11

44 2 0
                                        

- Wolisz czekoladowe czy z masłem orzechowym? - Kassie spytała i wyrwała mnie z zamyśleń.

- Hm?

Brunetka uniosła się na łokciach i wskazała palcem na cukierki, westchnęłam posyłając jej lekki uśmiech.

- Przepraszam, myślałam o tym co będę robić w urodziny. - skłamałam i wzięłam cukierka z masłem orzechowym wsadzając go sobie do buzi.

- Masz urodziny w październiku. - Kass zmarszczyła brwi patrząc na mnie pytająco.

- To co, nie mogę myśleć jak je zorganizuje? - rzuciłam w jej stronę i ruszyłam do kuchni by zaparzyć sobie herbaty.

Po powrocie z Clarksville zamknęłam się w swoich czterech ścianach i wzięłam wolne. Odpoczynek od wszystkich wspomnień był konieczny, od Jamiego także. Cała podróż i wizyta w rodzinnym mieście była męcząca, Jamie także, był męczący. Jednak mimo swoich wywodów jak bardzo go nienawidzę ciepły, przyjemny dreszcz rozchodził się po moim brzuchu na samo wspomnienie o naszym pocałunku. Niech cię to, Ana. - przeklęłam w myślach. Do swojego dawnego imienia zdążyłam się już prawie przyzwyczaić, zrobiłam też porządek w papierach i wszystkich dokumentach gdzie miałam podane nieprawdziwe imię i nazwisko. Wyobraźcie sobie zdziwienie ludzi, którzy pytali mnie dlaczego składam nowe papiery a w odpowiedzi słyszeli tylko " no wie pani, przez osiem lat żyłam w przekonaniu, że mam właściwe imię i nazwisko. "

- Kassieee, jaki dzisiaj mamy dzień? - spytałam dziewczyny patrząc na datę ważności swojego mleka.

- Dwudziesty stycznia. - odchrząknęła. Skrzywiłam się na samą myśl, że już za niecałe trzy dni będę musiała wrócić do pracy. Właściwie, mam zamiar złożyć wypowiedzenie i iść na rozmowę o pracę do pobliskiej firmy. Westchnęłam i do czarnej herbaty wlałam trochę mleka. Usiadłam z powrotem obok przyjaciółki i spojrzałam na nią uśmiechając się lekko. Brunetka zlustrowała mnie wzrokiem, - Marniejesz blondi. - posmutniała na co się zaśmiałam.

- Spokojnie, już prawie wszystko wraca do normy. - zaczęłam, - Poza tym, Jamie się do mnie nie odzywa więc mogę odpocząć, wszystko wraca do normy. - mruknęłam.

- Dlaczego mówisz to takim smutnym głosem? - wywróciłam oczami. Kassie miała jednak trochę racji, mimo tego, że brunet doprowadzał mnie do szału trochę mi go brakowało od świąt. - Zadzwoń do niego. - dodała patrząc na mnie.

- Nie chcę. - mruknęłam w jej stronę, - Ja kocha to poczeka. - powiedziałam żartobliwie i wróciłam do oglądania serialu.

- Co jeśli on myśli tak samo? - zaśmiała się zadając to retoryczne pytanie.

*

Layla wparowała do mojego pokoju niczym torpeda i rzuciła we mnie poduszką, - Wstawaj nieudaczniku. Zarząd dzwonił już szósty raz w tym miesiącu, macie problemy w firmie. - przysięgam, że Ja ją kiedyś zabije.

- Layla, kochana siostrzyczko, spierdalaj. - warknąłem obracając się na drugi bok. Rudowłosa wywróciła oczami i wylała na moją głowę wodę z wazonu na kwiaty, natychmiast podniosłem się z ochotą mordu własnej siostry.

- Zabiję cię. - syknąłem chwytając dziewczynę za rękę, - Przysięgam, że cię zabiję. - powtórzyłem i wyprowadziłem ją ze swojego pokoju.

- W porządku, ale pierw ubierz się i rusz do pracy bo jeszcze kilka tygodni i będziemy musieli wrócić do Clarksville na stare śmieci. - wywróciła oczami i ruszyła w stronę kuchni. Wziąłem głęboki wdech próbując się uspokoić. Siostra miała rację, mamy kłopoty w firmie. Nie są one poważne, ale jednak są i trzeba coś z tym zrobić. Udałem się do łazienki pod szybki prysznic. Ostatnie tygodnie poświęciłem na seks, dobry alkohol i siłownię. Po uganianiu się za tą upartą blondynką, musiałem dać sobie czas by wrócić do formy. Od praktycznie połowy grudnia robię wszystko, by na nowo ją w sobie rozkochać. Ale ona się zmieniła, co prawda dalej wygląda tak samo, ale jest inna. Bardziej rozważna, ostrożna i taka, dorosła.

Po prysznicu udałem się prosto do firmy, trzeba było zrobić porządek w papierach i poukładać zaległe sprawy z zarządem. Westchnąłem na samą myśl rozmowy z tymi gamoniami.

- Panie prezesie, ma pan za pół godziny kolejną rozmowę. - Amanda wychyliła się zza drzwi mówiąc spokojnym tonem, uśmiechnąłem się lekko.

- Przynieś mi kawy proszę. - mruknąłem w jej stronę, a dziewczyna natychmiast zniknęła sprzed moich oczu. Po kilkunastu minutach postawiła na biurku filiżankę z czarną kawą, spojrzałem na nią i skinąłem głową na znak, że dziękuję. Sekretarka wyszła pośpiesznie

*

Praktycznie wbiegłam do dużego biurowca, byłam spóźniona, cholernie spóźniona. Jeżeli przez moje dwudziestominutowe spóźnienie nie dadzą mi szansy, przysięgam, że wyskoczę przez okno. Dosłownie wbiegłam do windy a gdy znalazłam się przed biurem prezesa podeszłam do kobiety siedzącej za biurkiem.

- Dzień dobry, jestem.. - kobieta nawet nie uniosła wzroku, - spóźniona. - przerwała mi. Wzięłam głęboki wdech, spojrzała na mnie z dołu przypatrując się uważnie. - Ma pani szczęście, że szef nie wyszedł dziś wcześniej. - mruknęła w moją stronę i wskazała ręką drzwi po swojej prawej stronie. - śmiało. -dodała i wróciła do swoich zajęć.

Poprawiłam szybko swoje blond włosy modląc się w środku by wszystko poszło tak jak trzeba. Trochę odwagi. - mruknęłam sama do siebie. Zastukałam cicho w duże, bogato zdobione drewniane drzwi i weszłam do środka.

- Przepraszam za spóźnienie ale.. - urwałam gdy zobaczyłam kto siedzi za biurkiem. Brunet podniósł się z krzesła na mój widok, moje ciało zostało sparaliżowane. Wszystkiego bym się spodziewała, ale nie tego. - Co ty tutaj robisz? - spytałam. Jamie przeczesał dłonią włosy, - Pracuje. - odchrząknął mierząc mnie z góry do dołu. Jak głupie pytanie, właśnie zadałam?

- Ładnie dziś wyglądasz. - powiedział robiąc krok w moją stronę, zagryzłam dolną wargę i spojrzałam na chłopaka, który wciąż się we mnie wpatrywał. Jego włosy były ładnie zaczesane do tyłu a garnitur idealnie leżał na jego ciele, wyglądał... pociągająco.

- Dzięki. - mruknęłam podając mężczyźnie teczkę ze swoimi papierami, Jamie uśmiechnął się lekko po czym otworzył ją i zaczął przeglądać papiery. Dosyć długo przyglądał się mojemu CV, co zaczynało mnie niepokoić.

- Możesz zacząć od jutra. - odłożył teczkę na biurko i uśmiechnął się lekko. Wypuściłam powietrze z płuc i odwzajemniłam uśmiech. Najkrótsza rozmowa o pracę w moim życiu.

- Dziękuję. - Stevens poprawił nerwowo garnitur, wyglądał jakby się stresował co było dosyć komiczne. - Może, chciałabyś się spotkać na kawie? Mógłbym ci opowiedzieć jak kiedyś.. - przerwałam mu.

- Dlaczego wciąż starasz się sprawić, by moja pamięć wróciła? - pytanie najwyraźniej wyprowadziło go z równowagi, zmarszczył brwi i przyglądał się pytająco. Jednak to pytanie było właściwym pytaniem, odkąd dowiedziałam się prawdy ciągle słyszę "kiedyś to, kiedyś tamto". Wydawałoby się, że bardziej zależy mu na tym by moja pamięć wróciła, niż na tym by mnie poznać jaka jestem teraz. - Rozkochałeś mnie w sobie gdy miałam szesnaście lat, co ci mówi, że nie dasz rady zrobić tego znowu? - uniosłam kącik ust do góry i obracając się na pięcie ruszyłam do wyjścia.

- Ana. - usłyszałam za swoimi plecami, z satysfakcją wymalowaną na twarzy obróciłam głowę by na niego spojrzeć. - Umowa stoi.

Tragedia, właśnie tak rozpoczyna się tragedia. - pomyślałam nie wierząc w to, co powiedziałam.

Nawet nie macie pojęcia jak ciężko pisało mi się ten rozdział, nie miałam pojęcia, że fabuła mojej książki tak bardzo się zmieni.

Jednak oto jest!

A jak w szykujecie się do wakacji? Myślicie, że ich deal wywoła więcej kłopotów niż dobrego? Piszcie koniecznie!

Wasze głosy i komentarze zachęcają mnie do publikowania także, liczę na was!

Drugi Raz "The things we lost"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz