7

34 6 5
                                    

Poranki są najgorsze, w szczególności te gdzie budzisz się całkiem sama i nie masz pojęcia kim jesteś. Wczorajsze wydarzenia odtwarzały się w mojej głowie niczym slajdy. Westchnęłam i związałam włosy na czubku głowy, jest ósma więc za niedługo powinnam być w pracy, co niestety zajmie mi wieczność. Dotarcie z Manhattanu na Brooklyn o tej porze dnia, równa się z cudem. Jednakże jeżeli nie teleportuje się w jakiś sposób do pracy, będę zmuszona zbierać groszówki z ulicy. Chwyciłam swoje rzeczy i jak najszybciej chciałam przeniknąć przez mieszkanie Jamiego do windy, niestety moje życie jest koszmarem.

- Chciałaś wyjść bez pożegnania? - mężczyzna stał oparty o blat i popijał kawę, garnitur który miał na sobie idealnie podkreślał jego sylwetkę.

- Nie pierwszy raz. - mruknęłam - Zgaduję, że mój brat już dawno się stąd ulotnił? - spojrzałam na kartkę leżącą na stole, widniało na niej moje imię napisane bardziej niż niechlujnie. Jamie pokiwał głową, podał mi filiżankę z kawą. Zaczął przeglądać swój telefon.

- Moja siostra odwiezie cię do pracy, ja niestety mam spotkanie. - powiedział. Zmarszczyłam brwi i próbowałam rozszyfrować co on właściwie sobie myśli. Wczoraj spłynęła na mnie fala nie oczekiwanej przeze mnie prawdy, a on zachowuje się, jakby żadna taka sytuacja nie miała miejsca. Co prawda nie oczekuje od niego używania szarych komórek, których nie ma. Jednak czasem mógłby spróbować udawać, że nie jest takim dupkiem na jakiego wygląda. Odstawiłam kubek na stół.

- Nie chcę twojej kawy a szczególnie nie chcę, by twoja siostra odwoziła mnie do pracy. Nie myśl sobie, że możesz mną dyrygować. - uśmiech momentalnie pojawił się na jego twarzy. - Co cię tak śmieszy?

- Zabawne, jak w ciągu sekundy z opanowanej kobiety, przekształcasz się w blondynkę, którą poznałem jak miałem siedemnaście lat. - mruknął chwytając mój podbródek. On sobie chyba żartuje, odtrąciłam jego rękę.

- Trzymaj się ode mnie z daleka. - Chrząknęłam gdy kroczyłam w stronę windy. Cała ta znajomość zaczynała mnie irytować a fakt, że rodzice oszukiwali mnie od samego początku zżerała mnie od środka. Czułam się tak, jakby ktoś wszedł nieproszony do mojego życia. I szczerze mówiąc, myślę, że wolałabym żyć w błogiej nieświadomości. Niż wiedzieć, że gdzieś ktoś, przez siedem długich lat wiedział co się stało i nie raczył mi tego powiedzieć. Zgaduję, że świat jest bardziej zagmatwany niż myślałam.

*

Kassie wpatrywała się we mnie już od długich czterdziestu minut. Jeszcze nigdy nie widziałam jej tak poważnej, nie tknęła nawet herbaty, którą jej zrobiłam. Dziewczyna zagryzła dolną wargę marszcząc brwi, dzięki Bogu, jakaś oznaka życia.

- Kurwa. - wydusiła z siebie w końcu i momentalnie podniosła się z krzesła, wyglądała komicznie. - Kocham cię Mais, ale to jest popieprzone. - usiadła i spojrzała na mnie, pokiwałam potwierdzająco głową podpierając się na łokciach.

- Najgorsze jest to, że nie miałam pojęcia o dawnej sobie. - dziewczyna westchnęła na moje słowa a po chwili jej oczy rozbłysły. - Znam ten wzrok i mówię nie. - podniosłam się i zaczęłam przecierać szklanki za barem.

- No weź, co może się stać. - spytała. No nie wiem Kassie, może we wszystkim chodzi po prostu o to, że ja naprawdę nie mam ochoty na żadne gierki z tym człowiekiem. Na samą myśl o tym, że mogę go znowu spotkać robi mi się niedobrze i skręca mnie w żołądku.

- Okay. - powiedziałam nagle po czym ugryzłam się w język. - Znaczy, nie. - poprawiłam się i odstawiłam szklanki na bok. Brunetka zaśmiała się i narzuciła na siebie płaszcz.

- Jutro jedziesz do rodziców i zgaduję, że on też tam będzie. - Zaczęła, - po prostu pozwól mu na to, żeby ci coś opowiedział. - skończyła i pocałowała mnie w policzek.

Drugi Raz "The things we lost"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz