- Czas start. - mruknęła Camila, wpuszczając brunetkę do swojego pokoju.
- Camz, ja naprawdę nie chciałam, żeby tak wyszło. - zaczęła starsza. - Nigdy nie chciałam, żebyś odeszła.
- Musiałam odejść, Lauren. - wtrąciła się młodsza.
- Mogłyśmy rozwiązać to w inny sposób.
- Owszem, mogłyśmy, ale bałaś się reakcji Simona. Bałaś się, że nas wywali.
- Tak, bałam się. - przyznała. - Ale zrozumiałam, że zespół to nie wszystko. Teraz wiem, że to ty jesteś dla mnie najważniejsza, a kariera to tylko marny dodatek.
- Wiesz, dlaczego zniknęłam? - zapytała, zakładając nogę na nogę. - Tak bardzo cię kochałam, że już nie mogłam na ciebie patrzeć. Nie mogłam znieść twojego widoku. Jak uśmiechałaś się przed kamerami i udawałaś, że wszystko jest w porządku. A kiedy byłyśmy same, przepraszałaś mnie. Mówiłaś, że nie dasz rady i że możemy jeszcze poczekać.
- Wiem, że to było złe. Powinnam postąpić inaczej. Naprawdę mi przykro.
- Mi też jest przykro. Przykro mi, że cię spotkałam. Było łatwiej, kiedy nie było cię przy mnie. - utkwiła wzrok w widoku za oknem.
Nastała chwila ciszy. Lauren bała się powiedzieć cokolwiek, a Camila wolała milczeć, niż powiedzieć za dużo.
- Pamiętasz te wszystkie pytania o nas?
- Tak. - odparła starsza, wracając pamięcią do konkretnych wywiadów.
Wtedy powiedzenie 'nie łączy nas nic poza przyjaźnią' było takie proste. Zaprzeczanie stało się nawykiem. Nie sądziła jednak, że te słowa z każdym kolejnym razem raniły Cabello coraz bardziej.
- Ile razy kłamałyśmy? Pięć? Dziesięć? A może to wcale nie były kłamstwa. Może seks nie zalicza się czegoś więcej niż przyjaźni.
- Nie mów tak. Dobrze wiesz, że to nie był tylko seks. - zaprzeczyła brunetka.
- Już nic nie wiem, Lauren. Wszystko mi się miesza. Nie wiem, co było między nami i czy mogło to przetrwać.
- Mogło, ale wszystko zjebałam. - ukryła twarz w dłoniach.
- Nie zaprzeczę. - mruknęła młodsza. - Ale to nie tak, że obwiniam cię za wszystko. Ja też zawiniłam. - przyznała niechętnie.
Dużo łatwiej jej było obwiniać Jauregui, niż przyznać, że również popełniła błąd.
- Nie, Camz. To tylko moja wina. - mrugnęła kilka razy, aby powstrzymać przed spłynięciem gromadzące się w kącikach oczu łzy.
Kolejne minuty mijały im w ciszy. Camila nie zwracała uwagi na uciekający czas. Przysłowiowe dziesięć minut, które dała Lauren na rozmowę, dawno minęły. W głębi serca bardzo chciała po prostu posiedzieć w jej towarzystwie. Brakowało jej zapachu dziewczyny, widoku jej zielonych tęczówek i uśmiechu, jakim obdarzała tylko ją. Jednak z drugiej strony nadal odczuwała mentalny ból, patrząc na nią, rozmawiając z nią, czy po prostu słysząc jej głos.
Lauren cieszyła się obecnością brunetki, ale wiedziała, że ta chwila w końcu minie, a ona wróci do rzeczywistości, w której od jakiegoś czasu nie ma Camili. Na powrót będzie spędzać każdą wolną chwilę w samotności, a wśród ludzi będzie udawała, że jest dobrze. Znowu przywdzieje fałszywy uśmiech i da kolejne show.
- Powinnaś już iść. - odparła Camila. - Muszę zadzwonić.
![](https://img.wattpad.com/cover/119670269-288-k943661.jpg)