ROZDZIAŁ 26

504 35 26
                                    

Minutę później przyjechał Rafał, a my zeszłyśmy na dół.

------

Gdy wszłysmy do samochodu przywitała nas reszta. Wszyscy już byli w samochodzie. Liza się nam przedstawiła, a my zrobiłyśmy to samo. Cała drogę śpiewaliśmy do różnych piosenek i rozmawialiśmy o bzdurach. Liza okazała się być super zabawną i miłą dziewczyną. Polubiłam ją i myślę że Ola też. Gdy dotarliśmy na miejsce zauważyłam pozostałe samochody, które musiały tu przyjechać przed nami. Cały "plac namiotowy" znajdował się w lesie, przy samym jeziorze. Nie był to typowy plac namiotowy. Po prostu był to plac, gdzie nie było dużo drzew, bo zostały one wycięte lub wyrwane. Oni pewnie tu już byli. Kilka lub kilkanaście razy. Wokół całego placu było oczywiście mnóstwo drzew. No  w końcu byliśmy w lesie.

Gdy wyszłam z samochodu przywitałam się z resztą ekipy. Przedstawiłam się nie znanym mi osobom i poszłam do samochodu wyciągnąć moje rzeczy. Niektóre namioty były już rozstawione. Zauważyłam palącego Kiśla, więc podeszłam do niego. Stał tam z Florianem i Magdą.

-Część. - powiedziałam wesoło.

-Hejka. - odpowiedział Florian a reszta się tylko przyjaźnie uśmiechnęła.

-Eh.. chciałam zapytać z kim będę dzieliła namiot?

-Myślę że z Olą i Lizą. -odpowiedział mi Rafał, na co się ucieszyłam. Nie chciałam wylądować z Jasiem w jednym namiocie.

A propos Jan Dąbrowski. Nie miałam jeszcze przyjemności go spotkać. Może jednak nie przyjechał?

Niech mop siedzi ze swoją szmatą w domu. Ooops.

Postanowiłam poszukać Oli lub Lizy, by zapytać je gdzie będzie stał nasz namiot. Po chwili znalazłam Olkę przed jakimś namiotem na krześle.

-Oh hej Kaja!- przywitała się ze mną Ola.

-Hejka. Gdzie rozstawimy nasz namiot?- zapytałam, na co ruda wstała i pokazała teatralnie na namiot za nią.

Tak Ola się potrzebowała. Ale szczerze mówiąc.. ładnie jej w rudym.

-Kto go rozłożył?- zapytałam zdziwiona.

-Ja.- odpowiedział wychodzący z namiotu Janek. Nie miał na sobie bluzki. Nie dziwię mu się bo było cholernie gorąco. W dodatku wyglądał niesamowicie.

-Oh. Dzięki.- więcej nie miałam zamiaru powiedzieć. Wciąż byłam obrażona.

Dzięki Bogu Rafał zawołał wszystkich do siebie, przez co przerwał tą niezręczną ciszę między nami, za co w myślach mu bardzo dziękowałam. 

Kocham cię Kiślu!

-Słuchajcie wszyscy! Teraz się podzielimy w pary i każda para dostanie zadanie.- zaczął Rafał.- Ola i Magda, pójdziecie tam na wzgórze i przyniesienie trochę wody. Tam jest kran. Liza, Sylwia, wy ogarniecie tu trochę. Maja i Zuza, wy zrobicie szaszłyki. Kaja i Jasiek, wy pojedziecie do sklepu po coś do popicia i jakieś alko. A reszta idzie po patyki na ognisko.

Już cię nie kocham Kiślu.

Nie mówiłam już nic, nie chciałam wyjść na bachora. Poszłam za Jasiem do samochodu. Przez całą drogę się do siebie nie odzywaliśmy. Do sklepu mieliśmy jakieś 5 km.
Jaś zaparkować przed małym sklepem, jednak nie wysiadł z samochodu. Ja też tego nie zrobiłam. Sama nie wiedziałam czemu. Po prostu miałam takie przeczucie że powinnam zostać w samochodzie. Po chwili ciszy Jaś się odezwał.

-Kaja... wiem że źle postąpiłem ale byłem z.. jestem pieprzonym dupkiem, który myśli tylko i wyłącznie o sobie.- przerwał zastanawiając się chwilę. Ja wiedziałam że to nie dokładnie to co chciał powiedzieć, bo się poprawił. Jednak nie chciałam na niego naciskać. Wystarczyło mi to jako przeprosiny. -Masz prawo umawiać się z kim chcesz i kiedy chcesz a ja nie mam nic do tego.

JAK GDYBY NIC ||| JDabrowskyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz