– Hmm... no to pa – powiedziałem trochę niepewnie do Carrie.
Pomachała mi i wsiadła do samochodu Phila. Zostawiła mnie na parkingu z parasolką. Deszcz był coraz większy, a do tego co chwila podmuchy wiatru wyginały parasolkę w drugą stronę.
Większości samochodów już nie było na parkingu. Szkoda, że nie miałem prawa jazdy. Jeździłbym sobie gdziekolwiek, nie patrząc na pogodę.
Teraz szedłem ulicą w stronę mojego domu. Samochody co chwila przejeżdżały, ochlapując moje buty i nogawki wodą z kałuży. Miałem tego po dziurki w nosie. Dlaczego ta droga była taka beznadziejna?
Nie uszedłem, jednak nawet pięciu minut, kiedy jakiś samochód zatrzymał się trochę za mną. Kierowca zatrąbił. Odwróciłem się.
Czerwona furgonetka.
Bezmyślnie otworzyłem drzwiczki i wskoczyłem do niej, zachlapując siedzenie.
– Hej – powiedział Adrian, przytrzymując mój plecak, kiedy się zapinałem.
– Cześć. – Spaliłem buraka. Nie byłem przygotowany na spotkanie z nim.
Adrian nie odpowiedział. Prowadził w skupieniu. Nic dziwnego, pogoda była przerażająca.
Ja natomiast całym sobą korzystałem z naszego spotkania. Wdychałem jego zapach, ukradkiem spoglądałem na jego żuchwę (nie wiem, czy to normalne). Miałem ochotę spytać go, co robił, ale postanowiłem, że nie będę napastliwy.
– Oliver? – Głos Adriana wybudził mnie z zamyślenia.
– Hm?
– Masz ochotę na ciepły posiłek?
Przytaknąłem. Trochę burczało mi w brzuchu, a w domu nie było za wiele jedzenia. Poza tym mama miała wrócić z zakupami po dwudziestej. Nie miałem pojęcia, czy tata w ogóle dzisiaj przyjedzie do domu.
– Adrian? – zacząłem niepewnie. – Przyjechałeś specjalnie dla mnie?
Adrian z roztargnieniem spojrzał na mnie. Był cały zrumieniony. Odwrócił wzrok na jezdnię.
– Prawdę mówiąc... tak – wymruczał cicho.
Rozparłem się wygodnie na fotelu. On chyba traktował mnie jak dziecko.
Zajechaliśmy do jakiejś małej restauracji. Z początku wyglądała mi na ruderę, ale w środku nie było tak źle.
Zajęliśmy miejsce na uboczu. Restauracja była prawie pusta, przez co kelnerka podbiegła do nas natychmiast. Podała nam menu i uśmiechała się promiennie.
Wymieniliśmy z Adrianem uśmiechy i zaczęliśmy studiować nazwy dań. Ja dość szybko wybrałem rybę z frytkami i herbatę, nie patrząc na moją dietę. I tak nic nie dawała. Zero mięśni.
Adrian też coś zamówił i kelnerka pognała z powrotem.
– No więc... jak tam było w szkole? – spytał Adrian.
– Całkiem okej – oznajmiłem. – Chociaż w-f był bez ciebie beznadziejny – przyznałem.
Adrian roześmiał się uroczo.
– Czyli te uwagi o twoim zadzie są takie ciekawe? – spytał wciąż się śmiejąc.
Kopnąłem go pod stołem, ale również się uśmiechnąłem.
– Carrie też się niepokoiła.
Uśmiech Adriana zgasł. Zacząłem gorączkowo zastanawiać się, dlaczego.

CZYTASZ
One Kiss [Yaoi]
RomanceWyszedłem za kurtynę, a Adrian niespodziewanie przycisnął mnie do siebie. Nie protestowałem. Przez cienką koszulkę czułem jego mięśnie. Miałem ochotę przybliżyć się jeszcze bardziej, by poczuć go od stóp do głowy. Wybiłem sobie ten pomysł z głowy. N...