Życie kruche jak...

605 7 4
                                    

      Życie nigdy nie było dla mnie proste, może dlatego że nie ciężko mi związać koniec z końcem.  Łapię każdej możliwej pracy, byle bym mógł z dnia na dzień włożyć coś do ust. No bynajmniej musiałem się o to martwić, teraz już nie muszę, bo właściwie już nie żyję ale może opowiem wam wszystko od początku...


         Nazywam się You Nei, gdy byłem małym chłopcem, matka opowiadała mi różne historię o egzorcystach, którzy z narażeniem swojego życia oczyszczają nasz świat od złych mocy, wierzyłem w to z całej siły.  Przez całe swoje życie z podziwem patrzyłem na rodzinę Tanmoku, która utrzymywała świat duchowy z naszym w idealnej harmonii. Mniejsza o moje dzieciństwo, pewnie nie to was interesuję, ostatnią pracę jaką miałem, była nie tak zła jak się wydaję na początku, praca na stacji benzynowej, jako sprzedawca za kasą,  aż do feralnej nocnej zmiany, gdy na stację wpadło dwóch uzbrojonych rabusiów. 
Jedyne co pamiętam to strzał i metaliczny posmak w ustach, nic z tamtych, ostatnich chwil swojego życia już nie pamiętam.

                 Teraz mam nowe życie u boku świetnego faceta jakim był Phan, jestem duchem stróżem tego białowłosego chłopaka z klanu Tanmoku, jak się potem dowiedziałem, po przybyciu do świątyni, mój stryj You Keika również był duchem stróżem w tej świątyni, ochraniał głowę rodu Tanmoku. 
Siedziałem na łóżku tego lenia i czekałem aż wstanie, nie daję wiary w to ile ten facet potrafi spać, mimo to jestem świadomy, że jego życiowa energia utrzymuję porządek między światem żywych a światem duchów. Westchnąłem ciężko, wisząc nad nim jak kat nad dobrą duszą, w pewnej chwili wyciągnął do mnie rękę, złapał moją głowę i przyciągnął do siebie, łącząc nasze usta w pełnym pasji i miłości pocałunku, pierwszym odruchem jaki miałem, było wyrwanie mu się, mimo to szybko zaniechałem tej czynności w pełni oddając się pocałunkowi, może i byłem martwy ale wciąż mam swoje uczucia, wciąż potrafię kochać i kocham tego lenia całym sobą. 
Odsunąłem się od niego i spojrzałem w jego oczy, błękitne jak niebo w bezchmurny dzień. 
- Wreszcie się obudziłeś - mruknąłem nieco zachrypniętym głosem, za to moje policzki spłonęły rumieńcem. 
- Muszę iść na zajęcia a ty w tym czasie idź trenować z Intetsu - powiedział wstając z łóżka i ruszył do łazienki, westchnąłem ciężko rzucając się na łóżko. Jak ja nienawidzę tego czerwonowłosego demona. Mimo to wielu pożytecznych rzeczy mnie nauczył no w zasadzie wciąż mnie uczy.
Uniosłem dłoń na której miałem dwie obrączki, złączone łańcuszkiem.  Usiadłem poprawiając na głowię sznureczek, który trzymał moje włosy w końskim ogonie, był wykonany z jego włosów. Co chroniło mnie przed popadnięciem w mrok, tak jak to się dzieję z innymi duszami po opuszczeniu ciała. 
No nie ma rady, chcę czy nie, muszę iść na trening z tym dupkiem. 
- Wychodzę! - krzyknąłem w stronę łazienki, po czym wyszedłem na balkon i zwyczajnie z niego skoczyłem. 


      Na polanie byłem punktualnie, jednak coś było nie tak, wyczuwałem delikatne wibrację w powietrzu. Po chwili uskoczyłem na bok biorąc w ręce swój miecz. Był to miecz naszego rodu. 
- No proszę, nasz młody Youmeishi mądrzę wybrał swojego ducha cienia. Jesteś bardziej kompetentny niż twój poprzednik, twój stryj - powiedział czerwonowłosy wykonując kolejny atak. Nie pozostałem mu dłużny, moim zadaniem jest chronić głowę rodu Tanmoku, gdybym zawiódł a Phan stracił życie albo swoje moce, świat pogrążyłby się w mroku a demony i im podobne bestię zaczęły by się panoszyć po tym świecie jak zaraza. 
Wydałem z siebie ciche prychnięcie pod nosem.
- Nigdy więcej nie waż się obrażać mojego stryja! - ryknąłem, zbierając wokół siebie całą swoją duchową moc, po chwili moje ciało przybrało wygląd, mojego przodka. 

Zaatakowałem go, mimo to nie użyłem całej swojej siły, ten rudy lis ma brudne sztuczki w rękawie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Zaatakowałem go, mimo to nie użyłem całej swojej siły, ten rudy lis ma brudne sztuczki w rękawie. 
- Był godzien aby dzierżyć miecza Rakugetsu tak samo jak ja! A może nawet bardziej - syknąłem atakując go. Tak jak myślałem po chwili wyskoczyła na mnie podopiecznego tego lisa. 

          Nagle poczułem dziwny niepokój w sercu, to bardzo zły znak - Phan...-mruknąłem pod nosem łapiąc miecz i ruszyłem biegiem do miejsca w którym znajdował się mój ukochany. 
Odnaleźć go nie miałem żadnych problemów, w końcu jesteśmy związani ze sobą paktem. Znajdę go nawet jakby chciał się przede mną ukryć. Teraz patrzyłem jak Phan walczy z hordą dusz pożartych przez mrok. Z każdym atakiem słabł bardziej, coś było nie tak, do tej pory taki wysiłek nie był dla nie czymś wielkim. 
Stanąłem między białowłosym a atakującymi go potworami, kilka szybkich cięć miecza i mieliśmy spokój. Bardzo było to dla mnie dziwne ponieważ nigdy nie  był aż tak bardzo osłabiony. 
- Wracamy do świątyni, najwyższy czas abyś odprawił rytuał - powiedziałem podtrzymując na ramieniu na wpół przytomnego Phana, wyjąłem jego telefon i zadzwoniłem Jun, oficjalną narzeczoną Phana, miała być jego przykrywką. Na szczęście że nie mam z nią takich problemów jak miał mój wuj z narzeczoną poprzedniego Youmeishiego.
Szybko przyjechała zabrała nas do świątyni, a w zasadzie do domu rodzinnego rodu Tanmoku.  Phan od razu został zaprowadzony do swojego pokoju a tam zajął się nim lekarz, ja w tym czasie rozmawiałem z jego babcią i tak jak myślałem, powoli zostaję zachwiana równowaga między światami. Co wyjaśnia czemu ostatnio aktywność bestii tak drastycznie wzrosła i wszystkie one czyhają na życie młodego egzorcysty. Tak jest tytułowany w świecie ludzi.  Gdy tylko dojdzie do siebie będzie musiał odnowić rytuał, który zapewni ludziom spokój. 
Tej nocy czuwałem przy nim, jeśli on słabnie, słabną także bariery wokół murów tego domu, wziąłem jego dłoń w swoją i delikatnie ścisnąłem, tuląc się do niej policzkiem. Oczami wyobraźni, widziałem cierniową koronę, która zdobi jego skronie. Na barkach spoczywa mu ogromny ciężar, którego nawet ja nie mogę zdjąć. 
Życie nasze i wszystkich wokół jest w jego rękach, a w czyich dłoniach spoczywa jego? Tak bardzo kruche i delikatne jak porcelana.






~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Specjalna dedykacja dla krisux 


Pisane przy akopaniamencie:

One Shot ( Zamówienia zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz