Piąty rysunek

846 154 98
                                    

Po przygotowaniu łóżka Johnny zaprowadził Winwina do jego nowego pokoju mieszczącego się na pierwszym piętrze

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Po przygotowaniu łóżka Johnny zaprowadził Winwina do jego nowego pokoju mieszczącego się na pierwszym piętrze. Był to zwyczajny pokój z granatowymi zasłonami, ciemnobrązowym dywanem i białą tapetą w czarne motyle, więc chłopak pomyślał, że to idealny pokój dla ośmiolatka. Sicheng nie potrzebował na szczęście żadnych zabawek, bo jego jedynym zajęciem było tworzenie chorych rysunków i straszenie ludzi dookoła.

— Może zrobić ci jednak jakąś kanapkę? — spytał Johnny.

— Nie musi pan, poradzę sobie.

Chłopiec podszedł do małej szafki stojącej przy łóżku i odłożył powoli swój blok rysunkowy, patrząc przenikliwie w oczy Johnny'ego tak, że aż przeszły go po raz kolejny dreszcze. "Naprawdę Sicheng boi się, że dotknę jego rysunków? Spokojnie, mały, ja nawet nie mam odwagi na nie patrzeć", pomyślał, przełykając głośno ślinę. Johnny wyszedł następnie z pokoju, mówiąc chłopcu, żeby nie siedział do późna, bo w tym wieku należy się dużo wysypiać. Sicheng kiwnął głową i z niewielkim uśmiechem wyjął czarny mazak z kieszeni spodni.

— Mam już dosyć... — westchnął cicho Johnny i skierował się do łazienki, by ogarnąć wieczorną rutynę, a następnie zjadł na kolację bułkę z serem. Przestał czuł się zmęczony, dlatego pisał jeszcze z Jaehyunem do około dwudziestej trzeciej.

— Cholera, to już ta godzina?

Przetarł swoje oczy, które powoli zaczynały już robić się ciężkie od jasnego światła kuchennego żyrandola, i poszedł do salonu, żeby sprawnie rozłożyć kanapę. Nie lubił spać na łóżku, mimo tego, że zazwyczaj są o wiele wygodniejsze niż zwykłe sofy. Uważał, że to jest bardziej zdrowe dla jego pleców, co swoją drogą było prawdą, bo przeczytał tak kiedyś w magazynie kupowanym przez jego mamę.

Przebrany w piżamę położył się wygodnie w swoim prowizorycznym łóżku, uprzednio gasząc światło i zostawiając zapaloną małą lampkę na komodzie. Mimo tego, że był już dorosły to i tak bał się niekiedy ciemności. Może to taki uraz z dzieciństwa, ponieważ naoglądał się któregoś dnia horrorów o duchach wychodzących z lustra.

Wkrótce, zmęczony wrażeniami dnia, zasnął prędko, zapominając o tym, że znajduje się w jednym domu z obcym dzieckiem rysującym demony mazakami.

---

godzina 02:59

Johnny, nie patrząc na zegarek, przetarł lekko oczy. Dotychczas przyjemnie sobie spał, jednak w pewnym momencie coś nieokreślonego go obudziło. Nie wiedział, co to takiego, po prostu poczuł, że mimo senności nie był w stanie dalej spać. Marudząc coś pod nosem zerknął w stronę lampy, która zawsze była zapalona, i ze zdziwieniem stwierdził, że...była zgaszona.

— Ale przecież włączyłem ją przed snem — powiedział, marszcząc brwi i przyglądając się uważnie lampie. Wstał ostrożnie z łóżka, założył kapcie, a następnie podszedł do komody i poszukał włącznika. Oczywiście cały pokój był skąpany w zupełnych ciemnościach, więc Johnny nie mógł nic zobaczyć. Palcami próbował odnaleźć ten nieszczęsny przycisk, ale nie udało mu się to nawet po upływie dwóch minut.

— No tak, mam przecież latarkę w telefonie, dlaczego muszę być taki głupi? — stwierdził cicho i po omacku zaczął szukać drogi do łóżka, machając rękami w powietrzu w nadziei, że gdzieś tam natrafi na swoją sofę. Zrobił kolejny krok do przodu, ale to nic nie dało.

— Cholera...

Błądził wzrokiem po ciemnościach i z frustracją stwierdził, że jego pokój nigdy wcześniej nie był taki...mroczny? "Ja naprawdę zaczynam wariować", pomyślał. W pewnym momencie, gdzieś tak w korytarzu, usłyszał ciche skrzypienie. Johnny spojrzał w tamtym kierunku, próbując uspokoić oddech, który mimowolnie mu przyśpieszył.

— Spokojnie, stary, nie panikuj, może to Winwin schodzi ze schodów do toalety — powiedział do siebie, bo tylko poprzez mówienie mógł chociaż trochę ogarnąć napływające myśli. Ale dokładnie pięć, mrożących krew w żyłach, sekund później chłopak usłyszał kolejny odgłos.

— Sicheng, czy to ty? — zawołał w miarę głośno i pomachał ręką w kierunku, z którego dochodziły dźwięki. Nic. Zupełna cisza znów zalała pokój, powodując u Johnny'ego przyśpieszone bicie serca. Przygryzł wargę i zrobił krok do tyłu, natrafiając ciałem na coś twardego. Chłopak odskoczył jak poparzony, krzycząc głośno, ale na szczęście to była tylko komoda. Johnny złapał się za klatkę piersiową i ukucnął lekko, miał dosyć już tych wrażeń jak na jeden raz.

Podniósł wzrok do góry i ujrzał na korytarzu jakiś cień, ale to nie był zwykły cień, ponieważ ten miał...kopyta i rogi?

— Kurwa, co tu się... — przeklnął cicho Johnny słabym głosem i pod wpływem nagłego ataku paniki osunął się na podłogę, wbijając paznokcie w dywan. Przez zbyt szybki oddech miał wrażenie, że serce zaraz mu wysiądzie i przestanie bić. Zamrugał kilka razy oczami, ale rogaty cień nadal nie znikał, Johnny miał wrażenie jakby nawet się przybliżał, zostawiając za sobą czarną jak smoła dziwną mgłę.

Chłopak zawsze powtarzał, że gdyby był w horrorze to w obliczu zagrożenia po prostu by uciekł, ale teraz gdy był uczestnikiem czegoś takiego uświadomił sobie, że to wcale nie takie proste, gdy strach przyszpila cię do podłogi i nie pozwala na żaden ruch czy chociażby krzyk.

Parę sekund później, gdy cień był o wiele bliżej, Johnny poczuł jak wraca mu zdolność poruszania się i ruszania ustami, więc po prostu zamknął oczy i najgłośniej jak potrafił krzyknął:

— Sicheng!!! Pomocy!!! To coś...

Ale nie mógł dalej wydawać z siebie dźwięków, bo zaczął kaszleć i łzawić. Być może były to łzy strachu albo wrażenia, że zaraz może się umrzeć i stracić swoje życie na zawsze. Kiedy tylko chłopak przestał kaszleć, podniósł bardzo powoli wzrok. Cień wciąż tam był, a Johnny dostał drgawek, próbował znów coś powiedzieć, ale głos ugrzązł mu w gardle.

— Johnny, to tylko ja, Sicheng. Alaomor nic ci nie zrobi, to mój brat.

---

okej, nigdy wcześniej nie pisałam strasznej sceny, mam nadzieję, że jakoś to wyszłoXD

Sheet of paper × nct horror ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz