❝Wszystko, czego chcę i wszystko, czego potrzebuję to znaleźć kogoś. Znajdę kogoś takiego jak ty.❞
Lindsay
Ruszyłam pędem przed siebie. Potrzebowałam oczyścić myśli. Włożyłam obie słuchawki do uszu i biegłam. Mijałam przypadkowych przechodni, plac, na którym bawiły się dzieci, ławki, na których siedziały, dyskutując starsze panie. Kiedy tupanie stało się męczące i czułam ból narastający w piętach przez ciężkie opadanie na twardą powierzchnię. Na samym początku starałam się biec lekko, ale z czasem, gdy brakowało mi sił, nie było to takie łatwe. Trampki nie były komfortowe do biegania, w dodatku stare i przetarte. Muzyka ucichła, więc przesłuchałam całą playlistę, którą poskładałam, wracając do domu. Zatrzymałam się, widząc w pobliżu boiska. Ciężko wzdychając, usiadłam na ławeczkę. Wykończona przyglądałam się grającym chłopakom w piłkę nożną. Zaśmiałam się pod nosem, kiedy zauważyłam, że wciąż mam założone słuchawki, a od ponad dziesięciu minut nic nie słucham. Wyciągnęłam je do uszu.
– Do obrony Roy, a nie czekasz na błogosławieństwo! – usłyszałam znajomy głos.
Odwróciłam się w jego kierunku. Dostrzegłam idącą trójkę chłopaków. Byli ubrani w dopasowane koszulki i krótkie spodenki, a Michael trzymał jaskrawą piłkę pod pachą. Przygryzłam wargę, denerwując się. Właśnie w moją stronę szła grupka przyjaciół. Brakowało jedynie Ashtona. Obróciłam się w drugą stronę i liczyłam na cud, by żaden z nich mnie nie zauważył. Nie wyglądałam wyjściowo, szczególnie gdy czułam pot spływający po moim czole, co sprawiało, że czułam się niepewnie bardziej niż zwykle. Nie chciałam, żeby zobaczyli mnie w takim stanie, najbardziej zależało mi na tym, aby po prostu Calum mnie nie widział. Pozostała dwójka za bardzo mnie nie obchodziła. W pierwszej chwili miałam ochotę na ucieczkę, ale odrzuciłam ten pomysł, bo był jeszcze gorszy niż samo spotkanie z nimi. Siedziałam kompletnie wyprana z sił i potrzebowałam odetchnąć. Spokojnie pooddychać. Należało mi się po takim wysiłku. Zaczęłam przeglądać portale społecznościowe i wysłałam kilka wiadomości do przyjaciółek. Mój oddech się uspokoił i będąc pewna, że nikt mnie nie zauważył, rozluźniłam się. Nic bardziej mylnego. Usłyszałam salwę śmiechów, a potem głos blondyna.
– Lindsay, miło cię widzieć – podszedł do mnie rozbawiony i wystawił rękę. – Piąteczka!
Spojrzałam w stronę reszty i chociaż tego nie chciałam, przez chwilę mój wzrok spoczął na pięknej twarzy Caluma. Wróciłam do rzeczywistości i przybiłam Lukowi piąteczkę.
– Co ty tutaj robisz? Nie widziałem cie tutaj wcześniej – zagadał.
– Jeśli mam być szczera to też o tym miejscu nie wiedziałam – dodałam, cicho się śmiejąc. Próbowałam nie okazywać swojego skrępowania ich obecnością.
– To jak się tutaj znalazłaś? – dołączył do naszej rozmowy czerwonowłosy.
– Przepraszam, ale kim jesteś? – wypaliłam.
– Michael, niedawno się tutaj przeprowadziłem – wyciągnął w moim kierunku dłoń. Lekko ją ścisnęłam.
– Niedawno, czyli tydzień temu – wtrącił się Calum.
– Jasne – zaśmiałam się nerwowo, jednak widocznie reszta tego nie zauważyła, bo również wybuchnęli śmiechem.
– Lindy – przedstawiłam się.
– Chyba wolę mówić Lindsay – dodał nieznajomy chłopak.
– W porządku - oznajmiłam i wróciłam wzrokiem do Calum, a później do Luke'a.
– Co wy tutaj robicie? – spytałam, choć było to oczywiste. Nie wiedziałam, co im powiedzieć, a wyczekująco na mnie spoglądali.
– Postanowiliśmy zagrać w piłkę – powiedział, podśmiewając się pod nosem. Poczułam się dziwnie. Skrzywiłam się i wróciłam wzrokiem do telefonu. Miałam nadzieję, że już sobie pójdę, bo trudno było mi wytrzymać w towarzystwie Caluma, gdy tak się we mnie wpatrywał.
– Dobrze się czujesz, Lindsay? – zmarszczyłam brwi.
– Tak, a dlaczego pytasz?
– Wolałem się upewnić.
– Dlaczego w ogóle ze sobą rozmawiamy? – wypaliłam. – Przecież pracujemy tylko razem nad projektem z chemii. Nagle zacząłeś się interesować?
– Ej, chciałem być miły – prychnęłam.
– Mam na myśli to Luke, że to jest dziwnie i wolałabym, żebyście już sobie poszli. Naprawdę – powiedziałam, wysyłając całej trójce chłodne spojrzenie. Z trudem zrobiłam to do Caluma, który śmiał się. Lubiłam ten dźwięk.
– Miłego wieczoru – powiedział blondyn, ukazując szczery uśmiech. Jeśli w tamtej chwili czułam się dziwnie, to teraz jego zachowanie było dopiero pokręcone.
– Tak, dokładnie – poklepał czerwonowłosy chłopaka.
– Do jutra, Lindy – rzucił Calum, pozostawiając mnie kompletnie otumanioną.
Spojrzałam za nim. Znów miał na sobie tę bordową bluzę, w której wyglądał tak dobrze. Nie wiedziałam, co zrobić, więc po prostu spuściłam wzrok i ukryłam przy tym rumieńce. Przyglądałam się jeszcze Nowozelandczykowi, jak gra na boisku i wróciłam szczęśliwa do domu. Jedyne czego brakowało temu dniowi, by był cudowny to jego bluza. Wyklinałam na siebie, że ją oddałam, ale już było za późno.
nie wiem, dlaczego, ale bardzo lubię postać Lindy i postaram się jej nie schrzanić
* cytat z piosenki kodaline - all i want
miłego dnia/dobranoc
marta
![](https://img.wattpad.com/cover/81730702-288-k116523.jpg)
CZYTASZ
hoodie // calum hood
Fanfiction❝Nie mogę być w twoich ramionach, więc robię wszystko, by poczuć, że jesteś obok❞ gdzie Lindsay zabiera Calumowi bluzę, kiedy ma tylko okazję. {przyjemnie i lekko pisane} ©2017 sierpień, alta67