19.

395 57 29
                                    

Rozprawienie się ze wszystkimi lotniskowymi formalnościami przebiegło nadzwyczajnie szybko. Po wydostaniu się z samolotu czekała mnie tylko kontrola dowodu osobistego, a potem byłam już wolna.

Historia zatoczyła koło. Znowu stoję w budynku, w którym trzy lata temu żegnał mnie tłum szkolnych znajomych. Nic się tu nie zmieniło, a przecież w moim życiu zmieniło się wszystko. Nic nie pozostało takie samo.

Wyjeżdżając, czułam się, jakbym zostawiała wszystko. Teraz odnoszę wrażenie, że nie ma już niczego, do czego chciałabym wracać.

Czasami zastanawiam się, czy moje życie potoczyłoby się inaczej, gdybym nie wyjechała. Nie mówię nawet o tym, że wtedy nie poznałabym Ciebie. Ciekawi mnie, czy wszystkie inne sprawy miałyby się inaczej. Mama, znajomi, szkoła. Pewnie poszłabym na studia, być może nawet do Gdańska, tak jak chciałam jeszcze w gimnazjum.

Miałam tyle marzeń, a w tej chwili marzę jedynie o tym, by wymazać część mojego życia. Stałam się patetycznym cieniem samej siebie. Co za ironia. Kiedyś śmiałabym się z takich jak ja. Powiedziałabym, że szukają jedynie uwagi. Że życie nie może być tak trudne w tak młodym wieku.

A jednak.

Poznańskie lotnisko jest duże, jednak znacząco mniejsze niż to w Londynie, więc odnalezienie drogi nie sprawia mi kłopotu. Zaciskając lewą dłoń na pasku przewieszonej przez ramię torby, przemierzam korytarze hali przylotów.

Czuję się dziwnie, ale staram się to w sobie tłumić. Próbuję przekonać sama siebie, że jestem szczęśliwa, będąc z powrotem w domu. W domu? Może powinnam raczej powiedzieć – będąc z powrotem w Polsce. Dom stał się dla mnie pojęciem niemożliwym do zdefiniowania.

Pierwsza noc mija szybko. Zatrzymuję się w hotelu, bo przecież nie mam tu już nikogo, kto zaoferowałby mi nocleg. To sprawia, że nie opuszcza mnie wrażenie, że nie jestem u siebie, tylko w obcym miejscu.

Dopiero następnego dnia rano dociera do mnie, że tak – to tutaj. Wybieram się na spacer po starym mieście oraz osiedlu, na którym mieściła się moja szkoła. Odkrywam na nowo tak dobrze znane mi uliczki. Wstępuję na gofry do mojej ulubionej cukierni. Uśmiecham się do pani, która sprzedaje truskawki pod marketem. Siedzi tu niezmiennie od lat. Ona mnie już nie pamięta, ja natomiast rozpoznaję ją bez wahania.

Wciąż nie mogę przyzwyczaić się do języka Polskiego, który wypełnia ulice. Plakaty, ogłoszenia, reklamy – wszystko jest napisane po polsku. Mimo że w Londynie nie trudno natknąć się na rodaka, to tutaj od razu czuję się częścią społeczności. Nie jestem w żaden sposób wyjątkowa. Nie wyróżniam się.

Wieczór nadchodzi szybciej, niż się spodziewałam. Dopiero teraz zaczynam odczuwać ból w nogach, zmęczonych wielogodzinnym spacerem. Siadam w kawiarni, w której nigdy wcześniej nie byłam – postanowiłam zrobić wyjątek od wycieczki śladami mojego dawnego życia. Zamawiam gniazdko i kubek gorącej czekolady. Przebijając się zębami przez warstwę słodkiego lukru, nie mogę powstrzymać uśmiechu.

W dni takie jak ten nawet ja nie potrafię się smucić.

Cieszę się, że tu jestem. Tak zwyczajnie, po ludzku – cieszę się. Druga noc w hotelu również mija w mgnieniu oka. Buteleczka z tabletkami została w Londynie, razem z tym wszystkim, co na codzień siedzi mi na głowie, a mimo to śpi mi się lepiej niż kiedykolwiek.

Być może tak by właśnie było, gdybym nigdy nie wyjechała?

W planach na trzeci dzień mam za to coś innego. Wahałam się długo zanim podjęłam tę decyzję, ale – jeszcze przed przyjazdem – zadzwoniłam do Marysi, mojej dawnej przyjaciółki. Tej, z którą obiecywałam sobie przyjaźń do grobowej deski. Takiej, której nawet mój wyjazd miał nie rozłączyć.

Wyszło jak wyszło, a ja nie potrafię opisać uczuć, które towarzyszą mi na chwilę przed spotkaniem. Strach, podekscytowanie, trema.

Kiedy ją widzę, serce podskakuje mi do gardła. Mam wrażenie, że z początku mnie nie rozpoznaje. Ja sama mam chwilę wątpliwości, chociaż szybko dostrzegam jej charakterystyczny uśmiech.

– Ala! – woła, rzucając mi się na szyję. Jej gwałtowne powitanie z początku mnie paraliżuje, ale szybko staram się strząsnąć to uczucie i oddaję uścisk. – Nie widziałyśmy się milion lat!

Kiedy robi krok do tyłu, mam okazję się jej przyjrzeć. Ta sama Marysia. Z kubkiem ze Starbucksa w ręce, w mocnym makijażu i układającymi się w fale puklami włosów, ładna i zgrabna. Wciąż jest moim zupełnym przeciwieństwem.

– Wyglądasz inaczej – zauważa. Uśmiecham się.

– Trochę tak.

Rozmowa z początku się nie klei. Czuję się nieswojo. Modlę się, by nie zadawała za dużo pytań, na które nie chciałabym odpowiadać. Jednocześnie do głowy nie przychodzi mi nic, o czym chciałabym z nią rozmawiać. Dziewczyna jednak rozkręca się dość szybko. W zasadzie szybko odkrywam, że wystarczy, bym nie przerywała jej monologu, a ona sama wymyśli sobie temat.

– ... więc przede mną jeszcze rok w technikum, klasa maturalna, więc się denerwuję, ale będzie dobrze, w najgorszym wypadku mam zawód w kieszeni, coś wymyślę – opowiada. W zasadzie rola słuchacza mi odpowiada, więc uśmiecham się tylko i kiwam głową. Nie pyta o mnie. Z jednej strony czuję ulgę. Z drugiej – chciałabym, żeby kogoś kiedyś zainteresowało, co u mnie.

– A w tej Anglii – mówi w pewnym momencie, a moje serce delikatnie przyśpiesza – to ciężko o pracę? Może bym wyjechała, jeśli tu się nie uda. – Och. Powinnam była się spodziewać.

– Nie, nie tak trudno – odpowiadam cicho. – Ja pracuję w sklepie, łatwo coś złapać.

– W sklepie – powtarza, przygryzając uśmiechnięte usta. – Cieszę się, że masz fajne życie.

Nie odpowiadam, chociaż na usta cisną mi się słowa pani od Polskiego, która zawsze mówiła, że spośród tylu pięknych słów, "fajny" jest najgorszym możliwym wyborem.




______________
TAK!!! Tak, to ja, cała, zdrowa i w jednym kawałku! Gdzie ja się podziewałam przez tyle czasu? 

Wstyd mi, przepraszam :( Całe wakacje, dzień w dzień byłam (w zasadzie wciąż jestem) w pracy. Nie mam czasu na oddech, co dopiero na pisanie. Ale jeszcze tylko trochę. Dwudziestego wyprowadzam się z domu na studia. Wykłady i egzaminy wydają się bułką z masłem przy pracy na pełen etat, więc mam nadzieję, że uda mi się pisać częściej. Bardzo chcę dokończyć już tę historię, a nie to co teraz :(

Kocham, dziękuję za wszystkie komentarze które wciąż się pojawiają, dzięki Wam wiem co to znaczy płakać ze wzruszenia!

Buziaki

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 28, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Wyglądasz pięknie, kiedy tęskniszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz