❝Jesteśmy tylko dwiema zagubionymi duszami, płynącymi przez okrągłą kule. Rok po roku❞
Lindsay, ten sam dzień
Przez cały dzień chodziłam jak naćpana, pobudzona do granic i chcąca jeszcze więcej i więcej. Lekcje mijały wyjątkowo szybko. Aby zjeść lunch wyszliśmy z budynku i usiadaliśmy w czwórkę: ja, Hannah, Sierra i Connor. Otworzyłam plecak i zobaczywszy bluzę Caluma, zalałam się rumieńcem.
– Masz tam ukrytego sztucznego penisa czy coś? – zagadał chłopak siedzący obok mnie.
– Większy niż twój prawdziwy. Chcesz zobaczysz?
– Chętnie – mruknął, nie spuszczając ze mnie wzroku.
Odłożyłam na ziemię, udając, że czegoś szukam. Wyciągnęłam herbatniki i wróciłam do poprzedniej pozycji. Podniosłam się powoli z uśmiechem wymalowanym na ustach.
– O patrz! Mam – wyciągnęłam zza pleców środkowego palca i pokazałam mu.
Zachichotał i posłał mi kuksańca w bok. Zgromiłam go wzrokiem, ale oddałam mu. Zabrałam się do chrupania. Nie rozmawialiśmy dużo podczas lunchu. Sierra spisywała zadanie z matematyki, którą kończyła dzisiejsze zajęcia, a ja z Hannah musiałyśmy spędzić jeszcze dwie godziny, ucząc się trygonometrii w bibliotece. Westchnęłam.
– Musimy dzisiaj się uczyć? – zapytałam szatynkę. – Nie mam zbyt wiele czasu – próbowałam się jakoś wykręcić. Zmierzyła mnie wzrokiem i uśmiechnęła się.
– Jasne, też dzisiaj jestem zajęta – kamień spadł mi z serca. Szybciej wrócę do domu i będę mogła ubrać się w jego bluzę.
Na podwórku rozbrzmiał dźwięk dzwonka, kończący godzinną przerwę. Pożegnałyśmy się z Sierrą i Connorem, posprzątałyśmy po sobie.
– Dziękuję, kochane – usłyszałyśmy od starszej pani, pracując tutaj jako porządkowa. Miała już siwe włosy i podkrążone oczy. Również fioletowe sińce łatwo było zauważyć wraz z wąskimi, wyschniętymi ustami.
– Miłego dnia – powiedziałam, posyłając jej szeroki uśmiech. Odpowiedziała mi tym samym.
Razem z Hannah wkroczyłyśmy do budynku i usłyszałyśmy dzwonek na lekcje, dochodziłyśmy zdyszane do klas. To się powtarzało w każdy poniedziałek. Weszłyśmy prawie spóźnione. Usiadłam na swoje miejsce na samym końcu, a do sali wparował Calum z blondynem. Uradowali się, słysząc ostatni dzwonek. Zdążyli. Uśmiechnęłam się nieświadomie. Brunet wyczuł mój wzrok i rozglądał się po całej klasie. Wyglądał tak dobrze w oliwkowym podkoszulku. Czułam mrowienie w brzuchu. Przybrałam kamienną twarz, by nie dać po sobie nic poznać i walczyłam, by nie spojrzeć w jego stronę.
– Będę dzisiaj pytać – rzuciła chłodno nauczyciela, podchodząc do tablicy interaktywnej.
Zaczęła zapisywać temat. Ocknęłam się. Rozpakowałam podręczniki i przygotowałam się do ostatniej lekcji. Liczyłam, że szczęście mi dopiszę, bo nie byłam zbytnio przygotowywana.
Wstawiam, bo kilka osób przeczytało poprzedni rozdział. Rozdziały będą takiw krótkie, bo mi wygodniej. Może w przyszłości będą dłuższe. Na razie to początki, więc chcę opisać świat Lindy.
Liczę na komentarze x*cytat z piosenki wish you were here - pink floyd
miłego dnia/dobranoc
marta
CZYTASZ
hoodie // calum hood
Fanfiction❝Nie mogę być w twoich ramionach, więc robię wszystko, by poczuć, że jesteś obok❞ gdzie Lindsay zabiera Calumowi bluzę, kiedy ma tylko okazję. {przyjemnie i lekko pisane} ©2017 sierpień, alta67