Twarzą w twarz

196 22 0
                                    

-Dipper miał rację. Jesteś zły do końca i nic Ci już nie pomoże. -mimo wszystko te słowa zraniły mnie najbardziej. Uwierzyła mu i wcale się jej nie dziwię.
-To nie... -zrobiłem krok w jej stronę, a ona znów się cofnęła.
-Lepiej będzie jeśli już pójdziesz. -z trudem wstrzymywała łzy.
Nie odważyłem się jej zatrzymać gdy zaczęła wracać na urodziny. Gdy zostałem sam, dopiero w tedy dotarło do mnie jaki ogromny błąd popełniłem.
-Głupi. Głupi... - mówiąc to biłem się pięścią po czole.
Zaczęło się ściemniać, a muzyka ucichła. Pewnie już skończyli, pomyślałem, więc zacząłem błądzić po lesie.
***
Gdy byłam pewna, że mnie nie widzi przebiegłam z płaczem przez tłum i usiadłam pod drzewem skulona.
Nie byłam długo sama bo po chwili podszedł i uklęknął przede mną.
-Co się stało? -spytał łagodnie. Poczułam się dziwnie bo każdy normalny chłopak spytał by się ,,Czy coś się stało?". -To przez niego? -spytał gdy nie odpowiedziałam. W odpowiedzi pokiwałam głową. Czekałam, aż zacznie się przechwalać, ale tego nie zrobił. -Choć. -wstał i podał mi rękę, złapałam ją. Objął mnie i zaczęliśmy szukać Mabel. Czułam jak upadam, a anioł mnia ratuje. Nie szukaliśmy długo, stała z Grendą i Cuksą przy stole z pączem. Całą głowę miała w misce z tym napojem. Dipper klepnął ją w plecy, a ona się wynurzyła. Brązowe włosy były mokre i lepkie.
-Co się stało? -uśmiech zszedł z jej twarzy.
-Nie wiem, ale idziemy do domu. Czas skończyć tę imprezę. -powiedział i zaczęliśmy iść w kierunku ,,Tajemniczej Chaty". Całą drogę milczeliśmy.
Gdy otworzył drzwi do domu, czekał w nich jeden z jego wujków.
-No nareszcie. Oo. -powiedział gdy mnie zobaczył. -Odprowadź koleżankę na górę i wróć tu. Musimy porozmawiać.
-Dobrze. -powiedział obojętnie, nawet nie podniósł głowy.
Weszliśmy do jego pokoju, usiadłam na łóżku, a on stanął przede mną.
-Zaraz wrócę. -szepnął i zostawił mnie samą w pokoju. Zaczęło mi się nudzić więc podeszłam do biurka. Były na nim kartki i ołówki. Zaczęłam rysować.
***
-Tak wujku Fordzie? -spytałem lekko przestraszony.
Byliśmy w jego laboratorium, przeglądał coś na komputerze.
-Nad miastem powstała szczelina taka sama jak cztery lata temu. Zadam Ci jedno proste pytanie: czy o czymś mi nie powiedziałeś? -spojrzałem na niego przestraszony.
***
Drzwi nagle się otworzyły, szybko wstałam z krzesła i zobaczyłam Dippera za naukowcem.
-Przepraszam. -powiedział.
-Musimy szczerze porozmawiać. -domyślałam się o czym chce rozmawiać. -Pierwsze pytanie: czy wiesz gdzie jest Bill? -jego imie odbijało się w mojej głowie.
-Nie. -nie czułam potrzeby krycia go.
-Czy jest zdolny do wywołania dziwnogedonu. -przypomnieli mi,się rodzice. Usłyszałam jak mówią, żebym go nie zdradzała, ale pierwszy raz od bardzo dawna zignorowałam ich.
-Nie odzyskał wszystkich mocy, więc nie. -poczułam ukucie w sercu.
Naukowiec dalej zadawał pytania, ale na wszystkie odpowiadałam prawdziwie. Na prawie wszystkie. Kiedy spytał się czy ktoś z nim współpracuje, skłamałam. Gdy wujek Dippera wyszedł przyszła Mabel.
-Musisz coś zobaczyć. -powiedziała i zaprowadziła mnie do pokoju z telewizorem. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Bill bił się z potworem.
-Musimy mu pomóc! -wypaliłam nagle.
-Jesteś pewna? Dopiero co...
-Jestem pewna. -dalej byłam na niego zła, ale jakieś dziwne uczucie zaczęło mną kierować.
***
Błądziłem po lesie, aż w końcu dotarłem na sam szczyt łysej góry.
Coś się działo, czułem to całym sobą, gdy nagle niebo nade mną się otworzyło.
-Nareszcie. -powiedział szczęśliwy Redrick. -No proszę proszę, a myślałem, że ten dzień lepszy już być nie może. -powiedział gdy mnie zobaczył. Pamiętałem te słowa, sam je wypowiedziałem w pierwszy dzień dziwnogedonu.
-Miejmy to już z głowy. -powiedziałem gotowy na śmierć.
-Wiesz co? Zmieniłem zdanie. Najpierw na twoich oczach zabije tę dziewczynę, a potem Ciebie. -nie wierzyłem w to co powiedział.
-Nie pozwolę Ci na to! -nie mogłem pozwolić.
-Nie potrzebuję twojego pozwolenia. -powiedział znudzony.
-podleciałem do niego i całą swoją mocą uderzyłem w niego kulą ognia.
Zrobiło się sporo dymu i wszystko ucichło. Nie mogłem uwierzyć, że go zabiłem. Odwróciłem się i zamierzałem odejść i nagle poczułem ból, ale nie ten przyjemny tylko ten potworny. Coś przebiło moje ramię na wylot. Odwróciłem się.
-Myślałeś, że jestem tak słaby jak kiedyś?! Mylisz się! Przez te wszystkie lata robiłem wszystko, żeby się wzmocnić, a to wszystko z nienawiści do Ciebie. -wszystkie jego twarze uśmiechnęły się złośliwie i nagle dostałem moją własną kulą. Odepchnęła mnie i przygniotła do drzewa. Bolało. Spadłem z drzewa na ziemię, a on podszedł do mnie. Schylił się tak nisko,że czułem jego śmierdzący oddech.
-Poczekaj tu. Idę po naszego gościa.
-Nie! -sypnąłem mu w oczy piaskem.
Nic mi to nie dało, ale przynajmniej zdążyłem wstać.
-Bill, skończ się wygłupiać i zacznij walczyć na poważnie. Teraz moja kolej. -pełno małych baniek zaczęło lecieć w moją stronę.
-To ma być ta twoja walka na poważnie? -spytałem, a złośliwy uśmiech nie schodził mu z twarzy.
Bańki uderzyły we mnie, a gdy zaczęły pękać wylewał się z nich kwas. Skóra na nogach i rekach wraz z ubraniami zaczęła się wypalać. Krzyknąłem z bólu, a Redrick zaczął się śmiać.
-To muzyka dla moich uszu. Ciekawe jak będziesz krzyczeć, gdy nasza mała Clem do nas dołączy. -przy życiu podtrzymywała mnie myśl, że ten potwór mógłby się do niej dorwać. Chociaż to chyba ja jestem tym gorszym potworem. -Teraz możesz błagać o litość. Chociaż wiesz co? Tu nie ma litości. -gdy już miał mnie zabić coś wytrąciło mu nóż z ręki. -Co do...?

W naszym wymiarze Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz