9

32 7 2
                                    

Dziewczyna cały wieczór przyglądała się swoim starym znajomym i zadawała im przeróżne pytania. Wydawała się być zażenowana zaistniałą sytuacją, bo cały czas skubała swoje paznokcie i poprawiała bransoletki na ręce jak to miała w zwyczaju, gdy coś jej nie pasowało. Wcale się jej nie dziwię, nagle pojawił się w jej życiu ktoś kto postanowił zaburzyć względny porządek. Tą osobą oczywiście byłem ja, ale jak mógłbym trzymać się od niej z daleka. Była najpiękniejszą kobietą, która stanęła na mojej drodze. Iskry w jej niebieskich oczach nigdy nie gasły, a blond włosy dodawały dziewczynie delikatności i uroku. Była, jest i będzie miłością mojego życia, nawet jeśli będę musiał dać jej odejść. - myślę.

Szliśmy teraz w stronę rezydencji Brooksów, dochodziła trzecia w nocy. Kto by pomyślał, że dotrwa do tej godziny po takich przeżyciach.

- Więc, należałam do gangu? - skrzywiła się lekko, zaśmiałem się i zaprzeczyłem kręcąc głową.

- Nie, to ja należałem do gangu. - poprawiłem ją. - głównie kradliśmy auta, przemycanie i sprzedaż narkotyków. Ty byłaś inna, nie pakowałaś się w to gówno, poza tym tak czy inaczej bym ci na to nie pozwolił. - dodałem przyglądając się dokładnie blondynce. Dziewczyna westchnęła, zatrzymała się i uważnie zaczęła mi się przyglądać.

- Jak to się stało? - zmarszczyłem brwi, - wypadek. - dodała widząc moją zmieszaną minę. Zagryzłem dolną wargę. Podszedłem do blondynki odgarniając jej blond włosy z twarzy.

- Wracaliśmy z urodzin naszej wspólnej znajomej. Ty i ja, trochę się posprzeczaliśmy, później w aucie wybuchła awantura, powiedziałem o trzy słowa za dużo. Nie zauważyłem ciężarówki jadącej z naprzeciwka, wpadliśmy w poślizg i stało się. - Maise stała wpatrzona we mnie, pokiwała lekko głową z niedowierzaniem. Wyglądała teraz tak niewinnie, mógłbym przysiąc, że marzy tylko o tym by móc cofnąć czas.

- Co powiedziałeś? - spytała a przed moimi oczami pojawił się obraz sprzed dziesięciu lat, zapłakana blondynka, która dowiedziała się najgorszej prawdy o swoim ukochanym.

- Że cię nie kocham. - skłamałem i potarłem o siebie zmarznięte dłonie, - Ale Mais, - dziewczyna przerwała mi oburzona.

- Nie nazywaj mnie tak, moim prawdziwym imieniem jest Ana. Na razie się tego trzymajmy. - pokiwałem głową ze zrozumieniem. Dziewczyna wzruszyła ramionami i wsadziła ręce do kieszeni swojej kurtki. Zrobiłem krok do przodu. Biorąc głęboki wdech chwyciłem jej podbródek w swoje palce i ścisnąłem go lekko. Uśmiechnąłem się lekko, gdy wzdrygnęła się na mój dotyk. Momentalnie zacisnęła wargi w wąską linię, wyglądała tak samo mimo upływu lat. W dalszym ciągu, miała to ciekawskie spojrzenie które doprowadziłoby każdego do szaleństwa. Jej zielone oczy wpatrywały się we mnie i najwyraźniej czekały na jakiś ruch, swoją drugą ręką odgarnąłem blond włosy z jej szyi a gdy nasze usta spotkały się ze sobą, dziewczyna wydobyła z siebie ciche mruknięcie. Jej ręce powędrowały prawie natychmiast w moje włosy, ciągnąc delikatnie za końcówki. Oparłem drobne ciało kobiety o pobliskie auto, wbijając się mocniej w jej usta. Ana przygryzła delikatnie dolną wargę i przerwała pocałunek, jakby zorientowała się, że robi coś złego i niedozwolonego.

- Nie możesz mnie tak ciągle całować.. - dziewczyna wydusiła z siebie oburzona, zaśmiałem się cicho na jej słowa. - Nie możesz. - dodała po chwili i odepchnęła mnie od siebie. Co za cholernie uparta cnotka.

- Straszna z ciebie cnotka. - wywróciłem oczami patrząc na nią. Brooks uniosła brwi do góry i uderzyła mnie w ramię.

- Przynajmniej nie rozstawiam przed tobą nóg, jak reszta. - mruknęła idąc przed siebie, uśmiechnąłem się chytrze. Chyba czas ją oświecić. -Pomyślałem.

Drugi Raz "The things we lost"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz