Dwunasty rysunek

585 128 47
                                    

— Ty się dobrze czujesz?

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

— Ty się dobrze czujesz?

Jaehyun wyglądał na wystraszonego. Ale co się dziwić, przecież niecodziennie twój najlepszy przyjaciel mówi ci, że zamierza spalić pokój w swoim własnym domu. Johnny odparł uśmiechnięty, że nigdy w swoim życiu nie czuł się lepiej.

— I zamierzam zrobić to dzisiaj.

— Ale...dlaczego ty chcesz zabić Sichenga? Zapomniałeś, że masz się nim opiekować i jutro wraca po niego matka? Czy ty w ogóle masz mózg, idioto? Nie rób sobie żartów! — Jaehyun się wkurzył. Fakt, sprawy związane z paranormalnymi zdarzeniami w ich własnym domu mogły przerosnąć ich obydwu, ale nie mogli zapomnieć, po co jest tu Sicheng. Nie mogli ot tak zabić czyjegoś dziecka.

Johnny znów machnął dłonią i prychnął.

— Słuchaj, obudziłem się rano i wszystko stało się dla mnie jasne jak słońce. Nie wiem jakim cudem, ale wiedza wypełniła mój ciemny umysł. Sicheng tak naprawdę jest upadłym demonem. Został wypędzony ze swojego świata za zabicie swojego rodzeństwa z zazdrości. Czuł się samotny, bo rodzice poświęcali jego braciom i siostrom więcej czasu. Dlatego zabił wszystkich, ale za karę został zesłany na ziemię. I teraz próbuje przywrócić ich do życia za pomocą tych rysunków i magicznego kręgu, tylko że oni wszyscy nie mogą przedostać się tutaj, rozumiesz? Zapanowałby chaos, zagłada! Muszę podłożyć ten cholerny ogień. Tylko w ten sposób wszystko zakończę... A co do jego matki - ona też została narysowana.

Johnny powiedział to prawie na jednym wydechu. Gdy skończył, wziął kilka głębokich oddechów, jednocześnie patrząc na zszokowanego Jaehyuna. Miał wrażenie, że jego przyjacielowi zaraz oczy wyjdą na wierzch.

— Nie dziw się tak. Ty mi w tym pomożesz — oznajmił stanowczo. Jaehyun wciąż wpatrywał się w przyjaciela z istnym niedowierzaniem. Pewnie w głębi duszy przeżywał teraz wszystko bardziej niż sam Johnny.

Wraz z Jaehyunem znalazł dwie sporej wielkości gaśnice i przygotował je w salonie.

— Gdzie jest Sicheng? Nadal w swoim pokoju? — spytał Johnny dla pewności. Jego przyjaciel wzruszył ramionami i odparł, że raczej tak, ale nie przekonało to chłopaka.

— Słuchaj, musimy mieć pewność że on nigdzie się nam nie wyrwie. Nie będzie drugiej szansy.

— Wiem... ale co my zrobimy jak my wejdziemy do Sichenga? Przecież nie powiemy coś w stylu "hej, nie bój się, my tylko podłożymy ci ogień i zaraz zginiesz".

Johnny zamyślił się. Jaehyun ma rację.

— Coś się wymyśli na miejscu. Nie traćmy czasu na takie bzdety. Mamy ważną misję do wykonania.

Jaehyun tylko kiwnął głową. Od samego rana chłopak zachowywał się dziwnie. Nie rozumiał też, co takiego sprawiło, że nagle Johnny dowiedział się, kim jest Sicheng. To przecież niemożliwe z logicznego punktu widzenia. Złapał przyjaciela za rękę. Chciał, żeby spojrzał mu w oczy i powiedział prawdę. Nie wierzył, że tak po prostu rano go olśniło.

— Nie okłamuj mnie, proszę. Widzę, że coś się dzieje — powiedział cicho, patrząc w podłogę. Bał się o ważną dla niego osobę. Johnny może należy do odważniejszych osób, ale tak naprawdę jest wrażliwy, szczególnie na psychikę. A jako jedyna bliska mu osoba Jaehyun musiał o niego dbać.

— Ze mną jest w porządku. To ty przesadzasz.

— Nie mogę się martwić?

Johnny odwrócił się, a Jaehyun puścił jego dłoń. Popatrzył uważnie na przyjaciela, a następnie westchnął. On nigdy nie zrozumie.

— Nieważne. Idź po jakieś zapałki. Miejmy to już za sobą — powiedział Jaehyun.

---
po tym ff będzie kolejne, tym razem trochę komediowe! w następnym rozdziale ujawnię więcej szczegółów 8)

Sheet of paper × nct horror ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz