Dziesiąty rysunek

580 127 38
                                    

— Co się takiego stało w pokoju Sichenga, że tak stamtąd wybiegłeś? — spytał Jaehyun, gdy siedzieli znów w kuchni wieczorem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

— Co się takiego stało w pokoju Sichenga, że tak stamtąd wybiegłeś? — spytał Jaehyun, gdy siedzieli znów w kuchni wieczorem. Sicheng był w swoim pokoju, więc nie musieli się martwić o to, że ich usłyszy. Johnny opowiedział przyjacielowi całą historię od początku ze szczegółami, obserwując jego przerażoną, i co jakiś czas również zdziwioną, twarz.

— To jest chore... Co zamierzasz z tym zrobić?

Johnny podrapał się po karku, myśląc w skupieniu. Próbował wymyślić jakiś genialny plan, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Chyba że...

— Mógłbym w nocy podejść pod jego pokój i podsłuchać lub też w jakiś sposób podejrzeć co on tam robi, ale chyba jednak wolałbym nie wiedzieć. Mógłbym przeżyć jeszcze większy szok i miałbym traumę do ośmioletnich dzieci do końca życia. O ile już jej nie mam.

Jaehyun zaproponował jednak co innego.

— Spalmy jego rysunki. Może to one są kluczem do tego wszystkiego? Sam mi mówiłeś, że widziałeś pierwszej nocy cień z kopytami, który wyglądał dokładnie tak jak rysunek Sichenga. Mówię ci, on używa tego kręgu, żeby w jakiś sposób przenieść te istoty do naszego świata!

Johnny poczuł jak nagle wszystko staje się jasne i sensowne, przez chwilę nawet ulżyło mu, ale wciąż nie wiedzieli, w jaki sposób i dlaczego Sicheng to robi.

— Poczekajmy jeszcze trochę... — mówiąc to, chłopak sam nie wiedział, dlaczego chce czekać. Zupełnie jakby chciał, żeby wszystko magicznie się wyjaśniło, a dziecko zniknęło z ich życia. Ale niestety rzeczywistość była okrutna. Johnny początkowo miał zabrać mu mazaki, ale w pokoju nie znalazł ani śladu żadnego, więc domyślił się, że pewnie Winwin trzyma je przy sobie.

---

— Boję się iść spać — powiedział cicho Johnny, który siedział właśnie obok Jaehyuna na kanapie. Nieubłagalnie zbliżała się powoli godzina siedemnasta, a chłopak wiedział, że prędzej czy później stanie się na tyle zmęczony, że zaśnie.

Wpatrywali się obydwoje w telewizję, w której akurat leciały popołudniowe wiadomości. Nic nadzwyczajnego - kolejny wypadek, problemy polityczne w Korei Południowej, śmierć japońskiej aktorki... Johnny westchnął na myśl o tym, jak smutny jest ten świat. Miał wrażenie, że nic dobrego się nie dzieje. A może to przez Sichenga przestał myśleć o dobrych rzeczach? Dopiero zbliżała się druga noc, a Johnny czuł jakby to dziecko było z nim co najmniej tydzień. "Mam nadzieję, że ta jego matka szybciej wróci...", pomyślał.

— Nie wyglądasz najlepiej. Może zostanę na noc? Nie będziesz sam i uda ci się zasnąć — zaproponował w pewnym momencie Jaehyun. Był on prawdziwym wybawieniem dla zmęczonego życiem Johnny'ego.

— Nie chcę nadużywać twojej pomocy, na pewno masz ciekawsze rzeczy do roboty.

— Ale i tak chcę ci pomóc. Nie chcę żebyś został sam.

Johnny nie próbował dalej się sprzeciwiać, bo wiedział, że Jaehyun zawsze znajdzie jakiś argument. No i przynajmniej nie będzie czuł się taki samotny i zapomni o tym, że w jego domu znajduje się demoniczne dziecko.

---
nawet nie wiecie ile ja się z tym rozdziałem męczyłam :") miałam wrażenie, że utknęłam w jakiejś czarnej dziurze, bo wiem jakie będzie zakończenie, ale kompletnie nie miałam pomysłu jakie wydarzenia miałyby do tego doprowadzić. Na szczęście cudem udało mi się wszystko ogarnąć, więc wybaczcie za taką kilkudniową przerwę

Sheet of paper × nct horror ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz