Kłótnia

216 22 0
                                    

-Mówiłem Ci, że nie umiem tańczyć. -powiedziałem trochę nieśmiale.
-Nie bądź taki skromny, spróbuj. -powiedziała tak cicho, że tylko ja mogłem usłyszeć co powiedziała.
Załapała mnie za ręce i sama zrobiła piruet. Kierowała mną tak, żeby wyglądało jakbym to ja kierował nią. Obracaliśmy się w tłumie, ale przez ułamek sekundy widziałem jak Sosna patrzy na nas z zazdrością i sprawiło mi to ogromną radość. Clem obracała się w moich ramionach, a ja posłusznie podążałem za jej ruchami i... nadepnąłem ją!
-Przepraszam. -zacząłem panikować.
-Nic nie szkodzi, to przez przypadek. Tak się zdarza. -starała się mnie pospieszyć i przez chwilę czułem się szczęśliwy, że w tym świecie jest ktoś kto mnie rozumie i oczywiście w tedy musiały przyjść bliźniaki, mój dobry humor opuścił mnie tak szybko jak się pojawił.
-Clem, pomyślałem... w sumie to zastanawiałem się czy... czy... zatańczysz ze mną? -spytał nieśmiale i zaczął się rumienić. Cudem powstrzymałem wybuch śmiechu.
-Pewnie. -powiedziała z lekkim uśmiechem i dała mi znak, żebym poczekał na nią pod drzewem. Gdy mruknąłem przed oczami zobaczyłem coś bardzo dziwnego.

 Gdy mruknąłem przed oczami zobaczyłem coś bardzo dziwnego

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

W sumie wszystko się zgadzało. Udałem się w wyznaczonym kierunku i usiadłem na trawie i oparłem się o drzewo. Nie wiem czemu, ale Gwiazdeczka usiadła w pewnej odległości ode mnie.
-Twój brat kazał Ci mnie śledzić, tak? -miałem dość tego, że nie mogę nigdzie iść bez nadzoru.
-Nie. -zrobiła pewną minę, ale gdy spojrzałem na nią przenikliwie jej pewność siebie zmalała. -No dobra, masz mnie.
Nudziło mi się więc zacząłem bawić się płomieniem, a bliźniaczka patrzyła na mnie z strachem i małym zaciekawieniem. Ciągle myślałem jak powiedzieć Clementine o Redricku. Poczułem mrowienie na ręce po wczorajszej zabawie z nożem, z chęcią zrobię to z drugą ręką gdy wrócimy.
Ten ogień jest niesamowity, ciekawe czy parzy?
Znów słyszałem myśli. Nie miałem pojęcia od czego to zależy.
-Nie. -odpowiedziałem na jej pytanie, zrobiła zaskoczoną minę. -Nie parzy. -powiedziałem bardziej zrozumiale.
-Ale skąd... jak... wyjdź z mojej głowy! -podniosła głos i złapała się za głowę.
-Nawet gdybym chciał to nie umiem. -nie wiem czemu jej to mówiłem. Nie podniosłem na nią wzroku, ciągle bawiłem się ogniem.
-Jak to? -dziwnie na mnie spojrzała.
-Normalnie. -nie bardzo chciałem z nią rozmawiać.
Spojrzeniem zacząłem szukać Clem w tłumie i znalazłem ją. Starałem się przeczytać jej myśli, ale nie mogłem.
Gdy byli zbyt zmęczeni by tańczyć wzięli po dwie szklanki z czymś gazowanym i wrócili do nas. Dipper dziwnie spojrzał na siostrę i podał jej napój, a ona pokręciła głową. Gdy Clem podała mi szklankę zgasiłem ogień i razem z Sosną usiedli w kółku. Zrobiłem pierwszy łyk i poczułem jak bąbelki napóju parzą mnie w gardło.
                             ***
Zanim nastał wieczór, Clem jeszcze parę razy tańczyła ze mną i Sosenką. Później wspinaliśmy się po drzewach. Prawie z jednego spadłem, ale Gwiazdeczka mi pomogła.
Staliśmy w czwórkę przy stołach z jedzeniem i zajadaliśmy różne potrawy.
-Clem, możemy porozmawiać? -spytałem w końcu.
-Mów. -chyba nie zrozumiała o co mi chodziło.
-Ale sami. -dziwnie się poczułem wypowiadając te słowa.
Clem kiwnęła głową do bliźniaków, a oni szybko zgubili się w tłumie.
-O co chodzi? -obejrzała się za bliźniakami i spojrzała na mnie.
Złapałem ją za rękę i weszliśmy w las, niedaleko imprezy. -Już?
-Bo jest taka sprawa, że... -nie wiedziałem jak ująć to w słowa. -Bo...
-Spokojnie, ja nie będę się śmiać. Mi możesz powiedzieć wszystko. -zapewniła mnie, brzmiało to jak flirt, ale bałem się odrzucenia.
-Bo ja nie byłem z Tobą szczery. -starałem się zacząć.
-Nie rozumiem. -jej głos wesoły i radosny momentalnie się zmienił.
-Wtedy... dzień po naszej pierwszej kradzieży, kiedy zemdlałem -chciałem uciec lub cofnąć czas. -Ja w tedy widziałem kogoś i z nim rozmawiałem i on wrócił.
-Nie rozumiem o co Ci chodzi. -wydawała się lekko zirytowana, ale też wystraszona. Bała się, bała się mnie.
-Ja myślałem, że on nie żyje, ale jakimś cudem przeżył i chcę się na mnie zemścić za to, że mu nie pomogłem. Rozmawiałem z nim nie dawno i odniosłem wrażenie, że on chcę Cię poznać. -byłem tak zdenerwowany, że mówiłem ciągiem i nie umiałem ułożyć zdania.
Złapała mnie za pociętą rękę, a dokładnie prosto w nacięcię. Podobało mi się to, ale mimo wszystko i tak syknąłem z bólu i cofnąłem rękę. Ona bez słowa znów ją złapała pociągnęła mój czarny rękaw do góry. Patrzyła chwilę na ranę z niedowierzaniem. Opatrunek na mojej ręce był cały czerwony od krwi.
Pozwoli go odwijała, a gdy skończyła przyjechała palcem po rozcięciu.
Uwielbiałam to uczucie bólu i mrowienia. Uśmiechnąłem się, a ona chyba to zobaczyła bo dziwnie na mnie spojrzała.
-Kto Ci to zrobił? -spytała z troską, ale też z obawą. Domyślała się pewnie, że sam sobie to zrobiłem.  -Powiedz! -krzyknęła. Przez chwilę wydawało mi się, że żądała odpowiedzi.
-Sam sobie to zrobiłem. -powiedziałem strasznie cicho. Cały czas patrzyłem na trawę, nie miałem odwagi spojrzeć jej w oczy.
-Co jest z Tobą nie tak? -wypaliła nagle, a ja spojrzałem na nią zaskoczony, ale szybko odwróciłem wzrok. Zabolały mnie jej słowa, ale nie dałem tego po sobie poznać.
-Clem... -zrobiłem krok w jej stronę, ale się cofnęła.
-Nie mów tak do mnie! Myślałam, że Cię znam, że mi ufasz...
-Ufam Ci! -przerwałem jej zrozpaczony.
-Ty mi ufasz?! -była wściekła i bardzo zirytowana. -Gdybyś mi ufał powiedział byś mi o wszystkim wcześniej, a nie ukrywał tego przede mną. Pomogłabym Ci. Dlaczego mi nie powiedziałeś?! -cały czas krzyczała.
-Bałem się, że mnie wyrzucisz. -chciało mi się płakać.
-Rozumiem. Martwiłeś się tylko o siebie. -powiedziała złośliwie. -Wiesz co? Żałuję, że przyszłam z Tobą na imprezę. -jej słowa raniły mnie coraz bardziej.
-Co? -nie mogłem uwierzyć, że to powiedziała.
-Żałuję, że przyszłam z Tobą na imprezę. -powtórzyła głośno i wyraźnie.
-Ach, tak? Ja żałuję, że nie wróciliśmy wcześniej. -zaczęliśmy wymieniać się zdaniami, a ja  obawiałem się, że to się źle skończy. Dłuższą chwilę wymieniliśmy się zdaniami zaczynającymi się ,,żałuję, że" gdy ona nagle powiedziała:
-Żałuję, że nie pozwoliłam Ci umrzeć w tym lesie! -zakryła dłonią usta, a ja odważyłem się spojrzeć w jej oczy. Byłem pewny, że moje pokazywały niedowierzanie. -Bill, ja... -starała się naprawić sytuację, wiedziała że przesadziła i jak bardzo zabolały mnie jej słowa. Do tego bólu nigdy się nie przyzwyczaję.
-A ja żałuję, że nie zabiłem twoich rodziców osobiście. -wypaliłem nagle. Nawet się nie wachałem, tylko z pewnością siebie i ogromną złośliwością powiedziałem te słowa. Westchnęła, a ja spojrzałem jej w oczy. Moje było przepełnione negatywnymi emocjami, za to jej błyszczały od łez i niedowierzania.

W naszym wymiarze Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz