Właśnie to mi zrobiłeś

407 24 1
                                    

Dwie godziny później przyszła do pokoju. Sprawdzała czy śpię, a ja udawałem, że tak. Gdy wyszła z pokoju wstałem i poszedłem za nią. Ciężko było mi ją dogonić, ale dałem radę. Doszedłem za nią do miasta, ale i tak szła lasem, a ja za nią. Zatrzymała się przed sklepem spożywczym w ciemnej ulicy. Wzięła wielki kamień i... wybiła szybę?!
Rozległ się alarm, taki głośny, że musiałem zatkać uszy. Widziałem jak wóz policyjny wyjechał zza skrzyżowania. Musiałem jej pomóc, pod moim butem wyczułem kamień. Ciężko mi było go podnieść, ale zrobiłem to w miarę szybko. Gdy samochód przyjeżdżał obok mnie rzuciłem kamieniem i wybiłem szybę, a radiowóz wpadł w poślizg i utknął w rowie. Dziewczyna wybiegła i wpadła na mnie, a torby z jedzeniem i innymi rzeczami roztrzaskały się o drzewa. Spojrzeliśmy na siebie, a jej oczy były pełne złości i... szacunku?! Wzięliśmy to co się dało i biegliśmy w stronę chaty (Ona biegła, a ja szedłem tak szybko jak mogłem).
***
Otworzyła drzwi kopniakiem i wpadliśmy do chatki, ja zamknąłem je. Opadliśmy zdyszani na kanapę, a rzeczy położyliśmy na stole. Po krótkiej chwili wstała i nalała do dwóch szklanek wodę, podała mi jedną z nich. Wypiłem ją łapczywie i położyłem na stole, a ona zrobiła to samo.
-Ale akcja. -powiedziałem z radością pierwszy raz od bardzo dawna. -To było niesamowite!
-Oszalałeś!? -warknęła ze złością.
-Złapali by Cię, gdybym nie rzucił kamieniem w radiowóz! -wstałem zdziwiony jej gniewem.- Powinnaś raczej powiedzieć ,,Dziękuję, że mi pomogłeś, jestem Ci dozgonnie wdzięczna".
-Dobrze, to za to, że mnie nie posłuchałeś, -wstała i uderzyła mnie w twarz, bolało -a to za to, że mi pomogłeś. -przytuliła mnie, a ja zdziwiony odwzajemniłem jej uścisk.
Zapomniałem o bólu, nigdy nikt mnie nie przytulał, to było cudowne uczucie. Staliśmy tak przez chwilę, gdy nagłe ziewnąłem.
-Idź spać do mojego pokoju, a ja usnę na kanapie. -powiedziała ocierając zmęczone oczy.- Na śniadanie będzie jajecznica. Trzeba wykorzystać potłuczone jajka.
-Dobranoc. -szepnąłem ze smutkiem. Wciąż miałem nadzieję, że pozwoli mi zostać.
-Dobranoc. -powiedziała pół ziewem.
Ruszyłem w stronę sypialni, otworzyłem drzwi i całym ciałem runąłem na łóżko. Oczy same mi się zamknęły.
***
Gdy się obudziłem zegarek w jej pokoju wskazywał trzynastą popołudniu. Wstałem i przeczesując brudne włosy ręką ruszyłem do drzwi. Gdy je otworzyłem uderzyła mnie fala ciepła i zapach stygnącej jajecznicy. Ona siedziała i kończyła swoją porcje, musiała nie dawno wstać.
-Hej. -powiedziałem niepewnie i usiadłem przy stole na przeciwko niej i zacząłem zjadać swoje śniadanie. -Smacznego. -powiedziała i nalała do szklanki soku pomarańczowego i podała mi ją. -Czemu jesteś smutny? Boli Cię coś?
Milczałem. Nie chciałem odpowiadać. Do lewego oka wpływały łzy, a gdybym się teraz odezwał wyciekły by ciągłym strumieniem. Moim błędem było to, że pociągnąłem nosem.
-Ty płaczesz? -powiedziała ze zdziwieniem i... troską?! Kolejne uczucie, którego nikt mi nigdy nie okazał.
Otarłem zdrowe oko rękawem, a ona usiadła obok i objęła mnie. Rozpłakałem się jeszcze bardziej, a im bardziej płakałem tym mocniej mnie do siebie przyciskała. Zrobiłem dziesięć wolnych wdechów i uspokoiłem się.
-Jeśli masz ze mną mieszkać to musisz być ze mną szczery. -powiedziała, a ja nie mogłem w to uwierzyć.
-Co? -spytałem cichym i zapłakanym głosem. Słyszałem co powiedziała, ale chciałem by powtórzyła.
-Możesz tu zostać, ale musisz mi powiedzieć co się dzieje. -powtórzyła ze spokojem.
-Nie chcę odchodzić. -kolejna łza spłynęła po moim policzku.
-Więc już nie ma o co płakać -powiedziała to z lekkim niepokojem.
-Chyba tak. -szepnąłem i starałem się przestać płakać.
Nagle moje prawe oko zaczęło piec, tak straszliwie, że prawie upadłem. Zacząłem krzyczeć i złapałem się za oko. Dziewczyna podała mi wilgotną ściereczkę, którą przyłożyłem do oka.
Ból lekko ustał, a ja otworzyłem całe chore oko. Zdrowa powieka się zamknęła, a ja widziałem wszystko w ciemnych barwach. W miejscu gdzie stała moja ratowniczka pojawił się potwór o osiemdziesięciu ośmiu twarzach. Ubrany był w ciężką i mocną zbroję, a w jego pasie dostrzegłem sześć różnych ostrzy.
-Witaj! Billu Cyferko -powiedział zachrypniętym głosem. -Dawno się nie widzieliśmy.
-Nie znam Cię! -powiedziałem wystraszony.
-O! Naprawdę? W innym wymiarze mówiłeś mi ,,przyjacielu". Nie pamiętasz? -powiedział lecz nie ruszył się z miejsca. -To ja Redrick!
-Przecież ty nie żyjesz już od wieków! -strach i niedowierzanie walczyły ze sobą.
-Wróciłem i znajdę Cię, a gdy Cię znajdę będziesz cierpieć tak samo jak ja. -gdy skończył, zniknął a ja obudziłem się na podłodze.
Otworzyłem zdrowe oko, a prawe od razu się zamknęło. Ciągle bolało, ale mniej.
-Wszystko okey? -powiedziała i pomogła mi usiąść na kanapie. Przyłożyła mi do oka wilgotną szmatkę. Syknąłem i odsunąłem się gwałtownie.
-Tak. -skłamałem, wyrzuciła by mnie. Nie chciałem jej narażać, ale powiedziała, że mogę zostać. Powiem jej w odpowiednim czasie.
Podała mi szmatkę, a ja lekko przycisnąłem ją do oka.
-Choć, pokażę Ci coś. -powiedziała cichym głosem, który nic nie zdradzał.
Wyszliśmy na zewnątrz i poszliśmy za drewnianą chatkę. Był tam malutki ogródek. Pełno pięknych kwiatów i roślin uprawnych. -musimy pozbierać plony zanim zjedzą je robaki.
Wziąłem od niej koszyczek i zacząłem zbierać w obszarze, który mi pokazała. Podeszłam do pierwszej rośliny, miała dwa rodzaje owoców. Jedne małe i zielone, a drugie duże i czerwone. Zebrałem z niej wszystko i poszłem dalej. Ona w tym czasie podlewała piękne niebieskie kwiaty i spojrzała na mnie.
-Jak Ci idzie? -spytała, spojrzała na koszyk i pokręciła głową. -Zielone pomidory są niedojrzałe, za szybko je zerwałeś.
Byłem zdziwiony spokojne w jej głosie.
-Nie jesteś zła? -powiedziałem z niedowierzaniem.
-Nie. Weź zielone pomidory i wrzuć je tam. -wskazała małą, kwadratową skrzynkę.
Zrobiłem tak jak powiedziała. Zbliżyłem się do skrzynki i wrzuciłem trzy zielone pomidory do innych resztek owoców i warzyw. Wróciłem do niej. Właśnie kończyła podlewać żółte kwiaty równie piękne jak te niebieskie.
-Skoro zostaję powiesz mi jak masz na imię i ile masz lat? -musiałem to wiedzieć, miałem jeszcze wiele pytań, ale te wydawały mi się najważniejsze.
Patrzyła na mnie w zamyśleniu. Pewnie zastanawiała się czy warto udzielać mi tej informacji.
-Mam 16 lat. -odezwała się po chwili cichym smutnym głosem. Nie patrzyła na mnie tylko na niebieskie i żółte kwiaty.
-Jak masz na imię? -spytałem.
-Choć za mną. -powiedziała i lekko pociągnęła mnie za rękę.
Weszliśmy do domu, a później do jej pokoju. Otworzyła szufladę i zobaczyłem w niej zdjęcia. Na jednym z nich była mała blondynka z rodzicami, to musiała być ona. Na jej rodzicach były namalowane dwa trójkąty z jednym okiem. To byłem ja. Na innych zdjęciach było podobnie. W szufladzie były również gazety z moim wizerunkiem.
-Co się stało z twoimi rodzicami? -spytałem powoli. Musiałem usłyszeć odpowiedź, choć bardzo się bałem.

W naszym wymiarze Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz