#14

99 8 4
                                    

Odwróciła się do mnie. Była przerażona.

– Oliver – wyszeptała – nie śpisz.

Usiadłem. Oparłem głowę na kolanach.

– Wiem o tym, co robiłaś dzisiaj – oznajmiłem.

Cofnęła się. Przypominała mi w tej chwili spłoszonego ptaka. Było w tym coś tragicznego.Nic nie mówiła. Pomyślałem, że powinienem jej dać szansę, ale ona nie chciała jej wykorzystać.

– Dlaczego to zrobiłaś? – spytałem z żalem. Cały drżałem.

Cały niestabilny świat legł w gruzach. I co gorsze – nie było niczego, co mógłbym po nim pozbierać.

– Ojciec się załamie. – Prawie płakałem. Byłem pewny, że jestem czerwony. – Przecież tak cię kocha.

– Nic nie wiesz – krzyknęła.

Jeszcze bardziej przypominała mi ptaka. Jakby dusiła się w klatce.

Zaczęła szlochać. A raczej powinienem powiedzieć – cała drżała i głośno wyła. Nie mogłem tego znieść. I wtedy zrobiłem najgłupszą rzecz w moim życiu.

– Nie rycz! To wszystko twoja wina – wrzasnąłem, wyskakując z łóżka.

Zamarła. Łzy spływały jej po policzkach, szyi i dekolcie. Była blada. Chyba się mnie przestraszyła. Ja sam nie mogłem się poznać. Również zacząłem płakać.

– Przepraszam – wykrztusiłem.

Podeszła do mnie i wtuliła się. Ja również mocno ją ścisnąłem.

– Oliver, nie ważne co się stanie – powiedziała, przyciskając twarz do mojego ramienia. – Kocham cię.

Kolejnego dnia obudziłem się z okropnym bólem głowy. Nie byłem pewny, czy wczorajsze wydarzenia były prawdę. Nie mogłem uwierzyć w to, co się stało. Bez emocji umyłem się, wykonałem poranną toaletę i zjadłem śniadanie. Wytargałem rower z garażu i pojechałem do szkoły.

Przez cały czas snułem się z ponurą miną, aż do czasu kiedy usłyszałem rozbawiony głos Carrie. Umknąłem za jednego z wyższych uczniów, by mnie nie zauważyła. Ja jednak dokładnie ją obserwowałem.

Szła obok Phila. Chłopak próbował dojść do głosu, jednak ona niekontrolowanie mu przerywała. No cóż – Carrie taka była. Pewna siebie i rozgadana. Nieraz jej tego zazdrościłem.

Jednak Phil nie był z tego zadowolony. No cóż – to on był na czele trójosobowej paczki. Może uważał, że Car powinna go bardziej szanować?

Kiedy mnie minęli, poczułem ulgę. Miałem przynajmniej godzinę, zanim będę musiał z nią rozmawiać. Jednak nie to najbardziej zaprzątało moją głowę.

Bałem się spotkać Adriana. Jednak zarazem czułem wielką chęć wtulenia się w niego i zaciągnięcia się jego zapachem. Z nim również nie chciałem gadać. Myślenie o mojej rodzinie mnie dobijało, a nie chciałem dodatkowego bólu w postaci obgadywania tej sprawy.

Chciałem jedynie przeżyć ten dzień. Zastanawiałem się jednak... Co będzie później? Mama weźmie mnie na rozmowę i każe być cicho? Czy przyzna się tacie i będzie musiała się wyprowadzić?

Tych paręnaście pytań tłukło mi się po głowie na chemii. Nie mogłem się skupić, a najgorsze było to, że nauczycielka zauważyła to od razu. Najpierw myślała, że jestem chory czy coś, jednak zorientowała się, że po prostu nie uważam. Stwierdziła, że w takim razie na następną lekcję przygotuję prezentację, żeby to ona mogła mnie ignorować.

Nie skomentowałem tego. Pozwoliłem, by mi dokopała. Przynajmniej da mi spokój na razie.

Zastanawiałem się, czy nie pójść po tej lekcji do domu. By nie spotkać Carrie i Adriana. Zabawne. Chciałem unikać dwoje najważniejszych ludzi w moim życiu. Cóż za ironia losu.

Jednak się nie dało. Biologia nie dała się odwlec. Tak samo jak spotkanie z moją uroczą przyjaciółką.

– Myślałam, że nie ma cię w szkole – oznajmiła na wstępie, gdy tylko zobaczyła mnie przed salą.

Zignorowałem to. Nie chciałem się tłumaczyć. Carrie zaakceptowała to i jedynie pociągnęła mnie na parapet.

– Oliver, chyba wygrałam – oznajmiła z uśmiechem.

W pierwszej chwili chciałem zaprotestować. Jednak zrezygnowałem z tego pomysłu. Nie chciałem, żeby Car dowiedziała się o moim pocałunku z Adrianem.

– Oliver? Chyba cię nie pocałował? – Przechyliła uroczo głowę. Jej czoło się zmarszczyło.

– Nie – powiedziałem beznamiętnie. – No coś ty.

Carrie jednak nie wydała z siebie żadnego prychnięcia, czy coś. Nie zachowała się groteskowo, ani nie triumfowała. Po prostu przyjęła tę informację bez emocji.

Zadzwonił dzwonek. Weszliśmy razem do sali i przestaliśmy gadać. I ja i ona zanurzyliśmy się we własnych światach.

Skoro moim był Adrian, to kto był jej?

Jeśli myślałem (a właśnie tak było), że biologia to moje ostatnie utrapienie związane ze szkołą tego dnia, to się myliłem. Tuż po tym jak się spakowałem, Carrie pacnęła mnie delikatnie w ramię.

– Niesiesz mój plecak do wyjścia – Wyszczerzyła się. Przypominała w tej chwili golden retrivera.

Zrezygnowałem z jakichkolwiek jęków i wylewania żali. Złapałem plecaki i zeszliśmy razem do szatni, rozpychając się w tłumie. Potrąciłem parę osób, które rzucały mi mordercze spojrzenia. Jedną z nich był Zedd, ale Car go udobruchała.

– Idiota – mruknąłem.

Carrie zignorowała mnie i wyszła na parking. Ja pobiegłem za nią, obładowany naszymi plecakami. Kiedy tylko ją dogoniłem, oddałem jej wartość.

– Cześć – pożegnałem się. Chciałem jak najszybciej wziąć rower i zwiewać z tego więzienia.

Udało się. Sprintem wyjechałem z terenu szkoły i skrótami dojechałem do mojego domu. Gdy tylko do niego wszedłem, poczułem się nieswojo. Na kanapie oczami wyobraźni, widziałem matkę obściskującą się z jakimś facetem.

Postanowiłem, coś zjeść i w tempie godnym Boltona pognałem do swojego pokoju. Byleby zapomnieć o wszystkich problemach.


A kto to napisał krótki rozdzialik? A no Ja :P

Żebrzę o gwiazdki i komentarze

One Kiss [Yaoi]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz