Odłożyłam papiery na bok uruchamiając ekspres do kawy, było coś około siódmej czterdzieści dwie a mój dzień zaczął się dokładnie dwie godziny temu. Nie miałam pojęcia, że praca w biurze może być tak wyczerpująca. Ciągłe spotkania i zawalanie nas papierami, stało się dla mnie codziennością. Dzisiaj jest piątek, więc skończę pracę przed tym jak zajdzie słońce, co jest dobrą wiadomością.
- Jak mija ci pierwszy miesiąc w pracy? - Liam uśmiechnął się do mnie zalewając sobie herbatę, był przystojnym blondynem, który często pomagał mi z papierami. Pracowałam jako sekretarka, więc musiałam wiedzieć praktycznie wszystko. Nawet nie zauważyłam kiedy wszedł do naszej kuchni dla personelu.
- Przyzwoicie. - Odpowiedziałam. Mężczyzna spoglądnął na moje papiery, podrapał się po szyi i spojrzał na mnie z politowaniem. Kilka lat temu sam był na moim miejscu, więc zdawał sobie sprawę czym muszę się teraz borykać.
- Nie wyjdziesz stąd przed siódmą, jeśli chcesz to wszystko zrobić dzisiaj. A z tego co wiem, Jamie chce dostać te papiery przed lunchem. - westchnęłam. Praca w tej firmie jest ciężka, nie przeszkadza mi pracowanie dla kogoś znajomego jednak myślałam, że będziemy się widywać z Jamiem częściej i mniej oficjalnie. Stevens woła mnie, jak chce kawy albo uzupełnione papiery. - Zrobię je za Ciebie, pod jednym warunkiem. - Głos blondyna wyrwał mnie z zamyśleń. Uniosłam brwi do góry czekając na warunek, który miał mi postawić. - Pójdziesz ze mną na imprezę.
Zaśmiałam się nerwowo i po głębszym przemyśleniu pokiwałam twierdząco głową, - Zgoda ale nie myśl sobie, że to randka. - Odgarnęłam włosy z twarzy uśmiechając się do chłopaka.
- Jeszcze będziesz mnie błagać o randkę. - Puścił mi oczko i zabierając moje papiery wyszedł z kuchni dla personelu. Skoro ma zamiar zrobić to za mnie, to niby dlaczego miałabym się nie zgodzić.
Dzień minął mi szybko skoro nie musiałam zbyt dużo pracować. Zrobiłam porządek w papierach i posegregowałam je alfabetycznie, Miranda już dawno mnie o to prosiła ale ciągle miałam mnóstwo papierów. Poza tym, lubiłam zajęcia które wymagały ode mnie spokoju i skupienia, mogłam się wtedy wyciszyć a czas płynął mi dość szybko. Około trzeciej stwierdziłam, że skoro Liam zajmie się papierami to na spokojnie mogę iść do domu i cieszyć się weekendem.
Weszłam do szatni i zaczęłam szukać swojej kurtki wśród ogromnej ilości innych, za dokładnie 10 minut mam ostatni bezpośredni autobus do domu. Więc dobrze by było, żebym ją znalazła by nie biec na przystanek z prędkością światła. Gdy w końcu zauważyłam swoją kurtkę sięgnęłam po nią, jednak w tym samym momencie poczułam zimne dłonie, które wsunęły się pod moją koszulę. Pisnęłam i odwróciłam się szybko a przed moimi oczami ukazał się widok uśmiechniętego bruneta. Westchnęłam odgarniając włosy z twarzy.
- Cześć blondi. - zagryzł dolną wargę po czym wcisnął moje ciało za kurtki opierając mnie tym samym o ścianę, nabrałam powietrze w płuca gdy jego ręce ponownie wylądowały na moich biodrach a twarz bruneta znalazła się niebezpiecznie blisko mnie.
- Dzień dobry panie prezesie. - wydukałam kładąc swoje dłonie na jego przedramieniach, Jamie zaśmiał się pod nosem. - proszę wybaczyć, ale śpieszę się na autobus. - próbując się wyswobodzić z jego objęć mruknęłam, jednak Stevens nie dawał za wygraną. Ubrany w elegancki garnitur wpatrywał się we mnie jak w obrazek. Chwycił mój podbródek w swoje palce i lekko go ścisnął.
- Chcę ci coś pokazać. - spojrzałam na niego zdziwiona. - nie licz na to, że możesz odmówić. - dodał odgarniając moje włosy z twarzy. Jamie Stevens proszę państwa, jak zwykle arogancki i pewny siebie, prychnęłam na jego słowa i przez chwilę milczałam. Bez sensu byłoby się nie zgadzać bo wszyscy dobrze wiemy, że tak czy inaczej on postawi na swoim.

CZYTASZ
Drugi Raz "The things we lost"
RomansaAna ścisnęła moją dłoń mocniej i spojrzała na mnie smutnym wzrokiem. - jeśli wrócisz martwy, zabiję Cię. - powiedziała całkiem poważnie. Wyglądała na wystraszoną, jedną dłoń miała splecioną z moją a druga delikatnie dotykała czarnego pistoletu, któr...