2.

4.2K 367 474
                                    

Jeszcze takie pytanko.
Chcecie wątek Mystrada?
Prooszę komentujcie bo świetnie się to czyta:D
---------------------------------------------
-Nie.

-Ale Mycroft, prooosze.

-Nie, nie pomogę Ci.

-Ale to jest świetny pomysł.

-Czy twoim zdaniem zeskoczenie ze spadochronem z helikoptera, trzymając bukiet róż, podejście do Johna i powiedzenie tak po prostu "wróciłem" to dobry pomysł?-wykrzyczał Pan Rząd Brytyjski

-Tak, ale potrzebuje twojego helikoptera i paru pozwoleń na przelecenie nim w centrum Londynu.

-Nie ma mowy, oczywiście, że pomogę Ci wrócić do żywych ale nie w ten sposób.

I tak właśnie młodszy z rodzeństwa Holmes został sam, w sprawie pierwszego spotkania z Watsonem.

Przecież sobie poradzi, jest tym słynnym Sherlockiem-Niewyparzona-Gęba-Holmesem.

Ale z Johnem było inaczej. Zawsze gdy coś mówił chciał mu zaimponować a to nie było takie proste.

Dam sobie radę.

Powtarzał sobie to od paru godzin w które wymyślił plan "wielkiego powrotu".

Dam radę...
Dam radę...
Nie dam rady...

To bezsensu "Hej wróciłem, przepraszam, że kłamałem ale żyje, bardzo tęskniłem przez te dwa lata a co tam u Ciebie?".

A co jeśli przez ten czas znalazł nowych przyjaciół, znajomych, drugą połówkę?

Co jeśli nie będzie chciał z nim wrócić na Baker Street?

Jeśli zapomniał i nie chce sobie przypominać?

Nie, teraz nie może sobie pozwolić na takie myśli, musi działać.

Z tego co wiedział John teraz powinien być w pracy.

Założył płaszcz, szalik, czapkę i okulary przeciwsłoneczne żeby nikt go nie rozpoznał.

Prawie by zapomniał, postawił kołnierz.

Złapał taksówkę.

W końcu dotarł na miejsce. Pierwszy raz od dawna tak się bał.

Tak, Sherlock Holmes się bał.

Jego własne ciało go zdradzało.

Wszedł do przychodni w której pracował jego przyjaciel.

-Dzień Dobry! Jestem Harry Jackson! Od paru dni czuje się okropnie po prostu, no niech pani sobie na mnie spojrzy 7 nieszczęść! Jestem umówiony z doktorem Watsonem.- Przecież nie mógł zarejestrować się jako nieżyjący Holmes.

Ale będzie musiał się ujawnić.

Co nie będzie dla niego łatwe.

Dla Johna pewnie też.

I dla innych, którzy aktualnie nie byli dla niego tacy ważni.

Teraz liczył się tylko John Watson.

-sala numer 7, niech pan poczeka w kolejce- Odpowiedziała znudzona recepcjonistka, tym samym przywracając go do rzeczywistości

-Oczywiście, miłego dnia- Krzyknął odchodząc

Natłok myśli.
Muszę je uspokoić.

Detektyw z nerwów zaczął czytać z każdego jak z otwartej księgi.

Dziewczyna w granatowym swetrze.

Studentka ekonomii, 22 lata, ma chłopaka który ją zdradza, przez co się samookalecza ale mimo to go kocha. Strasznie się denerwuje, że lekarz może coś zauważyć.

Chłopak w dziurawej kurtce.

Bezrobotny, pali, bierze. Rodzice wyrzuci go z domu przez co mieszka na ulicy. Ale jest tu więc mimo wszystko chce być zdrowy,
Chce żyć

Starsza pani w kolorowym sweterku.

Nie zostało jej wiele życia, wie o tym. Codziennie płacze ponieważ wnuczki wyleciały do Stanów Zjednoczonych na studia, ale nie chce im mówić że jest chora. Chce żeby skończyły szkołę i były szczęśliwe. Ostatnie miesiące życia spędza sama.

-Pan Jackson?- Usłyszał brunet z gabinetu

Wszedł chwiejnym krokiem do pomieszczenia.

-Proszę się rozebrać i powiedzieć co panu dolega.- Powiedział monotonnie John

Niebieskooki trzęsącymi się rękami ściągnął płaszcz, okulary, czapkę, szalik i spojrzał w oczy doktora, który chyba pozwoli zaczynał rozumieć co się dzieje.

Sherlock rozłożył ręce.

Łzy.

Nie potrafił nic powiedzieć.

-Ale ty nie żyjesz...-Powiedział Watson  ze łzami w oczach-nie żyjesz od dwóch lat, skoczyłeś ze St. Barts, przecież widziałem twoje ciało. Byłem na pogrzebie. Przeżywałem żałobę.

Holmes płakał, nie potrafił nic powiedzieć. Tak ten słynny, bezuczuciowy detektyw Sherlock płakał, a do tego zaniemówił.

-Przez dwa cholerne lata Cię nie było, nie dałeś żadnego znaku życia, zostawiłeś mnie, pani Hudson, Molly, Grega

-Jakiego Grega?- Wydusił wreszcie

Oczywiście, że pamiętał tego człowieka.

Chciał tylko zobaczyć jak jego John się uśmiecha.

No może nie jego.

Jeszcze.

Jak mogły nie pamiętać jedynego człowieka ze Scotlad Yardu który nie był takim imbecylem.

A do tego był jego przyjacielem.

Jako jeden z nielicznych widział w nim człowieka.

- Grega Lestrada, cholera przez te dwa lata dalej nie zapamiętałeś jego imienia-powiedział, uśmiechając się przez łzy.

Następnie zrobił coś czego Sherlock się nie spodziewał, przytulił go.

Oczywiście detektyw też go objął.

I stali tak, nie liczyli czasu.

Byli znowu razem.

Chłopcy z Baker Street.

W końcu doktor go puścił.

A gdy się odsunął zemdlał.

--------------------------------------------
Taki trochę Polsat ze mnie.😂
Jak zauważycie jakieś błędy to piszcie, staram się jak mogę ale niestety moja dysleksja czasem daje się we znaki.
ZJ.

It is what it is| JohnlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz