9.

2K 180 181
                                    

Wiem, że miała być Wigilia ale wpadłam na pomysł (zmienna jestem)
Nie zabijajcie mnie proszę:3
-------------------------------------------

John obudził się w objęciach Sherlocka.

Dzisiaj Wigilia.

To będą najlepsze święta od jego dzieciństwa. Spędzona z osobami które kocha. Wczoraj zadzwoniła jeszcze Harry. Obiecała, że przyjedzie!

Może troszkę im przeszkodziła w bardzo ciekawym zajęciu, ale i tak bardzo się cieszył.

Musiał jechać jeszcze do galerii dokupić 2 prezenty, dla siostry i Sky.

No właśnie prezenty...

Throwback

Sherlock jechał do centrum handlowego żeby kupić swojemu ukochanemu i podopiecznemu prezenty.

Musiały być idealne, a on tak bardzo nie miał pomysłu.

Perfumy? Nie to przereklamowane.

Zabawki dla Martina? Nie, bo za dziecinne.

W końcu dotarł do centrum i nie miał pojęcia gdzie iść.

Cały pokój Johna w jego pałacu pamięci nagle stał się pusty.

A Martin? Nie wiedział o nim praktycznie niczego.

Znaczy był chłopczykiem w wieku 6 lat (więc może zestaw chemika go zainteresuje?). Miał trudną przeszłość, nigdy nie poznał rodziców. Podobno ich zamordowali pare miesięcy po jego urodzeniu.

W końcu detektyw stwierdził, że najpierw zajmie się jego prezentem to może wpadnie mu do głowy co kupić Watsonowi.

Wszedł do pierwszego sklepu dziecięcego jaki zobaczył.

Ciągnęło go do kupienia jakieś encyklopedii ale stwierdził, że Johnowi by się to nie spodobało, więc poszedł na dział z zabawkami.

Lalki, misie, gry i inne zabawki stały na półkach, uśmiechając się do niego drwiąco, ponieważ nie wiedział którą wybrać.

W końcu dojrzał wielkiego dwumetrowego, pluszowego smoka.

Tak, to było to. Strzał w dziesiątkę.

Zdjął go z półki i ledwo doszedł do kasy, bo wielki pluszak zasłaniał mu większość pola widzenia.

W końcu wyszedł ze sklepu, wyglądając jak idiota z wielkim pudłem.

Poszedł odłożyć go do ich wspólnego auta (bo przecież nie chciał chodzić po galerii z dwumetrowym, kolorowym, papierowym opakowaniem ).

Teraz tylko prezent dla Johna.

Bo dla Fatcrofta miał ciasto zamówione w najlepszej londyńskiej piekarni, dla Pani Hudson talie kart do pokera a, dla Lestrada kubek z napisem "not my division".

Kupił sobie kawę i usiadł na ławce patrząc na zakochanych ludzi, którzy chodzi zabiegani po centrum handlowym żeby kupić prezenty na ostatnią chwile.

Wiedział, że z nim John nigdy nie będzie miał normalnego życia, o którym przecież marzył.

Może i mogli udawać wraz z Martinem szczęśliwą rodzine, ale to nigdy nie będzie to samo.

It is what it is| JohnlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz