Gra skończona

204 17 2
                                    

Nagle z lasu wyszły cztery znajome twarze. Ogarnęło mnie wielki zaskoczenie gdy zobaczyłem Stanforda. Zaczął strzelać razem z Dipperem do potwora z jakiegoś  dziwnego urządzenia.
Clem pokazywała ręką bym pobiegł do nich w tej chwili, ale moje wypalone mięśnie na to nie pozwalały. Gdy zrobiłem krok w ich stronę przewróciłem się i nie mogłem wstać. Dziewczyny podbiegły do mnie i wzięły mnie pod ręce. Nagle jakimś cudem Redrick trafił czymś Gwiazdeczkę. Ta przewróciła się i już nie wstała. Nawet nie wiem kiedy znalazłem się obok Stanforda. Sosenka szybko pobiegł po siostrę i wrócił z nią na rękach.
-Clem, uciekajcie. -szepnąłem, nie mogłem mówić głośniej.
-Nie zostawię Cię, rozumiesz? -nic nie rozumiałem.
-Musimy się śpieszyć, ta bestia staje się bardziej odporna za każdym naszym uderzeniem. -nie mogłem z nimi iść.
-Clem schowajcie się. -resztkami sił oderwałem się od ziemi i strzeliłem ogniem w broń Sześciopalczastego i Sosenki. Kiwnąłem głową do bliźniaka, żeby się schowali, odpowiedział mi również skinieniem głowy i weszli w las.
Redrick przygniutł mnie do ziemi.
-Dalej jesteś tylko żałosnym robakiem, którego można zagnieść. Zdradzę Ci sekret... -zacząłem się wyrywać, ale on tylko mocniej wbił palce w moje ręce. Krew zaczęła wypływać z mojego ciała. -gdybyś znalazł w sobie pełnię mocy miałbyś teraz ze mną jakieś szansę. -o czym on w ogóle mówi. -Trzeba naprawdę mocnych uczuć by to zrobić, ale teraz jest już za późno.
                               ***
-Mabel powiedz coś! -usiadłam przy umierającej dziewczynie.
-Nie bądź... zły... na Billa. -wyszeptała słabo.
-Nie mogę...
-Możesz. Zrób to dla mnie... -ucichła.
-Dipper ona... -położyłam mu rękę na ramieniu.
-Nie! To wszytko dlatego, że zdecydowałaś się ratować to gnijące paskudztwo! -wybaczyłam mu te słowa bo wiedziałam, że mówi przez niego złość.
Jego wujek i on w ciszy rozpaczali nad moją jedyną przyjaciółką. Żałuję, że jej tego nie powiedziałam wcześniej.
Wychyliłam się zza krzaków by sprawdzić co się dzieje i usłyszałam ich rozmowę. Wybiegłam zza krzaków prosto przed Billa i to coś i nagle...
-Chcesz mocnych uczuć? To je dostaniesz! -szybko wyciągnęłam z kieszeni nóż i... -Przepraszam. -powiedziałam patrząc na demona snów i chaosu. Wbiłam sobie nóż prosto w serce. Zanim ogarnęła mnie ciemność usłyszałam jak Bill krzyczy.
                                  ***
-Nieee! -nie mogłem uwierzyć, że już jej nie ma. Nagle moje żywy zaczęły się świecić i fala światła błysnęła z nieba prosto na mnie. Pojawiłem się w dziwnym miejscu. Zacząłem się rozglądać i zobaczyłem Redricka leżącego na ziemi. Próbowałem do niego podejść, ale ogromne, granatowe trójkąty wyrastające z ziemi strasznie to utrudniały. Gdy na mnie spójrzał coś dziwnego się ze mną stało.

-Bill przyjacielu, wiesz że żartowałem, prawda? Ja nigdy nie zarobiłbym nikomu krzywdy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Bill przyjacielu, wiesz że żartowałem, prawda? Ja nigdy nie zarobiłbym nikomu krzywdy. Błagam, musisz mi uwierzyć. -stałem nad nim i uśmiechnąłem się złośliwie.

-Ja nic nie muszę. -powiedziałem znudzony. -A po za tym jak to było? Aaaa... tu nie ma litości. -sam nie wierzyłem w złośliwość w moim głosie. -Nie po tym jak ona umarła.
-Jesteśmy w twojej głowie. Ona tu żyje, tylko pomyśl o niej całym sobą. -żałosne było to jak starał się przeżyć. Był na mnie skazany.
Zrobiłem tak jak powiedział. Myślałem o jej uśmiechu, głosie i o jej cudnych zielonych oczach. Otworzyłem oczy gdy usłyszałem jej chichot.
-Ile mogłam na Ciebie czekać, Bill? -stała przede mną, nie mogłem w to uwierzyć. -Choć. -szła w ciemność wyciągając do mnie rękę.
-Idź  za nią. -powiedział gdy na niego spojrzałem. -To ona.
-To nie jest ona. To nie jest Clem jaką znam. -bo to nie była ona. Może tak wyglądała, ale się tak nie zachowywała.
-Jaki wybredny się staleś. -powiedział poirytowany. -Wygląda i zachowuje się tak samo. O co Ci chodzi?
-Clem nigdy nie chochotała. -ten drobny, nieistotny szczegół miał dla mnie znaczenie.
-Serio? -spytał i uniósł brew. Wycelowałem w niego rękę, żeby go dobić. -Czekaj, czekaj jeśli mnie zabijesz wrócisz do rzeczywistości. Każdy normalny wybrałbym szczęśliwe kłamstwo niż smutną prawdę.
-Ale ja nie jestem normalny. -powiedziałem i strzeliłem w niego.
Wszystko zaczęło się  wsysać. Wróciłem do rzeczywistości, ciągle w tej dziwnej formie. Leżałem na ziemi, wstałem szybko i resztkami sił podbiegłem do martwego ciała Clem. Zacząłem krzyczeć jej imię, błagać, żeby się obudziła. Złapałem ją za ramiona i zacząłem nią potrząsnąć. Płakałem już po raz drugi w całym moim życiu. Tylko przy niej czułem się inaczej, odczuwałem emocje których nie znałem dotąd. Usiadłem na ziemi, skrzyżowaniem nogi i zakryłem twarz dłońmi.
-Dużo widziałem, ale płaczącego demona snów jeszcze nie. -usłyszałem głos Stanforda.
-Odczep się. -spojrzałem na niego i starałem się uspokoić.
-Jak ty to zrobiłeś, że ona Ci zaufała? -rozmowa z nim była ostatnią rzeczą na jaką miałem ochotę.
-Nie wiem. Może na tym świecie są jeszcze osoby które nie marzą o mojej śmieci. Chociaż teraz to ja sam jej chce. -spojrzałem na jej bezwładne ciało. -Skończ z tym przesłuchaniem i od razu we mnie strzel. -byłem pewny że, najpierw chce ode mnie informacji, a potem mnie zabije.
-Nie oto mi chodzi. -byłem zaskoczony jego odpowiedzią.
-To o co? -znów schowałem twarz w dłoniach.
-Radzę Ci stąd szybko iść. Wiesz... Dipper jest nastolatkiem i właśnie stracił siostrę i... ją. -powiedział wskazując Clem. -Weź moją radę do serca, jeśli je masz
Byłem jeszcze bardziej zaskoczony. Nigdy bym nie pomyślał, że osoba która pragnie mnie zniszczyć, doradzi mi. Nie chciałem mu dziękować, ale gdy znów chciałem na niego spojrzeć nie było go już. Rozważałem jego ostatnie słowa i coś mi się przypomniało. Raz na pięćset lat mogę podzielić się swoją nieśmiertelnością. Tylko potrzebuję dwóch połówek szklanego serca. Ta zła połowa była częścią mnie, a tą drugą zawsze trzymałem w cylindrze.

W naszym wymiarze Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz