#11

114 14 5
                                    


– Hmm... no to pa – powiedziałem trochę niepewnie do Carrie.

Pomachała mi i wsiadła do samochodu Phila. Zostawiła mnie na parkingu z parasolką. Deszcz był coraz większy, a do tego co chwila podmuchy wiatru wyginały parasolkę w drugą stronę.

Większości samochodów już nie było na parkingu. Szkoda, że nie miałem prawa jazdy. Jeździłbym sobie gdziekolwiek, nie patrząc na pogodę.

Teraz szedłem ulicą w stronę mojego domu. Samochody co chwila przejeżdżały, ochlapując moje buty i nogawki wodą z kałuży. Miałem tego po dziurki w nosie. Dlaczego ta droga była taka beznadziejna?

Nie uszedłem, jednak nawet pięciu minut, kiedy jakiś samochód zatrzymał się trochę za mną. Kierowca zatrąbił. Odwróciłem się.

Czerwona furgonetka.

Bezmyślnie otworzyłem drzwiczki i wskoczyłem do niej, zachlapując siedzenie.

– Hej – powiedział Adrian, przytrzymując mój plecak, kiedy się zapinałem.

– Cześć. – Spaliłem buraka. Nie byłem przygotowany na spotkanie z nim.

Adrian nie odpowiedział. Prowadził w skupieniu. Nic dziwnego, pogoda była przerażająca.

Ja natomiast całym sobą korzystałem z naszego spotkania. Wdychałem jego zapach, ukradkiem spoglądałem na jego żuchwę (nie wiem, czy to normalne). Miałem ochotę spytać go, co robił, ale postanowiłem, że nie będę napastliwy.

– Oliver? – Głos Adriana wybudził mnie z zamyślenia.

– Hm?

– Masz ochotę na ciepły posiłek?

Przytaknąłem. Trochę burczało mi w brzuchu, a w domu nie było za wiele jedzenia. Poza tym mama miała wrócić z zakupami po dwudziestej. Nie miałem pojęcia, czy tata w ogóle dzisiaj przyjedzie do domu.

– Adrian? – zacząłem niepewnie. – Przyjechałeś specjalnie dla mnie?

Adrian z roztargnieniem spojrzał na mnie. Był cały zrumieniony. Odwrócił wzrok na jezdnię.

– Prawdę mówiąc... tak – wymruczał cicho.

Rozparłem się wygodnie na fotelu. On chyba traktował mnie jak dziecko.

Zajechaliśmy do jakiejś małej restauracji. Z początku wyglądała mi na ruderę, ale w środku nie było tak źle.

Zajęliśmy miejsce na uboczu. Restauracja była prawie pusta, przez co kelnerka podbiegła do nas natychmiast. Podała nam menu i uśmiechała się promiennie.

Wymieniliśmy z Adrianem uśmiechy i zaczęliśmy studiować nazwy dań. Ja dość szybko wybrałem rybę z frytkami i herbatę, nie patrząc na moją dietę. I tak nic nie dawała. Zero mięśni.

Adrian też coś zamówił i kelnerka pognała z powrotem.

– No więc... jak tam było w szkole? – spytał Adrian.

– Całkiem okej – oznajmiłem. – Chociaż w-f był bez ciebie beznadziejny – przyznałem.

Adrian roześmiał się uroczo.

– Czyli te uwagi o twoim zadzie są takie ciekawe? – spytał wciąż się śmiejąc.

Kopnąłem go pod stołem, ale również się uśmiechnąłem.

– Carrie też się niepokoiła.

Uśmiech Adriana zgasł. Zacząłem gorączkowo zastanawiać się, dlaczego.

One Kiss [Yaoi]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz