8.

2.6K 179 224
                                        

To jest Ben i nie pytajcie o to bo ja nie wiem o co chodzi😂
---------------------------------------------

-Boże, Jawn!- Krzyknął mocno zdenerwowany Sherlock- Jesteśmy spóźnieni!!

-Wiem, że jestem twoim bogiem ale bez przesady- Odkrzyknął blondyn przechodzą przez pokój w poszukiwaniu kurtki i przelotnie całując detektywa

-Jesteś niemożliwy. Jak można się ubierać przez godzinę?- Spytał już trochę udobruchany Holmes- Mamy odebrać Martina do dwunastej, a jest jedenasta czterdzieści dwa- Stwierdził spoglądając na zegarek

-Dlatego nie przedłużaj tylko wychodź.

Brunet przewrócił oczami, następnie przyciągnął do siebie Johna i go pocałował.

-Teraz to ty marnujesz czas- Stwierdził lekarz gdy się od siebie oderwali

-Marnuje?- spytał otwierając drzwi mieszkania 221b i łapiąc taksówkę

-No dobra to nigdy nie jest marnowanie czasu

Gdy Watson dogonił Sherlocka, czekającego na nadjeżdżającą taksówkę, złapał go za rękę.

Gdy tylko niebieskooki poczuł dotyk na swojej dłoni popatrzył na Johna jak na kosmitę.

-Co ty robisz?- Zapytał

-Łapie cię za rękę? Tak jak to robią pary?

-Nie jesteśmy jeszcze parą.

Ała to zabolało blondyna.

-Zaznaczy Jawn, kocham cię- Powiedział widząc jak wyraz twarzy jego ukochanego momentalnie się zmienia- ale okazywanie sobie publicznie uczuć nie jest moją mocną stroną. Chodziaż jeżeli ma cię to uszczęśliwić to mogę spróbować.

Ścisnął dłoń Johna trochę mocniej.

Na uśmiech lekarza, który aktualnie ozdabiał jego twarzy Sherlock mógłby patrzeć cały dzień.

Ale podjechała taksówka.

Wsiedli dalej trzymając się za ręce.

Taksówkarz nic nie powiedział tylko odchrząknął i zapytał:

-Gdzie jedziemy?

Detektyw wyjął z płaszcza kartkę z adresem, aktualnego pobytu Martina i podał są kierowcy.

Gdy właścicielka domu dziecka otworzyła drzwi, Martin rzucił się na Holmesa, przytulając się do jego nóg.

-To pan! To pa! Pan mnie uratował! Dziękuje! Tak się cieszę, że mogę z panem i jeszcze tamtym panem- Powiedział wskazując na uśmiechniętego Watsona- dziękuję!

Następnie podbiegł to mężczyzny którego przed chwilą pokazywał pałacem i do niego także się przytulił.

Po załatwieniu wszystkich papierów mogli już wracać na Baker Street.

-Najlepiej jakby wrócił do domu gdzieś pojutrze koło 18- Krzyknęła jeszcze jego opiekunka gdy wychodzili

Sherly energicznie szarpnął klamkę mieszkania przy Baker Street i wszedł pewnym krokiem do środka.

It is what it is| JohnlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz