Przepraszam, że nie było mnie aż tydzień ale czułam się okropnie i w sumie dalej się czuje. Pozdrawiam osoby, które też są zawsze chore w pierwsze tygodnie szkoły XD
--——————————————————-Mikołaj! Mikołaj! Przyszedł do nas!- Krzyczały dzieci zbiegając ze schodów
-Spokojnie! Zwolnijcie!- Wołały za nimi Sky i Harry, które jakimś cudem wyładowały we wspólnej sypialni, a dzieci w drugiej
-Smook! To smoook!- Już po chwili można było usłyszeć pisk Martina
-Nowa sukienka! Jest śliczna!- Krzyczała równie głośno Martha
-Może powinniśmy tam iść?- Zapytał John Sherlocka
-Może tak- Odpowiedział po czym go pocałował- no to chodźmy.
Pierwsze co rzuciło się w oczy lekarzowi, gdy wszedł do pokoju który można nazwać salonem, był wielki karton.
-Wesołych świąt- wyszeptał mu do ucha brunet, obejmują go od tyłu-pamiętasz co kiedyś powiedziałeś?
Watson podszedł do pudła, próbując zgadnąć co to.
Po chwili sobie przypomniał, ich „pierwsza noc" razem.
Detektyw powiedział, że skoro mu niewygodnie to kupi łóżko małżeńskie.
Boże, kochany idioita.
-To kiedy je montujemy?- Zapytał Sherlock
-Jak najszybciej. Trzeba go przecież wypróbować.
W tym czasie wszyscy rozpakowali już prezenty.
Większość osób sie cieszyła.
No może oprócz Marthy.
Dostała tylko sukienkę, po którą szybko jechała wczoraj Sky.
Zobaczywszy niezadowoloną minę swojej towarzyszki zabaw, Martin chciał zrobić coś żeby się uśmiechnęła. W końcu jest jego jedyną i najlepszą przyjaciółką.
-Mam pomysł- Podszedł do niej, ciągnąc na sobą smoka- podzielimy się nim dobra?
Dziewczynka popatrzyła na niego i się zaśmiała.
-Dobra, ale tylko jeżeli nazwiemy go Smaug.
-Jasne, a jak inaczej? Leć za mną Martho!- Krzyknął po czym chwycił dziewczynkę za rękę i razem pobiegli do swojego pokoiku
Minęło pare godziny podczas których przyjechali Mycroft, Lestrad i Molly. Wszyscy rozmawiali, dziękowali za prezenty i jedli przysmaki świąteczne, przygotowane przez Nie-Gospodyni.
Niestety wszystko co dobre się kiedyś kończy.
-Gdzie moi rodzice? Kiedy po mnie przyjadą?- Na dół zbiegła Martha- nie żeby mi się tu nie podobało, jest cudownie, ale chciałabym też spędzić święta z nimi. Chyba wujek rozumie?
-Usiądź sobie, muszę ci coś powiedzieć kochanie. Oni...- uklękł przy niej i zaciął się na chwile. Bał się reakcji dziewczynki- oni nie żyją- Dokończył, patrząc się w jej niebieskie oczy, tak podobne do tych które miał John
-Jak to nie żyją...?
-Zginęli na miejscu wypadku.

CZYTASZ
It is what it is| Johnlock
Fanfiction"-Kochasz go?-Zapytał Mycroft -Nie wiem, wydedukuj moje uczucia. -Ty je posiadasz?- Zaśmiał się brat -Podobno tak. -A więc kochasz go?- Powtórzył się -Czy gdybym go nie kochał to rozmawiałbym teraz z moim Pan Rząd Brytyjski bratem, prosząc go o pomo...