" ...wiem że nie jestem idealny..." ( +18 )

605 4 2
                                    

Dedykacja dla lunadarkstar



Obudziłaś się rano i obróciłaś się na bok, nie było dla ciebie żadnym zdziwieniem że twojego ukochanego nie było obok. Skoro o świcie wyszedł z domu i ruszył z Mikleo na wyprawę aby obejrzeć kolejne ruiny. Kochałaś go ale czasem czułaś się jak piąte koło u wozu. 
Po ubraniu się wyszłaś z domu, ruszyłaś przez wioskę Elsyli.
- Witaj (Reader) - powiedziała twoja przyjaciółka, którą poznałaś po przeniesieniu się do wioski Serafinów. Westchnęłaś ciężko, siląc się na jakikolwiek uśmiech. 
Nie musiałaś nic mówić aby młoda serafinka wiedziała że coś jest nie tak.
- Co znowu Sorey poszedł zwiedzać ruiny z Mikleo? - zapytała, mimo wszystko znała odpowiedź na swoje pytanie. Po chwili złapała cię pod ramię. - W takim razie my idziemy na długi odprężający spacer po lesie. - powiedziała ciągnąć cię do wyjścia z wioski a tym samym w stronę lasów. 
Długi spacer i rozmowa z ( Imię przyjaciółki) sprawiły że przestałaś tak się boczyć na swojego ukochanego. Wiedziałaś że Sorey ma wielkie złote serce i nie potrafi pozostawić nikogo bez pomocy, a odkąd stał się Pasterzem a jednocześnie bohaterem było mu ciężko. 
Odetchnęłaś z ulgą - Dzięki za rozmowę chyba tego potrzebowałam, musiało do mnie dojść jak ważną rolę ma do odegrania Sorey w tym całym świecie. A moim obowiązkiem jest go wspierać - powiedziałaś uśmiechając się. Nawet nie zauważyłyście kiedy minął cały poranek. Po powrocie do wioski pomogłaś dziadkowi chłopaków, przy okazji dużo się uczyłaś. Jiiji cieszył się że z uwagą słuchasz jego historii. 
Po zakończeniu kolejnej opowieści zorientowałaś się że jest już wieczór, więc po pożegnaniu ze starym mędrcem wróciłaś do swojego domu. 
Od progu powitał cię twój ukochany, rzuciłaś mu się na szyję i mocno wtuliłaś. - Sorey...- chciałaś już coś powiedzieć ale on ci nie pozwolił, ponieważ przywarł ustami do twoich, łącząc was w namiętnym i pełnym tęsknoty pocałunku. 
Oderwaliście się od siebie po krótkiej chwili móc nabrać tchu w płuca. Zielonooki pogładził twój policzek. 
- Wiem że nie jestem idealnym facetem ale dziś spróbuję Ci to wynagrodzić moje słoneczko - powiedział z wielkim uśmiechem na ustach. To znaczy że wreszcie spędzicie wieczór tylko we dwoje? 
- Dziś zabieram cię w cudowne miejsce, które odkryłem podczas jednej z wypraw. Będziemy tylko ty i ja - powiedział obejmując cię w talii. 
- Już nie mogę się doczekać - powiedziałaś podekscytowana jak małe dziecko. Zgodnie z obietnicą wyruszyliście niemal od razu, Sorey przygotował wszystko wcześniej. 
Wyruszyliście o zachodzie słońca był przed wami spory kawałek drogi go przejścia ale mimo wszystko warto było bo widok jaki mogłaś ujrzeć był iście magiczny. Słońce już dawno schowało się za drzewami a potem za horyzont. Wszystko wokół oświetlały świetliki, przed wami rozciągało się piękne jezioro w którego tafli odbijało się światło księżyca. 
- Sorey jest tu tak pięknie - powiedziałaś oczarowana, odwróciłaś się do ukochanego całując policzek. 
Rozłożyliście duży koc na którym oboje położyliście, brunet objął cię ramieniem tuląc do siebie. Oglądaliście gwiazdy rozmawiając na różne tematy. 
Sorey spojrzał na ciebie. - Nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham...- szepnął tak abyś tylko ty mogła to usłyszeć. Pochylił się nad tobą i na twoich ustach złożył delikatny pocałunek. 
Serce w piersi zabiło ci mocniej, odwzajemniłaś jego pocałunek, sprawiając że był on teraz bardziej namiętny.  Byliście tak bardzo spragnieni i stęsknieni za sobą że waszym pocałunkom nie było końca. Dłonie Sorey'a powoli przesuwały się po twoim ciele. Nie pozostałaś mu dłużna, wsunęłaś dłonie pod jego ubranie. 
Sorey ostrożnie pozbawiał cię pierwszych elementów twojej garderoby. Oderwał się od twoich ust i spojrzał w twoje ( kolor oczu) oczy, miał wrażenie że w ich głębi ktoś umieścił setki gwiazd, które teraz błyszczały.
- Kocham cię ( Reader )kocham jak wariat i nie chcę zrobić czegoś czego nie chcesz - sapnął cicho opierając czoło o twoje czoło. 
Ujęłaś ostrożnie jego policzek, muskając przy tym usta chłopaka. - Ja ciebie też kocham i już od dawna chciałam to zrobić - powiedziałaś, kciukiem gładząc skórę na jego policzku. 
W zieleni oczu ukochanego mogłaś dostrzec parę ogników, były tak piękne że nie mogłaś się od nich oderwać. Pocałowałaś go próbując ująć w ten pocałunek wszystkie uczucia i całą miłość do ukochanego, przy czym pomogłaś mu się rozebrać. 
Objął cię pewnie w talii i przyciągnął do siebie, między waszymi ciałami nie było ani krzty wolnego miejsca. Jego skóra była tak gorąca że miałaś wrażenie że niemal cię pali. 
Ułożył cię na kocu pod sobą, oderwał się od twoich ust i zaczął obsypywać pocałunkami twoją szyję, ramiona oraz dekolt. Zamruczałaś niczym zadowolona kotka, przymykając oczy. 
Sorey czuł się coraz pewniej, coraz śmielej sobie poczynał. 
Powoli zsunął materiał twojego stanika, ciche westchnienie wydobyło się z twoich ust.  Twój zielonooki ukochany, zsunął pocałunki z szyi na obojczyki, na skórze obojczyka pozostawił sporej wielkości malinkę. 
Zsunął się jeszcze trochę i zaczął całować twoją pierś, drugą zaś pieścił dłonią aby nie czuła się zaniedbana. 
Ciche jęki opuszczały twoje usta, zamruczał zadowolony niczym kocur. 
- Kocham cię - jęknęłaś, dłońmi błądziłaś po jego ramionach oraz plecach, Sorey zszedł jeszcze niżej, na twój brzuch zostawiając na nim szlak z pocałunków. Sprawnie zdjął z ciebie ostatnią część bielizny jakim były majtki. Pomrukiwał zadowolony gładząc dłońmi uda swojej ukochanej. 
- Ah - jęknęłaś nieco głośniej i śmielej. - Ja ciebie też kocham - dodałaś po chwili, zielonooki pieścił cię przez jakiś czas, po czym znalazł wygodną pozycję między twoimi nogami, nakierował swoją męskość i wszedł w ciebie. Zagryzłaś wargę wydając z siebie cichy okrzyk. W oczach pojawiły się łzy. Chłopak spojrzał na ciebie i przytulił do siebie. 
- Za chwilę wszystko będzie dobrze, ból minie - szepnął gładząc delikatnie twoje włosy, ucałował usta, chcąc odwrócić uwagę od nie przyjemności jakich teraz doświadczyłaś, skupiłaś się na jego pocałunkach. Spojrzałaś w jego zielone oczy i skinęłaś lekko głową - Już możesz - szepnęłaś całując go ponownie. 
Brunet zaczął wykonywać delikatne i płynne ruchy bioder. Nie odrywał się od twoich ust, czułaś że w każdy pocałunek wkłada całą swoją miłość do Ciebie. Z każdą chwilą pchnięcia stawały się szybsze, jednak wciąż nie były one agresywne i brutalne, nie chciał zrobić ci krzywdy. Twoje jęki mieszały się z jego sapnięciami. 
To co się działo w tej chwili było nie tylko czystą miłością fizyczną ale i mentalnie staliście się jednością, w tej chwili nie istniało po za wami kompletnie nic, zupełnie jakby czas i wszystko wokół się zatrzymało.
Z każdym jego pchnięciem czułaś, że zbliża się spełnienie. Wsunęłaś palce w jego włosy. Zacisnęłaś je przy czym lekko pociągnęłaś za nie, z twojego gardła wyrwał okrzyk, gdy czułaś jak rozpadasz z rozkoszy jaką ci dał. Oddychałaś ciężko i opadłaś na koc rozluźniając wszystkie mięśnie, Sorey jęknął doszedł w tobie kilka pchnięć później. 
Dłuższą chwilę zajęło wam wyrównanie oddechów, leżałaś wtulona w jego nagi tors. Uniosłaś wzrok na twarz Sorey'a i delikatnie pocałowałaś w usta, twoje policzki pozostawały mocno rumiane. 
- Kocham cię mój bohaterze - szepnęłaś, przenosząc dłoń z jego torsu na policzek. Chłopak ucałował wnętrze twojej dłoni. 
- Ja ciebie też kocham ( Reader). Jesteś całym moim światem...




~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

TAK! Udało mi się, przepraszam że tak długo ale miałam małe problemy techniczne. ( Pierwsza wersja sama mi się usunęła)
Po za tym napisanie tego one shota było dla mnie wyzwaniem, ponieważ temat mocno kłócił się z moim wyobrażeniem na temat Sorey'a. Mimo wszystko mam nadzieję że spełniłam swoje zadanie. 


A tak, pisałam przy akompaniamencie:

One Shot ( Zamówienia zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz