Chłopak dosyć zwinnie wszedł do pokoju, stanął przede mną i uśmiechnął się na widok mojej kurtki. - Widzę, że znalazłaś stare wdzianko. - przygryzł dolną wargę, lustrując mnie dokładnie. Gdy jego wzrok spoczął na mojej kitce, podszedł i jednym ruchem dłoni rozpuścił moje blond włosy.
- Odwal się. - syknęłam odtrącając jego rękę, po czym związałam ponownie włosy. - Nie mogłeś wejść normalnie przez frontowe drzwi? - spytałam owijając szalik wokół szyi.
- Może i mamy po 26 lat Ana, ale zasady się nie zmieniły, nie tutaj. - mruknął otwierając okno, wywróciłam oczami na jego słowa. Zaczynam go podejrzewać o zmowę, z moim bratem.
- Chcesz mnie wyrzucić przez okno? - spytałam widząc jak chłopak ostrożnie wychodzi przez nie i po pergoli schodzi na dół.
- Nic podobnego, a teraz złaź. - powiedział zniecierpliwiony. Nerwowo poprawiłam kurtkę po czym ostrożnie zaczęłam schodzić na dół.
- Nawet nie masz pojęcia, jaki mam teraz świetny widok na twój tyłek. - Jamie mruknął w moją stronę, mogłam wyobrazić sobie jego chytry uśmieszek na twarzy.
- Ale z ciebie świnia. - odburknęłam gdy znalazłam się już obok niego, chłopak oblizał usta i puścił oczko w moją stronę.
- Nie bądź dziecinna Ana, jeszcze będziesz chciała, żebym.. - poczułam jak rumieńce pojawiają się na mojej twarzy. - Żebyś co? Przeleciał mnie? Szczerze wątpię, jeszcze bym się bała, że się czymś zarażę. - odpyskowałam mu, Jamie zacisnął szczękę i złapał mnie za moje przedramię lekko je ściskając.
- Nie prowokuj mnie, dobrze wiesz, że to tylko kwestia czasu. - mruknął do mojego ucha. Przełknęłam głośniej ślinę, nie wierzę własnym uszom. Już miałam mu odpyskować gdy nagle poczułam, jak na moją głowę brunet wsuwa kask. Zmarszczyłam lekko brwi, jednak gdy ujrzałam czarny połyskujący motor wiedziałam co się święci. Gdy Jamie siedział już na swoim miejscu czekał na to, aż usiądę za nim. Niepewnie wślizgnęłam się na pojazd czując się przy tym naprawdę niepewnie, skrzywiłam się.
- Wiesz, że musisz się mnie złapać by nie spaść? - mruknął chwytając moje dłonie i kładąc je sobie na brzuchu. Mogę śmiało stwierdzić, że torturowanie mnie sprawia mu niezwykłą przyjemność.
- Jedź już. - nakazałam zaciskając palce na jego skórzanej kurtce, w bocznym lusterku mogłam zauważyć jak chytry uśmiech wkrada się na jego buzię.
W momencie kiedy Jamie ruszył z miejsca, moje serce stanęło w miejscu. Adrenalina rozlała się po całym moim ciele powodując przy tym nieprzyjemny dreszcz.
Po półgodzinnej przejażdżce wyjechaliśmy za miasto i znaleźliśmy się po zachodniej części Clarksville, której ludzie mojego pokroju zapewne nigdy nie odwiedzali. Podjechaliśmy pod obskurny ciemnoszary dom, który otoczony był brązowym ogrodzeniem a na podjeździe stały takie same motory jaki miał Jamie. Zsiedliśmy z pojazdu, ściągnąwszy swój kask moja gumka od włosów pękła, przez co moje długie loki opadły na moje ramiona.
- Witaj w domu. -Jamie mruknął, odłożył nasze kaski na motor i chwytając mnie za moje przedramię wprowadził do budynku.
*
- Maise napisała, że wszystko okay i jutro wraca do Nowego Jorku. - Kassie mruknęła do mnie gdy robiłem jej już trzecią porcję popcornu, matko ile ona pożera pieniędzy, mojego zdrowia i jedzenia.
- W dalszym ciągu nie podoba mi się to, że pojechali tam razem. Ona go na dobrą sprawę nie zna. - zacisnąłem pięści na samą myśl, że ten sukinsyn mógł tknąć moją blondynkę. Siostra wywróciła oczami i zabrała mi miskę, gdy tylko usiadłem obok niej.
- Zachowujesz się, jakby była twoją własnością. A nawet nie masz jaj, by jej powiedzieć, co do niej czujesz. - w pewnym sensie, brunetka miała rację. Gdybym nie bawił się w idiotyczne podchody, Maise już dawno byłaby moja. Jednak poczucie, że mógłbym zniszczyć naszą przyjaźń było zbyt duże.
- Oho.. - Kassie złapała się za głowę, gdy odczytała kolejnego smsa. Zmarszczyłem brwi i spojrzałem na nią pytająco.
- Co jest? - pytam nerwowo, moja siostra milczy i sięga po kieliszek z winem, który stał na stoliku obok niej. - Kassie do cholery.. - mówię na co dziewczyna patrzy na mnie z lekkim smutkiem w oczach.
- Przykro mi braciszku, ale najwyraźniej Jamie był szybszy. - podaje mi telefon, na którym widnieje krótka wiadomość.
" Może i dobrze całuje, ale jest dupkiem. Opowiem ci resztę jak przyjadę. xx"
Czuję, jak wszystkie mięśnie w moim ciele spinają się. Oddaje Kassie telefon i bez słowa udaję się w stronę swojego pokoju. No chyba. Kurwa. Nie.
*
Gdy przekroczyłam próg drzwi zobaczyłam ludzi, których spotkałam w barze wszyscy uśmiechnęli się na nasz widok. Mieszkanie w środku wyglądało na schludne, na środku salonu stała nieduża choinka, na której wisiały zdjęcia. Mieszkanie było pomalowane na ciemno szary kolor, ściany podpierały skórzane czarne kanapy a obok nich leżały skrzynki z piwem i słodkimi napojami. Zanim zdążyłam przywitać się ze wszystkimi, rudowłosa dziewczyna podeszła do mnie i objęła mnie tak mocno, że poczułam jak moje wszystkie wnętrzności wychodzą mi uszami. - Pewnie mnie nie pamiętasz ale jestem Alice, przyjaźniłyśmy się razem z Kelsey. - powiedziała na co pokiwałam głową. Na jej słowa nagle miny wszystkich zrzedły a dziewczyna uderzyła się w czoło tak jakby zorientowała się, co powiedziała.
- Jesteś taką idiotką, Alice. - jeden z mężczyzn wstał i wyszedł z mieszkania trzaskając przy tym drzwiami.
- Ktoś kiedyś musi ci obić twoją piękną porcelanową buźkę, Alice. - Dave, który także znajdował się w tym gronie wysyczał zły i także wyszedł z mieszkania. Zmarszczyłam brwi rozejrzałam się po pokoju, zagryzłam dolną wargę po czym zadałam to niezręczne dla mnie pytanie.
- Kim była Kelsey? - spytałam Jamiego, wyraz jego twarzy mówił wszystko. Brązowe oczy kipiały złością a szczęka chłopaka była mocno zaciśnięta, oblizał usta i chwycił mój nadgarstek tak mocno, że dosłownie czułam jak miażdży mi kość. Usadził mnie na kanapie obok siebie i puścił moją rękę.
- Słuchaj. - zaczął na co od razu mu przerwałam. Mam już dosyć wyjaśnień, niech ktoś mi chociaż raz opowie wszystko od początku do końca.
- Żadnych kłamstw Stevens. - powiedziałam na co brunet zagryzł dolną wargę, tak jakby zastanawiał się czy aby na pewno powinien odpowiedzieć na moje pytanie.
- Kelsey była twoją najlepszą prz
yjaciółką i dziewczyną Dave'a. Jechali z nami autem, Dave był zalany a Kelsey wzięła coś, czego nie powinna brać. Nie przeżyła wypadku, Ana. -
gwałtownie nabrałam powietrza do płuc, po czym powoli je wypuściłam. Sam fakt, że ktoś zmarł podczas tego wypadku złamał moje serce.
- Przykro mi. - mruknęłam niezręcznie nie wiedząc, co tak naprawdę mam powiedzieć. Brunet uśmiechnął się do mnie delikatnie i złapał moją rękę, zmarszczyłam brwi zabierając swoją dłoń. Rozumiem, że stara się mnie wesprzeć ale to wcale nie pomaga.
- Chcesz pooglądać zdjęcia gdy byliśmy młodzi? - blondynka, która siedziała naprzeciwko nas uśmiechnęła się szeroko w moją stronę. Pokiwałam głową odwzajemniając jej uśmiech i właśnie tak, zaczęła się moja podróż po przeszłości o której kompletnie nie miałam pojęcia.
Trochę mnie nie było ale wracam z nowym rozdziałem!
Jak wam się podoba powrót Any do rodzinnego miasta, coś was zaskoczyło? :D

CZYTASZ
Drugi Raz "The things we lost"
RomansaAna ścisnęła moją dłoń mocniej i spojrzała na mnie smutnym wzrokiem. - jeśli wrócisz martwy, zabiję Cię. - powiedziała całkiem poważnie. Wyglądała na wystraszoną, jedną dłoń miała splecioną z moją a druga delikatnie dotykała czarnego pistoletu, któr...