Sprowadź ją...

614 4 0
                                    

Dedykacja dla @Kebab-san 

- Innocence aktywacja - powiedziałam, zielony naszyjnik pod moim ubraniem zalśnił. Zmieniając mnie w maszynę do zabijania akum. Ruszyłam do walki, byłam szybka zwinna i silna. Było około dziesięć akum pierwszego poziomu. Nic trudnego. Nim te wielkie nadęte bańki się zorientowały było już po sprawie. 
Odskoczyłam od ostatniej i stanęłam na czubku drzewa. Kocie oko było teraz wtopione w moje ciało. Tak działa moje innocence. Przekazywane z matki na córkę już od kilku pokoleń. Moc kryształu zmieniała nas pod względem genetycznym. Oko nadawało nam cech wielkich kotów. 
Dlatego też, jest tu tyle akum, chcą mi odebrać medalion, a przy tym zabić ale zawsze ponoszą klęskę. 

W wiosce na chwilę zapanował spokój. Wykonałam kilka skoków i zatrzymałam się dachu dzwonnicy. Moje oczy świeciły w ciemności, uważnie rozglądałam się wokół, szukając wszelakich oznak życie tych bestii. Nic, cisza. Każda posiadaczka kociego oka, miała inne umaszczenie sierści. Aczkolwiek to swoista zbroja, niby nic nie znaczące futerko ale potrafiło wiele znieść. 
Ruszyłam przez miasto w stronę lasu, wolałam odciągnąć wszystkie akumy z dala od wioski. 


( Perspektywa Kandy )

Zdążyłem wrócić z jednej misji a już wysyłają mnie na kolejną. Tym razem względnie prosta, Hevlaska wyczuła kolejne innocence a ja mam sprowadzić je do kwatery. Ta byłoby łatwe, gdyby nie wieść że owe innocence ma już swoją kompatybilną odpowiedniczkę. Także muszę sprowadzić do zakonu nie dość że fragment to i jej posiadaczkę. Westchnąłem ciężko patrząc na kierownika Komuei'a. Jak zwykle przyklejony do swojej siostry imbecyl. Za każdy raz gdy próbował pomóc i ułatwić naukowcom pracę, kończyło się tym że mój miecz szedł w ruch a to co zbudował rozpadało się na dwie części. 

Po odebraniu wszystkich informacji udałem się na pociąg, droga nie była długa ale nudna. Las, jakiś dom, las, jakiś dom, o a tu minąłem jakąś wioche. I znowu dom...i tak w kółko aż do celu mojej podróży. 

Gdy uznałem, że jestem już na miejscu. Opuściłem wagon rozpędzonego pociągu. Rozejrzałem się uważnie po okolicy. W powietrzu unosił się zapach śmierci i jakby proch strzelniczy. 

Nie minęła chwila jak przede mną, a raczej nad moją głową eksplodowała jakaś akuma, no proszę byłem pewien że będę się nudzić na tej misji ale życie mnie nigdy zawodzi. 

Szybko chwyciłem Mugen aktywując broń przeciwko akumom.  W chwili w której miałem rozwalić jedną z nich coś mignęło mi przed oczami a w drugiej musiałem uciekać przed eksplozją. 


( Perspektywa Reader )

Rozniosłam wszystkie demony w pył. Zeskoczyłam z drzewa przed jakimś chłopakiem. Jego miecz lśnił tym samym blaskiem co mój  naszyjnik. Musiał należeć do organizacji o której opowiadała mi mama "Egzorcyści" wyciągnęłam w jego kierunku rękę naszpikowaną kompletem kilkucentymetrowych pazurów, które mieniły się niczym czysta stal. 

- Coś za jeden i czego tu szukasz? - zapytałam zimnym tonem nie znoszącym sprzeciwu, chłopak spojrzał na mnie z nie lada szokiem na twarzy. 

- Nazywam Kanda, a szukam ciebie - rzucił, jego twarz w ułamku sekund przybrała kamienną formę. Nie powiem że nie zaskoczył mnie tą nagłą zmianą nastroju i nastawienia.
- O co chodzi? - zapytałam dezaktywując kocie oko. Na powrót stałam się zwykłą dziewczyną. - Czego może chcieć ode mnie zakon? - dodałam po chwili idąc w stronę swojego domu. 
- Zakon chcę ciebie. Abyś dołączyła do nas jako egzorcystka. Naszym priorytetem jest chronić wszystkich posiadaczy innocence.  - wyjaśnił mi. Ja Przybrałam swoją ludzką powłokę. Wydawało mi się? Czy zobaczyłam w jego zimnych oczach jakąś iskierkę. Jednak byłam zmuszona przyciąć jego skrzydła. 
- Nigdzie się z tobą nie wybieram - powiedziałam odwracając się do niego plecami i udałam się w stronę swojego domu. Po chwili złapał mnie za ramię i obrócił w swoją stronę bardzo agresywnie. - Czy ty jesteś świadoma jak wielkie niebezpieczeństwo grozi tobie i całej wiosce?! Teraz były to akumy z pierwszego poziomu ale przybędą tu o wiele silniejsze i potężniejsze. Zniszczą całą wioskę, zabiją ciebie i zniszczą twój naszyjnik. A zakon nie może sobie na pozwolić. - warknął nieco wkurzony. Odepchnęłam jego ręce od siebie. 
- Nie dotykaj mnie. Nigdzie z tobą nie idę. Nie mam zamiaru zostawić mojej wioski na pastwę akum! - warknęłam, ponownie idąc w swoim kierunku. Co się potem wydarzyło? Nie wiele pamiętam. Kanda podbiegł do mnie z czymś w ręku. Wyglądało jak kadzidło ale szybko pozbawiło mnie świadomości....



( Perspektywa Kandy )

- To się źle dla ciebie skończy - powiedział Lavi, widząc nie przytomną dziewczynę w moich ramionach. Spojrzałem na niego. - Zamknij się - rzuciłem wchodząc z nią do pociągu, który miał zabrać nas do kwatery zakonu. Podróż minęła w spokoju, dziewczyna się nie ocknęła. Lavi przez chwilę był przerażony tym, że może za bardzo nawdychała się tego środka. Jednak szybko go uspokoiłem. 
Do kwatery dotarliśmy wieczorem. Zaniosłem dziewczynę do pokoju, który był jej przeznaczony. Ułożyłem na łóżku i okryłem kocem. Odwróciłem się na pięcie aby wyjść. Zatrzymałem się tuż za nimi i zerknąłem z ukosa. 

Ta mała zapewne mnie znienawidzi za to że zabrałem ją od rodzinnego domu. Westchnąłem ciężko zamykając drzwi. 

One Shot ( Zamówienia zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz