— Widziałem go, Mary — powiedział Harry, uważnie wpatrując się w Anioła.
Minęło zaledwie kilka dni, odkąd Harry i Brittany spotkali się po raz pierwszy. Od tego czasu spędzali ze sobą każdą wolną chwilę. Pan Collins urządził im w lesie coś na wzór domku i tam mieściła się ich główna siedziba.
— Teraz, kiedy mam Britt, jestem chyba najszczęśliwszym człowiekiem na świecie — wyznał któregoś razu chłopiec, pomagając mamie zmywać naczynia po kolacji.
Dzieci wprost za sobą przepadały, co nie umknęło uwadze zadowolonej pani Collins. Cieszyła się ona, że jej wnuczka ma kogoś, kto sprawia, że nie myśli ciągle o rodzicach. Często zapraszała Harry'ego na podwieczorek i częstowała go jego ulubionymi powidłami — śliwkowymi.
Chłopiec każdego dnia opowiadał Mary coś nowego o swojej przyjaciółce. Za każdym razem gadał i gadał, a na jego twarzy widać było ogromną radość, co ją bardzo cieszyło.
Teraz też siedzieli w sadzie i rozmiawiali, jednak atmosfera trochę się zmieniła. Harry wydawał się być spięty.
— Widziałem jej Anioła — dodał po chwili, bo jego towarzyszka milczała.
— Domyślałam się, że tak się stanie, kochany. Musisz na razie starać się to ignorować, dobrze?
Dziecko pokiwało głową.
— Brittany niedawno dostała list od swojej cioci, która jest strasznie bogata — zaczął kolejną historię. — Ta ciocia raz do roku do niej pisze i zawsze dołącza jakiś prezent. I wiesz, co ona dostała tym razem, Mary? Srebrny wisiorek z malutką literą B. Pozwoliła mi go nawet dotknąć. Był śliczny. Też chciałbym jej kiedyś dać coś ładnego, a nie od czasu do czasu czekoladkę w niedzielę...
Na razie jednak Harry musiał się zadowolić tymi czekoladkami.
Wiosna minęła i, nim się obejrzeli, lato też dobiegło końca. Pierwszego września Harry stanął w progu domu, trzymając pod pachą torbę z książkami. Rose patrzyła na niego, jak powoli się oddala, by przy głównej ścieżce spotkać się z Britt i razem z nią udać się na ich pierwszą w życiu lekcję.
Rose bała się, jak Harry poradzi sobie w szkole, w końcu był taki wrażliwy! Denerwowała się, że inne dzieciaki go nie polubią i że będzie się czuł samotny, a Britt pewnie znajdzie sobie nowe koleżanki. Aby nie zaprzątać sobie tym w nieskończoność głowy, wysprzątała porządnie kuchnię i salon, chociaż robiła to zaledwie dwa dni temu, a później zabrała się za szycie nowej koszuli dla syna.
Jak się szybko okazało, jej obawy były niepotrzebne. Harry wrócił ze szkoły cały w skowronkach, a buzia mu się nie zamykała, tyle miał do powiedzenia. Rose patrzyła na jego błyszczące oczy i ożywione gesty, słuchając go i próbując ukryć rozbawienie.
— Nie wiem na razie, co sądzić o naszym nauczycielu, mamo. Pan Evans jest bardzo miły, ale nie pozwolił mi siedzieć z Brittany! Powiedział, że dziewczynkom nie przystoi siedzieć z chłopcami i posadził ją obok niejakiej Mercedes Warington. Ta Mercedes jest podobno bardzo nieśmiała, chociaż ma już dziesięć lat, a Britt ma przecież niecałe siedem. Jeszcze nie mam o niej zdania, wiem natomiast, że jest bardzo wysoka i ma śmieszne, rude loki. Mnie nauczyciel kazał usiąść z Tommy'm Andrew. Tommy jest w moim wieku i ciągle używa słowa "byczo", za co pan Evans kazał mu stać w kącie na całej przerwie. Uważam, że to strasznie niesprawiedliwa kara, w końcu nie zrobił nic złego. Potem Tommy złapał świerszcza do słoiczka i chciał go zabrać do domu, ale przekonałem go, że świerszczyk będzie szczęśliwszy na wolności i w końcu go wypuścił. Na przerwach spędzałem trochę czasu z chłopakami, ale oczywiście nie zapomniałem o mojej Britt. Szkoda tylko, że koledzy zaczęli nas nazywać zakochaną parą, co ją prawie doprowadziło do łez. Tommy chciał się bić z takim jednym Mathew'em, który śmiał się z niej najgłośniej i powiedział, że jest beksą, ale tamtem zagroził, że wtedy Tommy będzie miał do czynienia z jego starszym bratem, więc ostatecznie sobie odpuścił. Wyznał mi potem, że stanął w jej obronie, bo jest w niej szaleńczo zakochany. To dziwne, bo nawet nie zamienili ze sobą słowa. Ale ja zachowałem się jak dorosły, mamo, nic nie powiedziałem, tylko pokiwałem głową. Właściwie to już nie mogę doczekać się jutra, chcę znowu pójść do szkoły! — zakończył z uśmiechem.
Mary również musiała wysłuchiwać tych szkolnych ploteczek. Któregoś razu jednak, Harry powiedział:
— Tam aż roi się od Aniołów, wiesz? Dlaczego ty nie chodzisz ze mną do szkoły?
— Na razie nie ma takiej potrzeby, kochany. Zresztą ja już skończyłam edukację.
— Naprawdę umiesz już liczyć, Mary? Tak bardzo chciałbym to zrozumieć... Pan Evans twierdzi, że nie ma w tym nic trudnego, ale trzynaście minus sześć? Mary, męczyłem się z tym tak bardzo, że nawet sobie nie wyobrażasz!
W końcu jednak Harry'emu zaczęły wychodzić te działania i musiał przyznać nauczycielowi rację — to wcale nie było takie trudne.
Dni szkolne mijały, niby wszystkie podobne, a jednak każdy wnosił do jego życia coś nowego. Harry z każdą chwilą czuł się coraz starszy i coraz mądrzejszy.
— Szkoda, że nie mogę o tym wszystkim opowiedzieć tacie — powiedział któregoś razu do swojego Anioła.
Mary zastanowiła się chwilę, po czym odpowiedziała:
— Właściwie istnieje taka możliwość, Harry.
Dziecko podbiegło do niej z szeroko otwartymi oczyma.
— Jak to? Jak to? — Wpatrywał się w nią bardzo uważnie, na twarzy widać było wielkie napięcie.
— Możesz spróbować napisać list, kochanie.
Dziecko, bardzo podekscytowane tym wydarzeniem, usiadło przy stoliku i, chwyciwszy w dłonie kartkę i pióro, zaczęło pisać.
Drogi tato.
Zobacz umiem jusz nawet troche pisać. Musisz mi wybaczyć moje błendy dopiero się uczę. Pan evans twierdzi, że tych błendów jest narazie mnustwo z czasem jednak będzie ich coraz mniej. Wiem jusz, że przecinek stawia się przed że, ktury, bo i ale. W ogóle nauczyłem się jusz bardzo dużo w tym roku. Siedzę w ławce z tommy'm, ktury jest moim drugim najlepszym pszyjacielem zaraz po britt. Ona teraz musiała się przesiąść i siedzi obok takiej jane montgomery. Ta jane jest najpienkniejszą dziewczyną w całej szkole, tatusiu! Ma śliczne oczy śiczne włosy i cała jest śliczna. Powiedziałem jej to, ale ona tylko spojrzała na mnie z gury i poszła dalej. To bolało. Umiem nie tylko pisać, ale tesz liczyć i deklamować wiersz. Jutro mamy się uczyć nowej piosenki. Jusz nie mogę się doczekać. Kocham cię. Twuj harry.***
Tej nocy Harry obudził się nagle. Nie wiedział, co wyrwało go ze snu, był jednak pewien, że coś się dzieje.
Nagle go dostrzegł. Wysoki, przystojny mężczyzna, którego widoku nigdy nie zapomniał. Teraz jednak nie wyglądał jak człowiek, bo był... przeźroczysty? Tak, Harry'emu się nie przewidziało, to był duch. Duch jego ojca.
Chciał krzyczeć, rzucić mu się w objęcia i jednocześnie uciekać. Przeszyło go ukłucie bólu w sercu. Już otwierał buzię, żeby coś powiedzieć, gdy postać położyła palec na ustach i nakazała mu gestem, żeby się nie ruszał.
Oszołomione dziecko wpatrywało się w mężczyznę, który usiadł przy stoliku i zaczął coś pisać. Harry zauważył, że paliła się świeczka, choć był przekonany, że wieczorem mama ją zgasiła.
Miał coraz większą ochotę podbiec do Gregora, chciał się chociaż odezwać. Już miał to zrobić, gdy poczuł na ramieniu dłoń Mary. Spojrzał na nią, a ona smutno pokręciła głową. Teraz już nie miał wyjścia. Siedział bez ruchu i tylko patrzył.
To było okropne uczucie. Ojciec był tak blisko, a on nie mógł nic zrobić. Przez głowę przelatywało mu tysiące wspomnień, pamiętał jego głos i śmiech. Tyle razy błagał, żeby cofnąć czas. Pragnął jeszcze raz ujrzeć tatę, choćby na chwilę. Teraz go widział, ale nie mógł nic zrobić. Owładnęło go uczucie ogromnej bezsilności, a ból tylko się nasilał. To już było ponad jego siły. Chciał krzyknąć, pomimo niemych próśb ojca i Anioła. Nie mógł już siedzieć w tej nieznośnej ciszy!
I w tym momencie duch spojrzał na niego i dał mu ręką znać, żeby podszedł. Harry spełnił polecenie, a Gregor wskazał palcem na kawałej papieru. Chłopiec doskonale znał ten charakter pisma. Najwidoczniej tata również napisał do niego list.

CZYTASZ
Cry, Angel
Short StoryNarodził się i pierwsza twarz, jaką ujrzał, nie należała do jego matki. Należała do jego Anioła. Dlaczego on? Dlaczego małe dziecko, a potem dorosły mężczyzna, który chciał mieć całkiem normalne życie, musi widzieć wszędzie te przeklęte Anioły? Odpo...