Nie proszeni goście

275 17 1
                                    

-Clementine. -powiedziała i podniosła głowę, jej zapłakane oczy pokazywały jak bardzo mnie nienawidzi, ale pokazywały również jak bardzo chce bym przy niej był w tym momencie.
-Ładne. -powiedziałem prawdę. -Wiem, że to nieodpowiedni moment, ale miałaś przecież wcześniej dom, czemu tam nie mieszkasz?
-Gdy moi rodzice...-nie mogła powiedzieć tego słowa, rozpłakała się znów i po chwili uspokoiła się. -Chcieli mnie wziąść do domu dziecka, a ja nie chciałam mieć nowych rodziców, więc uciekłam do lasu i znalazłam tę chatkę, byłam głodna i w wieku dwunastu lat okradłam pierwszy sklep, zostało tak do dziś.
-Jak to możliwe, że policja Cię nie znalazła? -to ostatnie pytanie.
-Nie wiem. -powiedziała.
Nie wiem, nie wiem, nie wiem...
Odepchnęła mnie lekko i wyciągnęła z pod łóżka działko Stanforda. Ogarnął mnie niewyobrażalny strach i panika.
Rozglądałem się szukając drogi ucieczki, ale mogłem uciec jedynie drzwiami prowadzącymi do salonu.
-Spokojnie, nic Ci nie zrobię. -powiedziała i chyba zobaczyła, że mam lekko rozbiegany wzrok bo odłożyła działko na łóżku.
-Po co Ci działko? -spytałem niepewnie, ale chyba znałem odpowiedź.
-Gdy Cię tu sprowadziłam bałam się Ciebie, więc gdy byłeś nieprzytomny poszłam do ,,Tajemniczej Chaty,, i je sobie wzięłam. -powiedziała patrząc na mnie niepewnie.
-A teraz się boisz? -chciałem by się nie bała, nie wiem czemu, ale bardzo chciałem usłyszeć, że się nie boi.
Nieodpowiedziała, nawet jej myśli ucichły. Odwróciła wzrok gdy spojrzałem jej w oczy. Wyciągnąłem do niej rękę by sprawdzić czy mi ufa, ale ona nic nie zrobiła. Wiedziałem już, że się mnie boi i mi nie ufa. Cofnąłem rękę i usiadłem załamany na łóżku obok działka, a Clementine usiadła obok mnie. Byłem strasznie zdziwiony gdy oparła głowę na moim ramieniu. Lubiłem to, wiedziałem, że się boi, a jednak zrobiła to. W tym momencie zacząłem ją podziwiać bardziej niż Sosenkę, i nagle dotarło do mnie, że jest do niego podobna w pewnych sprawach.
                                 ***
-Dipper! Choć tu, szybko! -krzyknąłem i za nim się obejrzałem, już stał przede mną.
-Tak wujku Fordzie? -spytał szybko z lekko trzęsącym się głosem.
-Zdaje się, że kazałem Ci dać działko na półkę.
-Tak zrobiłem.
-Nie ma go tu! -wskazałem półkę na której powinna być broń.
-Wujku, ja... ja muszę Ci coś powiedzieć. -w jego głosie było słychać strach. -Bill wrócił!
-Pokonaliśmy go, nie ma mowy by wrócił. -sam sobie nie wierzyłem, Bill jest kimś kogo nie wolno lekceważyć.
-Widziałem go, a on wygląda jak... jak... jak człowiek! -krzyknął i zaczął lekko dygotać.
-Tym bardziej musimy znaleźć działko i zniszczyć go ponownie. Spróbuje stworzyć GPS, który pokaże nam gdzie jest moja broń.
                                 ***
Minęło kilka dni w których razem okradaliśmy sklepy. W sumie przywykłam do jego obecności, ale ciągle mnie ona denerwowała.
Spałam na kanapie gdy nagle usłyszałam w moim pokoju trzask.
Wstałam sprawdzić co się stało. Otworzyłam drzwi i...
-Ała. -powiedział siedząc na podłodze i masując się po głowie. -Przepraszam, że Cię obudziłem.
Pomogłam mu wstać i zauważyłam, że ma inne ubrania niż zwykłe.
-Skąd masz te ciuchy? -spytałam wskazując na jego żółty płaszcz bez rękawów.
-Nie wiem o czym mówisz... -spojrzał na siebie -nie wiem, dopiero teraz je zauważyłem.
Zrobił krok i potknął się o przedłużenie płaszcza, wpadając na mnie. Odsunął się szybko i nastała niezręczna cisza.
-Trzymaj. Znalazłam to wczoraj w sklepie i pomyślałam, że Ci się przyda. -podałam mu opaskę na oko. Opuchlizna dalej nie zeszła, wręcz przeciwnie wyglądało znacznie gorzej niż gdy pierwszy raz go spotkałam.
-Dzięki -powiedział i założył ją na prawe oko. -I jak wyglądam?
-Pasuje Ci. -uśmiechnęłam się, a on to odwzajemnił i razem poszliśmy do salonu. Podeszłam do lodówki i wyciągnęłam z niej mleko. Z szafki wyciągnęłam miskę i płatki. Nasypałam je do miski i zalałam mlekiem. Podałam mu jedną z nich i zaczęliśmy jeść. Nagle odłożył miskę.
-Ktoś idzie, musimy się schować. -powiedział i pociągnął mnie za rękę, ale ja, mu nie uwierzyłam i nie ruszyłam się z miejsca.
-Co ty gadasz? Nikt nas nie znajdzie. Jak chcesz to się chowaj, ale ja zostaję.
Poszedł do mojego pokoju i nagle...
Puk, puk, puk.
-Jest tam ktoś? -usłyszałam głos mężczyzny.
-Nikogo nie ma wujku, możemy wej...
W tym momencie otworzyłam drzwi.
Stali w nich wysoki, siwy mężczyzna w okularach i chłopak trochę wyższy ode mnie, miał brązowe włosy i oczy. Był ubrany w czerwony t-shirt, a na nim szarą bluzę i dżinsowe spodnie, a na głowie niebiesko-białą czapkę z daszkiem, na jej środku znajdowała się niebieska sosna.
-Witaj. -powiedział dorosły lekko zdziwiony. -Mogę porozmawiać z twoimi rodzicami?
-Nie mam rodziców. -nie chciałam tego mówić, ale gdy chłopak na mnie spojrzał, ta informacja sama wyszła z moich ust.
-Jesteś tu sama? -spytał jeszcze bardziej zdziwiony niż przed tem.
-Nie... to znaczy tak. -nie mogłam powiedzieć, że Bill tu jest ponieważ wiem kim oni są. Mężczyzna to pewnie ten naukowiec, chłopak ma na imię Dipper, ale mimo to udawałam, że nie wiem kim są.
-Przepraszamy za najście, ale według naszego GPS-a jest tu coś co należy do nas. Moglibyśmy się rozejrzeć? -powiedział naukowiec, a chłopak tylko na mnie spojrzał.
-Nie! -krzyknęłam i chciałam zamknąć drzwi, ale chłopak był szybszy i gdy już miały się zamknąć, pomiędzy drzwi, a ścianę włożył nogę. Był silniejszy ode mnie, więc udało mu się otworzyć drzwi mimo, że starałam się je zamknąć.
-Weźmiemy co nasze i pójdziemy. -powiedział chłopak.
Weszli do chatki, chłopak złapał mnie za ręce, a naukowiec wszedł do mojego pokoju i wyszedł z działkiem w dłoni. Nie znalazł Billa i to się dla mnie liczyło.
-Widzisz? Już idziemy. -powiedział Dipper puszczając mnie.
-Dipper, nie widzisz, że trzeba jej pomóc? -powiedział naukowiec z troską w głosie.
-Niczego od was nie potrzebuję. -powiedziałam, ale coś w środku mnie chciało iść z nimi. -Idźcie stąd!
-Może jednak z nami pójdziesz, a gdy tylko będziesz chciała to odprowadzimy Cię. -powiedział wujek Dippera.
-Dobrze. -nienawidziłam się za to , że to powiedziałam.
I wyszliśmy. Musiałam wyjść z nimi, inaczej dalej by tu byli, a Bill byłby bardziej narażony.
Szłam z tyłu obok Dippera, a naukowiec szedł przed nami.
-Jestem Dipper, a ty jak masz na imię? -spytał cicho.
Nieodpowiedziałam. Ta informacja nie była mu potrzebna.
-Ile masz lat? -nie ustępował, a ja dalej milczałam.
W końcu doszliśmy do ,,Tajemniczej Chaty", a ja zaczęłam się zastanawiać czy dobrze zrobiłam. Weszliśmy do środka.
-I jak poszło polowanie? -spytał koleś podobny do naukowca, niestety nie pamiętałam jak ma na imię.
-Upolowaliśmy ją. -dorosły powiedział żartobliwie i wskazał głową na mnie. -Dipper weź koleżankę do pokoju, a my Stanley musimy porozmawiać.
Poszłam bez słowa za Dipperem do pokoju na górze, a gdy otworzył drzwi na jednym z dwóch łóżek siedziała dziewczyna.
           

W naszym wymiarze Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz