06. Czas

302 64 61
                                    

Drogi Harry!

   Synu, nawet nie wiesz, jaki jestem z Ciebie dumny! Mój mały chłopczyk w szkole... Czas szybko leci, co? W jednej chwili może się zdarzyć tak wiele — ludzie się rodzą i umierają, przeżywają wielką radość lub smutek, zostają bogaczami albo tracą wszystko, co posiadają. Czas to wspaniały przyjaciel i groźny wróg, jest potężny, nieprzenikniony, nieomylny, zabójczy. Nie da się z nim walczyć, nie da się go zatrzymać ani cofnąć. Ja chciałbym go cofnąć, Harry. Chciałbym naprawić to, co zepsułem w naszej rodzinie. Chciałbym jeszcze raz uśmiechnąć się do Was, przytulić, wysłuchać, powiedzieć „kocham". Nie jest mi to dane i nigdy nie będzie. Czasu nie da się ubłagać, jest nieugięty. Mogę jedynie pojawiać się tu jako duch, nie słysząc Ciebie i nie będąc słyszanym. To jest męczarnią, Harry, a jednocześnie największym darem, jaki na chwilę obecną posiadam.
   Opowiadasz mi o Jane, synu. Powinienem teraz udzielić jakiejś ojcowskiej rady w stylu „Jesteś za młody na dziewczyny, odpuść sobie". Pamiętaj, dziecko, że czas płynie. Nie warto odkładać wszystkiego na później, bo to „później" może już nigdy nie nadejść. Słuchaj głosu serca, nie zapominaj o nim! Niech on będzie Twoją latarnią oświetlającą drogę życia.
   Czas znów mnie goni, Harry. Cóż za ironia, dosięga nawet zmarłych. Za chwilę zniknę, nawet nim przeczytasz to do końca. I znów nie uda mi się wypowiedzieć na głos tych pięknych dwóch słów — „kocham Cię". Tylko tyle. Trzymaj się, mój synu, i opiekuj się Rose.

Twój tata

Harry rozejrzał się po pokoju, ale Gregor miał rację. Czas już go zabrał. Znów spojrzał na zapisaną kartkę papieru i jeszcze raz przeczytał uważnie cały tekst. Dlaczego tata zostawił mu tyle refleksji związanych z czasem? Czy chciał mu w ten sposób coś przekazać? Coś, o czym bał się napisać dosłownie?

W głowie aż huczało mu od pytań. W sercu zaś czuł zupełnie sprzeczne emocje. Był zły na ojca, że nie wyrażał się konkretnie, z drugiej jednak strony cieszył się z tego listu. Tata wiedział, co robi. Ufał mu. Wierzył, że oczekuje od niego rozwiązania jakiejś zagadki.

Ponownie zalała go fala wspomnień, a ból w sercu dał o sobie znać. Czas... Czas nie zawsze leczy rany. Sam przekonał się o tym na własnej skórze.

Chyba należało zacząć właśnie od tego czasu. W końcu był jedyną wskazówką.

— Co to jest czas, Mary? — zapytał, podnosząc na nią wzrok.

Czuł się zagubiony. Był zdecydowanie za mały, rozumiał zbyt wiele. Jego twarz nie wyglądała jak twarz dziecka. Za dużo przeżył, żeby nie zostawiło to na nim żadnych blizn. Niekoniecznie musiały być one widoczne na pierwszy rzut oka. To były te najgorsze blizny, te w sercu i duszy. To, co znajdowało się na zewnątrz, było jedynie lustrzanym odbiciem. Na dodatek odbiciem w krzywym zwierciadle.

Mary była inna. Ona potrafiła zaglądać bardzo głęboko wewnątrz człowieka. Zapewne bardziej od chłopca zdawała sobie sprawę z ogromu tych blizn i z ich znaczenia. Nie mogła z nim o tym rozmawiać, ten ciężar byłby już nie do wytrzymania dla sześciolatka. Kiedyś będzie na to gotowy, ale wtedy tych ran będzie jeszcze więcej. Widziała, że list od ojca wywarł na dziecku ogromne wrażenie. Zdawała sobie sprawę ze skomplikowanej mieszanki uczuć, która oplotła jego serce. To było małe dziecko, jakże niesprawiedliwe było to, że rozumie i odczuwa zdecydowanie więcej, niż niejeden dorosły...

— W jednym ze swoich utworów Walt Whitman pisze: „Dziecko spytało „Co to jest trawa?", przynosząc mi pełne jej garście. Co mogłem odpowiedzieć dziecku? Przecież nie wiem więcej niż ono." Co to jest trawa, Harry? — odpowiedziała pytaniem na pytanie.

Cry, AngelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz