłam marynarkę wraz z koszulą, zostałam w białych bodach i czarnych rurkach. Spojrzałam na pudła i przetarłam oczy. 
- Zastanie nas tu jesień ludów - rzuciłam po polsku do kuzynki. Skinęła głową podstawiając drabinę.  Wyjęłam z kartonu ozdoby, podałam je Alice a sama weszłam na drabinę - Tylko trzymaj proszę te drabinę, nie chcę iść na wesele z gipsem. - rzuciłam wchodząc szczebel po szczeblu. 
Nie wiem ile czasu robiłyśmy te ozdoby ale w pewnym momencie na ziemie ściągnął mnie dzwonek swojego telefonu, zeszłam z drabiny i spojrzałam. Po czym nacisnęłam zieloną słuchawkę. 
- Hej Shu - powiedziałam opadając na krzesło. - Cześć, jest już późno, wracajcie do domu. - powiedział zmartwionym głosem, zmarszczyłam brwi. - Skąd wiesz że jesteśmy w sali weselnej? - zapytałam patrząc zdziwiona na kuzynkę, która również rozmawiała przez telefon. Nie musiałam pytać z kim rozmawia, wystarczy że oczy jej się skrzyły. Oczywiście że dzwonił Shiki. 
- Zresztą nie ważne i tak skończyłyśmy właśnie zbierałyśmy się już do domu. Także muszę kończyć do zobaczenia jutro. - powiedziałam do telefonu. - W porządku do jutra - powiedział rozłączając się. Schowałam telefon do tylnej kieszenie spodni, po czym ubrałam się. 
Wyszłyśmy z sali gasząc wszystkie światła. - Padam, po tym weselu przez tydzień nie wyjdę z łóżka - powiedziałam ziewając, po czym wrzuciłam rzeczy na tylne siedzenie a sama usiadłam za kierownicą. 
 - Ja to przez najbliższy rok - odpowiedziała Alice, zaśmiałam się włączając się do ruchu drogowego. Pojechałam najkrótszą drogą do naszego mieszkania.  


***


Następny dzień również miałyśmy zawalony przygotowaniami, tym razem musieliśmy dowieść wszystko do kateringu. Produkty i alkohole. 
Rozmawiałam właśnie z Alice, gdy w moim uchu zawirowała słuchawka bluetooth, nacisnęłam ją szybko. - Tak słucham? - zapytałam jednocześnie słuchając kuzynki. - oi, oi Sora spokojnie, oddychaj przecież nic się nie dzieje. Macie dziś zawieźć sprzęt na sale i rozstawić  go i podłączyć. Nie macie teraz żadnych koncertów. - zauważyłam co wyraźnie uspokoiło młodego chłopaka. Pokręciłam głową i rozłączyłam się, podrzuciłam wspólniczkę pod dom Growth, miała dziś z Ryotą iść odebrać jego strój, który w ostatniej chwili wymagał poprawek.  Przez ten cały stres chłopak nieco schudł, i jego strój wymagał zwężania. 
- Przekaż mu że jak schudnie jeszcze trochę to nie będzie miał siły tańczyć - powiedziałam zatrzymując się pod domem Growth. 
- Uwierz mi już mu to powiedziałam ale wiesz, jak działa stres przedmałżeński - zaśmiała się, a ja razem z nią. - No właśnie nie wiem ja nie mam tego problemu bo jestem sama jak palec. - zauważyłam i westchnęłam ciężko. Już miała coś powiedzieć ale ubiegłam ją.  - Muszę lecieć, sprawdzić czy Soara zawiozła swój sprzęt do sali weselnej. - powiedziałam odjeżdżając. 

One Shot ( Zamówienia zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz