8 lat później
Zimny powiew wiatru uderzył w drobne ciało blondynki, gdy wychodziła z apartamentowca, kierując się w stronę swojego samochodu. Wyciągnęła kluczyki i czym prędzej do niego wsiadła. Potarła o siebie zmarznięte dłonie. Była połowa grudnia, więc nic dziwnego, że samochód nie chciał odpalić. Na twarzy Maise pojawił się grymas. Wzięła głęboki wdech i wyciągnęła telefon oraz portfel, sprawdzając, czy starczy jej pieniędzy na bilet. Przystanek znajdował się 200 metrów od miejsca, w którym stało jej auto.
Zadowolona wyszła z pojazdu i szybkim krokiem udała się w stronę przystanku. Gdy tylko dotarła na miejsce, autobus podjechał pod niewielką budkę. Dziewczyna wsiadła do środka i kupiła bilet. Usiadła na jednym z wolnych miejsc. Ponownie spoglądnęła na telefon i przeklęła pod nosem, gdy na wyświetlaczu zobaczyła godzinę - 8.42. Była spóźniona do pracy czterdzieści dwie minuty, co nie wróżyło nic dobrego.
Jej szef był strasznie skrupulatny i za każdym spóźnieniem czekały dodatkowe obowiązki. Maise wzdrygnęła się na samą myśl, że staruszek mógłby zmienić jej godziny pracy, a co gorsza wyrzucić dziewczynę na bruk. A to byłoby jej najgorszym koszmarem.
Myśli dziewczyny przerwał dźwięk otwierających się drzwi autobusu. Wybiegła z niego i szybkim krokiem udała się w stronę małego lokalu, przy którym stało tylko jedno, czerwone auto. Black wpadła przez drzwi rozglądając się na boki, nigdzie nie było właściciela a przy barze stał tylko barman - jej odwieczny przyjaciel Josh.
-Spóźniłaś się, blondi - wyszczerzył się do niej.
Maise ściągnęła z siebie kurtkę i szalik odkładając wszystko na zaplecze. Zawiesiła na szyję identyfikator i podeszła do szatyna.
-Wczorajszy dzień to porażka! - narzekała. - Kassie nie chciała odpuścić i wróciłam do domu przed czwartą - wyjęczała na co jaj towarzysz się zaśmiał.
Dziewczyna zgromiła go wzrokiem, ale szatyn zbytnio się tym nie przejął i wciąż się uśmiechał.
- Mówiłem ci, lepiej nie wychodź z moją siostrą na imprezę - powiedział na co blondynka się cicho zaśmiała. - Zrobię ci kawy, może kac chociaż trochę odpuści - pokiwała głową, siadając na stołek.
Dzień minął Maise szybko, klientów nie było dużo, jedynie kilka przejeżdżających osób, które zamówiły szybkiego hamburgera na wynos. Josh poszedł do domu wcześniej, przez co dziewczyna musiała zamknąć lokal sama. Nie lubiła tego robić, bo to oznaczało, że wracała sama do domu.
Dochodziła dwudziesta, więc blondynka zaczęła sprzątać za ladą - pozakładała krzesła na stoliki i posprzątała trochę w kuchni, teraz siedziała za ladą i spisywała dzienny utarg, co było jej zmorą.
Drzwi uchyliły się, a dzwoneczki, powieszone nad nimi, zabrzdąkały na znak nowego klienta.
-Mamy zamknięte - chrząknęła, unosząc głowę znad notesu. Do pomieszczenia wszedł wysoki brunet w czarnym, długim płaszczu. Był nieziemsko przystojny, co nie uszło uwadze dziewczyny. Speszyła się, gdy mężczyzna obdarował ją czarującym uśmiechem. Podszedł do barku i oparł się o niego, nachylając się w stronę Maise.
-Mamy ZAMKNIĘTE - powtórzyła z naciskiem na ostatnie słowo, zirytowana zachowaniem klienta.
Zamknęła notes i spojrzała na bruneta, który uważnie się jej przyglądał.
-Nie wiedziałem, że zamykacie tak wcześnie - powiedział nie wzruszony słowami, które przed chwilą do niego powiedziała. Blondynka wywróciła oczami, widząc, jak mężczyzna uważnie się jej przygląda.
CZYTASZ
Drugi Raz "The things we lost"
RomanceAna ścisnęła moją dłoń mocniej i spojrzała na mnie smutnym wzrokiem. - jeśli wrócisz martwy, zabiję Cię. - powiedziała całkiem poważnie. Wyglądała na wystraszoną, jedną dłoń miała splecioną z moją a druga delikatnie dotykała czarnego pistoletu, któr...