Powrót Redricka

207 18 0
                                    

Straszliwy ryk odbił się echem w moich uszach. Cofnęłam się z przerażeniem.
-Spokojnie. On jest z nami. Fajna atrakcja, nie?
-Taka niecodzienna. -uśmiechnęłam się.
-Zapomniałabym, to jest Cuksa, -wskazała czarnowłosą dziewczynę w okularach. - a to Grenda. -wskazała otyłą brunetkę. -Dziewczyny, to jest Clementine.
-Hej. -przywitałam się.
-Ładne imię. -powiedziała Cuksa.
-Takie słodkie i głos masz miły, też chcę taki. Te głupie mutacje. -powiedziała z zawiedzeniem.
-Nie przejmuj się. -położyłam jej rękę na ramieniu. -Na swój sposób jesteś całkiem urocza. -próbowałam ją pocieszyć.
-Naprawdę? -spytała, a ja w odpowiedzi pokiwałam głową.
Nie wiem jak i skąd, ale nagle pojawiły się stoły i pełno jedzenia. Z lasu wyszły różne magiczne stworzenia i zaczęła grać muzyka.
Misiek, który został zawołany przez Dippera podszedł do mnie i wziął mnie na grzbiet. Wspiął się na sam czubek sosny, a wszyscy zaczęli śpiewać sto lat. Zaczęłam się rozglądać w tłumie stworzeń i ludzi za Billem. Stał z tyłu w pewnej odległości od grupy. Nawet z tego dystansu widziałam jego minę. Była zawstydzona, zdezorientowana i lekko wystraszona, ale gdy się zorientował, że na niego patrzę pomachał mi, a jego dłoń pokrył niebieski płomień.
***
Gdy wszyscy skończyli śpiewać misiek zszedł z nią na ziemie, a ona gdy tylko zeszła z grzbietu zwierzęcia pobiegła do mnie.
-To było niesamowite! -powiedziała, a w jej oczach jarzyły się iskry.
-To było coś. -przyznałem niechętnie, ponieważ pewnie był to pomysł Sosenki.
-I jak? -nawet nie zauważyłem kiedy chłopak do nas podszedł.
-Jak ty to wszystko zrobiłeś i skąd wiedziałeś, że mam dzisiaj urodziny. -pytała z ogromną ciekawością.
-Ktoś zostawił wczoraj wieczorem kartkę i stąd wiem kiedy masz urodziny, a imprezę pomogła mi zorganizować Mabel. -powiedział.
Clem patrzyła na niego jak na coś cennego, a najgorsze było to, że on miał tego świadomość.
-Clem choć po tort! -podbiegła do nas Gwiazdeczka i pociągnęła Clementine za rękę, a ona mnie. Dziwnie się czułem z tym, że wszyscy mnie ignorowali poza Clem i Sosenki, który pokazywał mi swoją wyższość. Wziąłem kawałek ciasta i razem z Clem usiedliśmy na ziemi pod drzewem.
-Jeśli chcesz możemy iść do domu. -powiedziała dziewczyna, a ja pokręciłem głową. -Widzę, że Ci się tu nie podoba.
-To twoje urodziny. Ja bym nie zrobił czegoś takiego, a tym bardziej nie chce tego zepsuć. -chciałem wrócić do domu najszybciej jak tylko mogłem, ale nie mogłem zepsuć jej urodzin.
-Na pewno?
-Tak. -powiedziałem i umilkłem gdy tylko zobaczyłem, że bliźniaki idą w naszą stronę.
-Smakuje? -spytała Gwiazdeczka.
-To jest przepyszne. Sama upiekłaś ciasto? -Clem podniosła na nią wzrok, a ja kontem oka zauważyłem, że Sosna mnie obserwuje.
-Z małą pomocą Grendy i Cuksy. -powiedziała i usiadła obok dziewczyny, a jej brat obok niej. Skończyłem jeść ciasto, a niebieskim ogniem spaliłem papierowy talerz.
-Zrobisz tak z moim? -usłyszałem i szybko zorientowałem się, że ten głos należy do bliźniaczki.
-Mabel. -szepnął jej brat i szturchnął ją lekko.
-Jasne. -powiedziałem lekko zaskoczony i niepewne wziąłem jej z rąk talerz. Ona szybko przesunęła się tak, że siedziała na przeciwko Clem.
Złapałem talerz w prawą rękę i pojawiłem niebieski płomień, a talerz szybko spłonął. To samo zrobiłem z talerzem Clementine, a gdy tylko zobaczyłem zazdrosne spojrzenie Sosny od razu poczułem się pewniej.
-To co? Idziemy tańczyć? -spytała Gwiazdeczka.
-Ja nie umiem. -powiedziała smutno Clem.
-To każdy umie, mówię Ci. -wstała i pomogła wstać blondynce. Nagle przed moją twarzą pojawiła się ręką.
-Choć. -powiedziała Clementine.
-Nie tańczę. -odmówiłem. Uznałem, że nie będę zwracać na siebie uwagi.
-Jak coś to będziemy na widoku. -powiedziała i poszła razem z bliźniaczką.
Zostałem sam z Dipperem. Nastała niezręczna cisza, a on cały czas czujnie na mnie patrzył, ale próbowałem to zignorować. Po dłuższej chwili nie wytrzymałem.
-Masz jakiś problem? -powiedziałem i spojrzałem mu w oczy, wytrzymał moje spojrzenie.
-Zastanawiam się jak długo jeszcze wytrzymasz? -powiedział i zgniutł talerz w rękach.
-Co mam wytrzymać? -spytałem lekko zaintrygowany.
-Bycie miłym i uprzejmym nie jest w twoim stylu. Znam Cię i wiem, że prędzej czy później zrobisz coś po swojemu , a w tedy Clem Cię wyrzuci, a ja dotrzymam jej towarzystwa.Wiesz o tym, prawda? -uśmiechnął się złośliwie, miał rację. Ciężko mi być miłym, gdybym odzyskał wszystkie moce, pewnie zrobiłbym to co cztery lata temu.
Pewnie nie wie co powiedzieć, a kiedyś znał odpowiedź na każde pytanie, żałosne. Usłyszałem w głowie jego myśli. Dawno żadnej nie słyszałem. Oko zaczęło mnie piec, ale mimo to wstałem i złapałem go tak, że nie mógł się ruszyć.

 Oko zaczęło mnie piec, ale mimo to wstałem i złapałem go tak, że nie mógł się ruszyć

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Ja dalej znam odpowiedź na każde pytanie. - Małe czerwone krople poplamiły mu bluzkę. Zostawiłem go i odleciałem w las. Złapałem się za oko, a ból stał się silniejszy. Oddaliłem rękę od twarzy, a moja rękawica było lekko czerwona. Ściągnąłem opaske z oka, a krople, które spadały na ziemię stawały się większe, a później leciały obfitym strumieniem. Nie wiadomo skąd pojawił się on.
-Wiesz jak żałośnie wyglądasz? -głos Redricka był bardziej ochrypły niż zwykle.
-Czego chcesz? -spytałem, choć wydawało mi się to żałosne.
-Tylko sprawdzam czy jeszcze żyjesz. Wielką szkodą byłoby przybyć tu i znaleźć Cię martwego. Włożyłem tyle trudu, żeby Cię tu sprowadzić i gdybym się dowiedział, że nie będę miał się czym bawić, wpadłbym w szał. Jak ona miała na imię... Clementine? Jeśli Cię nie znajdę to ona spłaci twój dług. -wszystkie jego twarze uśmiechnęły się złośliwie.
-Co... co ma znaczyć ,,żeby Cię tu sprowadzić"? -głos mi się załamał.
-Jeszcze nie wiesz? Jesteś mało spostrzegawczy. Jesteś tu dzięki mnie. Gdy otworzyłem wymiar, w którym byłeś, otworzyłem również przejście i zniknąłeś. -zdziwiło mnie, że odpowiedział na moje pytanie.
Krwawienia stało się obfitrze i zniknął. Wysuszyłem opaskę niebieskim płomieniem, a twarz wstałem w czarny rękaw, tak że nie było widać krwi i wróciłem na imprezę. Usiadłem tam gdzie siedziałem zanim odleciałem. Sosenka pewnie poszedł do dziewczyn, nigdzie ich nie widziałem. Gdy tak siedziałem obiecałem sobie, że powiem jej o moich kłopotach. Nagle...
-Buuu! -usłyszałem za sobą i poczułem czyjeś ręce na moich ramionach. Podskoczyłem ze strachu. Odwróciłem się i zobaczyłem Clem razem z bliźniakami. Ona śmiała się i stanęła przede mną. Gwiazdeczka również się śmiała i stanęła obok dziewczyny, a Sosenka miał złośliwy wyraz twarzy, on stał obok dziewczyn. Nie mogłem odczytać jego myśli, nie mogłem odczytać niczyich myśli. Clem podała mi rękę złapałem ją i wstałem. Ciągnęła mnie za ręką, aż na sam środek ,,parkietu".

W naszym wymiarze Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz