8

43 7 6
                                    

- Jak się spało? - gdy Jamie zauważył, że uchyliłam oczy od razu zwrócił się w moją stronę. Przetarłam powieki i posłałam mu lekki, lecz niezręczny uśmiech.

Po wczorajszym zajściu w ciszy wypiliśmy herbatę i od razu poszliśmy spać. Bruneta musiały okropnie boleć plecy po całej nocy w moim fotelu. Nad ranem uzgodniliśmy, że skoro oboje jedziemy na święta do rodzinnego miasta, możemy się zabrać razem. Na wstępie zaznaczę, że wsiadłam do jego auta tylko i wyłącznie dlatego, że nie miałam ochoty ciągnąć się ponad 12 godzin pociągami.

- Rozumiem, że z powrotem też będziesz chciała się ze mną zabrać? - powiedział pewnie i zmienił bieg.

- Skąd takie wnioski? - spytałam. Chłopak zmarszczył brwi i spojrzał na mnie, oczywiście że miałam zamiar z nim wracać. Ale dlaczego by się nie podrażnić z kimś, kto ma za wysokie ego. Chłopak wzruszył nagle ramionami a na jego twarzy pojawił się chytry uśmiech.

- Porozmawiajmy lepiej o tym, co się wydarzyło wczoraj. - gdy wypowiedział to zdanie, moje poliki zaczęły płonąć. - Zgaduję, że spodobała ci się ta niezręczna sytuacja. - mruknął w moją stronę. Wywróciłam oczami i poprawiłam się na fotelu, miałam ochotę uciec z auta i nigdy do niego nie wracać.

- Cokolwiek wczoraj się wydarzyło, było wynikiem dużej ilości alkoholu i moich tabletek ziołowych, które najwyraźniej mają efekt uboczny i sprawiają, że przestaje trzeźwo myśleć. - powiedziałam odważnie. Jamie zaśmiał się pod nosem i spojrzał na mnie z rozbawieniem, - Twoje drobne dłonie zaciskające się na mojej szyi oraz odwzajemnienie pocałunku, mówi mi raczej co innego. - wzięłam głęboki oddech, cholerny brunet i jego pewność siebie coraz bardziej mnie denerwowała, zerknęłam w swój telefon. Obstawiam, że do Clarksville dojedziemy dopiero na kolację. Spojrzałam na Jamiego i zaczęłam mu się przyglądać, miał na sobie siwą bluzę i zwykłe czarne jeansowe spodnie. Trzeba przyznać, że wyglądał dobrze. Nawet całkiem dobrze. -Powiedziałam sama do siebie i przygryzłam górną wargę. Nie, jedno wielkie kategoryczne nie. Ani nie jesteśmy ostatnimi ludźmi na świecie ani nie postradałam zmysłów. Skarciłam samą siebie w myślach po czym zaczęłam wpatrywać się w obiekty za oknem, które mijaliśmy.

*

Zatrzymaliśmy się przed dużym białym domem, śnieg delikatnie oprószył podjazd dodając urokowi budynku. Z kominka ulatniał się ciemno szary dym. Zgaduję więc, że moi rodzice czekają na mój przyjazd.

- Stresujesz się. - Jamie stwierdził, spojrzałam na niego i założyłam czapkę na głowę. - Chodź, wezmę twoją torbę i odprowadzę pod drzwi. - dodał po chwili a ja bez żadnego protestu zgodziłam się lekko kiwając głową. Nie miałam ochoty rozmawiać ze swoimi zakłamanymi rodzicami, jednak święta to święta, powinno się je spędzać z rodziną. Jeżeli więc Jamie chciał mi dać wsparcie, to niby dlaczego miałabym je odrzucić.

Gdy wysiedliśmy z auta powolnym krokiem podeszłam pod drzwi domu swojego dzieciństwa. Wyciągnęłam rękę z kieszeni i zapukałam dwa razy w duże drewniane drzwi, pod dłuższej chwili lekko osiwiała już kobieta pojawiła się przed nami. Jej twarz wyraźnie pobladła gdy zobaczyła, że Jamie stoi obok mnie i trzyma moją torbę w swoich dłoniach.

- Maise kochanie, właśnie czekamy na ciebie z kolacją. - jak gdyby nigdy nic zwróciła się do mnie, po chwili jednak przeniosła swój wzrok na bruneta. Oczy mojej rodzicielki momentalnie wypełniły się nienawiścią, założyła ręce na piersi. - Nie mało ci problemów, Stevens? - spytała chłopaka, Jamie zaśmiał się pod nosem i postawił torbę obok framugi drzwi.

- Ciebie też dobrze widzieć Lindo. - odpowiedział. Relacja jaką miał Jamie z moją matką wydawała się, bardziej niż okropna. Brunet przeniósł swój wzrok na mnie. Delikatnie puknął mój nos swoim palcem wskazującym. - Wesołych Świąt, Ana. - mruknął w moją stronę i udał się wprost do auta. Gdy wypowiedział to imię powietrze zatrzymało się w moich płucach.

Drugi Raz "The things we lost"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz