{2} We're just two lost souls

407 55 13
                                    


❝Jesteśmy tylko dwiema zagubionymi duszami, płynącymi przez okrągłą kule. Rok po roku❞

Lindsay, ten sam dzień

Przez cały dzień chodziłam jak naćpana, pobudzona do granic i chcąca jeszcze więcej i więcej. Lekcje mijały wyjątkowo szybko. Aby zjeść lunch wyszliśmy z budynku i usiadaliśmy w czwórkę: ja, Hannah, Sierra i Connor. Otworzyłam plecak i zobaczywszy bluzę Caluma, zalałam się rumieńcem.

– Masz tam ukrytego sztucznego penisa czy coś? – zagadał chłopak siedzący obok mnie.

– Większy niż twój prawdziwy. Chcesz zobaczysz?

– Chętnie – mruknął, nie spuszczając ze mnie wzroku.

Odłożyłam na ziemię, udając, że czegoś szukam. Wyciągnęłam herbatniki i wróciłam do poprzedniej pozycji. Podniosłam się powoli z uśmiechem wymalowanym na ustach.

– O patrz! Mam – wyciągnęłam zza pleców środkowego palca i pokazałam mu.

Zachichotał i posłał mi kuksańca w bok. Zgromiłam go wzrokiem, ale oddałam mu. Zabrałam się do chrupania. Nie rozmawialiśmy dużo podczas lunchu. Sierra spisywała zadanie z matematyki, którą kończyła dzisiejsze zajęcia, a ja z Hannah musiałyśmy spędzić jeszcze dwie godziny, ucząc się trygonometrii w bibliotece. Westchnęłam.

– Musimy dzisiaj się uczyć? – zapytałam szatynkę. – Nie mam zbyt wiele czasu – próbowałam się jakoś wykręcić. Zmierzyła mnie wzrokiem i uśmiechnęła się.

– Jasne, też dzisiaj jestem zajęta – kamień spadł mi z serca. Szybciej wrócę do domu i będę mogła ubrać się w jego bluzę.





Na podwórku rozbrzmiał dźwięk dzwonka, kończący godzinną przerwę. Pożegnałyśmy się z Sierrą i Connorem, posprzątałyśmy po sobie.

– Dziękuję, kochane – usłyszałyśmy od starszej pani, pracując tutaj jako porządkowa. Miała już siwe włosy i podkrążone oczy. Również fioletowe sińce łatwo było zauważyć wraz z wąskimi, wyschniętymi ustami.

– Miłego dnia – powiedziałam, posyłając jej szeroki uśmiech. Odpowiedziała mi tym samym.

Razem z Hannah wkroczyłyśmy do budynku i usłyszałyśmy dzwonek na lekcje, dochodziłyśmy zdyszane do klas. To się powtarzało w każdy poniedziałek. Weszłyśmy prawie spóźnione. Usiadłam na swoje miejsce na samym końcu, a do sali wparował Calum z blondynem. Uradowali się, słysząc ostatni dzwonek. Zdążyli. Uśmiechnęłam się nieświadomie. Brunet wyczuł mój wzrok i rozglądał się po całej klasie. Wyglądał tak dobrze w oliwkowym podkoszulku. Czułam mrowienie w brzuchu. Przybrałam kamienną twarz, by nie dać po sobie nic poznać i walczyłam, by nie spojrzeć w jego stronę.

– Będę dzisiaj pytać – rzuciła chłodno nauczyciela, podchodząc do tablicy interaktywnej.

Zaczęła zapisywać temat. Ocknęłam się. Rozpakowałam podręczniki i przygotowałam się do ostatniej lekcji. Liczyłam, że szczęście mi dopiszę, bo nie byłam zbytnio przygotowywana.


Wstawiam, bo kilka osób przeczytało poprzedni rozdział. Rozdziały będą takiw krótkie, bo mi wygodniej. Może w przyszłości będą dłuższe. Na razie to początki, więc chcę opisać świat Lindy.
Liczę na komentarze x

*cytat z piosenki wish you were here - pink floyd

miłego dnia/dobranoc

marta

hoodie // calum hoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz