Rozdział czwarty: Zbrodnia i Kara

339 43 29
                                    


Dzień był bardzo spokojny, obowiązkiem Sebastiana było dotrzymywanie towarzystwa młodemu mężczyźnie, który głównie zajmował się papierami dotyczącymi działalności, jaką prowadził. Tylko co jakiś czas rzucał w stronę czarnowłosego kąśliwe uwagi.

-Nie stój krzywo, twoja postawa mówi, że wywodzisz się ze slumsów - wzdrygnął się jakby z obrzydzeniem Hrabia - To niedopuszczalne w mojej rezydencji. Utrzymuj postawę jak reszta moich psów.

I co z tego, że stał bez ruchu, wyprostowany od kilkudziesięciu minut, nie mówiąc ani słowa? Przecież młodszy szukał pretekstu żeby go oddelegować do sprzątania i „nie kolenia go w jego cudowne oczy". Tak, Sebastian miał wrażenie, że to właśnie taką informację gówniarz chce mu przekazać swoimi gestami i pozornie dyplomatyczną „prośbą". Niewiarygodne jak często Michaelis użył w swoich myślach cudzysłowu w przeciągu ostatnich kilku minut, podczas rozmyślania o zachowaniu tego dzieciaka? Mężczyzny? Wciąż nie był pewien jak go określić.

W końcu nastał czas na kąpiel. Hrabia był wyraźnie skrępowany i czarnowłosy dobrze wiedział dlaczego. Towarzyszyć miał mu także i przy tej czynności. Jego ciało aż drżało z podekscytowania. Zobaczyć tego zbrodniarza bezbronnego, obnażonego i skrępowanego, zdanego na łaskę Sebastiana. Swojego przyszłego kata i mordercy. O tak, to było piękne i w powietrzu aż dało się wyczuć metaliczny zapach krwi, która jeszcze tej nocy splami nieskazitelnie białą pościel w sypialni Hrabiego.

Wiedział, że dosięgną go konsekwencje tegoż czynu, ale nieszczególnie obchodziła go kara śmierci jaką otrzyma po zabiciu szlachcica. Jego zemsta jest ważniejsza od tego całego gówna jakim jest kara za zabójstwo.

Znów przed oczami miał maleńkie, zakrwawione ciałka swoich jedynych przyjaciół. Przez łzy, które mu napłynęły do oczu oparzył swoją rękę gorącą wodą, wlewaną do wanny.

Gdy przygotował kąpiel, poszedł do sypialni młodszego i poinformował go o tym. Hrabia bez słowa poszedł do łazienki, będąc już w pomieszczeniu zrzucił z siebie ubrania i wszedł do wody.

-Za gorąca – warknął i ochlapał go z tym brzydkim grymasem na twarzy, który pojawia się u rozpieszczonych pięciolatków, którym po raz pierwszy w życiu ktoś odmawia.

-Wybacz mi, Paniczu. To się więcej nie powtórzy- powiedział to z mocą w swoim głosie. Oczywiście, że się nie powtórzy, przecież jeszcze tej nocy zakończy się życie tego robaka. O tak. Tej nocy będzie po wszystkim, Drogi Paniczu.

Hrabia jakby nie usłyszał przeprosin. Woda była idealna, po prostu chciał wyprowadzić nowego pracownika z równowagi. Nie udało się. Znów. Zanurzył się po same uszy i bawił się wodą, przepuszczając ją powolnie przez palce. Czuł na sobie wzrok mężczyzny, ale starał się skupić na srebrzystej wodzie i delikatnej pianie, która go otaczała jak niewielka chmurka na czystym, błękitnym niebie próbująca zasłonić słońce. Siedział tak dłuższy czas, kiedy poczuł dłonie Michaelisa we włosach, na samym początku się wystraszył i lekko drgnął, ale już po chwili westchnął i poddał się przyjemnemu masażowi jaki został mu zafundowany. Chwila przyjemności nie trwała jednak długo, bo po minucie piana z jego włosów została spłukana, oczywiście w taki sposób, by nie urazić go w oczy. Gdy sługa się odsunął, a szlachcic wstał, dał się wytrzeć i pomóc sobie przy wyjściu z wanny.

-Jak już wypełnisz wszystkie obowiązki głównego kamerdynera, udaj się do Tanaki, życz mu szybkiego powrotu do zdrowia i jutro z samego rana poinformuj mnie o stanie w jakim się znajduje. Tanaka jest mi bardzo bliski, więc jeśli cię o coś poprosi, masz to bez słowa wykonać – po skończonej przemowie granatowowłosy zapiął swoją koszulę nocną i ruszył do sypialni, gdzie miał spędzić całą noc.

Oczywiście Sebastian dla niepoznaki życzył mu dobrej nocy, posprzątał łazienkę po kąpieli i udał się skończyć wszystkie obowiązki jakie mu pozostały tego dnia. Gdy przechodził obok sypialni kucharza usłyszał tę rudowłosą, bezpłatną prostytutkę. Niemalże warknął i niby przypadkiem uderzył w drzwi sypialni. Momentalnie wszystko ucichło, a on spokojnie udał się do sypialni Tanaki, która wyglądała nieco inaczej niż reszta pokoi dla służby, widoczne było to, że należy się temu staruszkowi szacunek. Porozmawiał z nim chwilę o tym jak minął dzień, przekazał wiadomość od Phantomhive'a i życzył dobrej nocy. Udał się do swojego pokoju, z którego zabrał linę i pierwszą lepszą koszulę, która może posłużyć za knebel. W końcu nikt nie może przeszkodzić w wymierzaniu kary na tym potworze.

Trzymając przedmioty w jednej ręce, a w drugiej świecznik, udał się do kuchni skąd wziął nóż. Ten, który jak zdążył zauważyć przez ten czas, który spędził w rezydencji, jest idealny do krojenia mięsa.

Szedł po schodach z zadowolonym uśmieszkiem, co jakiś czas zerkając jak pięknie połyskuje nóż w nikłym świetle pochodzącym od świec. Gdy w końcu stanął przed sypialnią Hrabi westchnął z uśmiechem i ostrożnie uchylił drzwi. Położył świecznik na ciemnej komodzie i odłożył tam także nóż. Linę oraz koszulę trzymał mocno i pewnie, a ręka ani razu nie zadrżała mu z niepewności gdy zwinął koszulę i mocno wepchnął ją w usta śpiącego, nieświadomego chłopaka. Ten zerwał się przerażony od razu szukając dłonią broni, co bardzo szybko uniemożliwił mu Sebastian, chwytając jego dłoń i ściskając tak mocno, aż nie usłyszał trzasku. Ignorując pełen bólu pisk, zawiązał rękawy koszuli z tyłu jego głowy, dla pewności, że nie pozbędzie się knebla. Wyjął broń spod poduszki i uśmiechnął się triumfalnie.

-Tego szukałeś gnojku, co? - uśmiech nie schodził z ust czarnowłosego. Związał go sprawnie i poszedł zamknąć po cichutku drzwi. Gdy odwrócił się i zobaczył jak Ciel walczy z węzłami i rzuca się po łóżku jak złowiona przed chwilą ryba – Nie uda ci się. Jesteś tylko słabym, nic nie wartym śmieciem. Zgniotę cię jak robaka.

Podszedł do komody i chwycił nóż. Zastanawiało go ile da radę podtrzymać przy życiu tego potwora jak już zacznie. Ale gdy spojrzał na strach w oczach Ciela uśmiechnął się i kompletnie wyzbył się trosk tego typu. Ruszył w stronę łóżka dość nieśpiesznie, podziwiając gamę negatywnych emocji, które malowały się na twarzy jego ofiary.

Gdy zadał pierwszy cios, w ramię młodego szlachcica, nie poczuł kompletnie nic. Gdy z tego powodu ogarnęła go furia, zaczął wbijać ostrze rytmicznie w ciało, które po kilku minutach leżało bezwładne i zakrwawione. Sebastian nie zwrócił uwagi na ten fakt, dalej zatapiając nóż i rozchlapując czerwoną ciesz dookoła.

Czerwień krwi idealnie współgrała z bielą pościeli. Tak jak to przewidział, plamy krwi wyglądały jak róże kwitnące wśród płatków śniegu.

Zemsta była słodka, a ciało Hrabiego zmasakrowane. Krwawiące i jeszcze słabsze niż wcześniej. Wdychał zapach który się unosił i nie wiedział czy to jego wyobraźnia, czy naprawdę jest w stanie wyczuć woń tej wspaniałej posoki.

Znów poczuł wewnętrzny spokój i nagłą pustkę. Już nie było celu, nie miał swoich małych przyjaciół i zemsty do dokonania. Spokojnie usiadł w fotelu i z uśmiechem czekał aż po niego przyjdą.

I przyszli. Przyszli po tym, jak ta ruda wywłoka zaczęła wrzeszczeć przerażona.


/Yhm. I jest. Żebym cokolwiek napisała trzeba mi dać kopa w dupę :) Nic tam, nie płaczcie moi mili to dopiero początek naszej zabawy z Vindictą <3

VindictaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz