13.

388 69 13
                                    


Przepraszam za tak długą przerwę, bardzo bardzo bardzo przepraszam. Mam nadzieję, że troszkę tęskniliście, bo ja za Wami na pewno :)

13.

Noce takie jak ta są trudne. Bezsenne, nienaturalnie długie, a słońce jakby nie ma zamiaru ponownie pojawiać się na czarnym niebie.

I Ty, w każdym, najgłębszym zakątku mojej głowy.

A kiedy wreszcie się budzisz, czujesz, że nie jesteś wystarczająco silny, by stawić czoła światu, chociaż wiesz, że musisz.

Niedzielna grupa wsparcia wzbudziła we mnie nawet więcej żalu i bólu. Tematem były sposoby radzenia sobie z cierpieniem. Co za kretyn wpadł na to, żeby omawiać samookaleczanie i samobójstwa? Świetny pomysł, żeby poprawić nastrój, nie ma co! Zaraz po spotkaniu obiecałam sobie, że już nigdy więcej tam nie wrócę, choćby nie wiem co.

Pobudka następnego ranka jest jeszcze trudniejsza. Nieprzespany weekend, zmęczenie i potworny ból głowy spowodowany zbyt dużą ilością myśli i tabletek po prostu nie daje mi żyć. Poniedziałkowy poranek przepełniony jest myślami o Tobie, a ja sama zatopiona jestem w najczerniejszych odchłaniach mojego umysłu.

Prawie nie zauważam, kiedy drzwi na zaplecze otwierają się z cichym skrzypnięciem.

– Ty płaczesz? – pyta Finlay, jakby od niechcenia, ale uśmiech zamiera na jego twarzy, kiedy dostrzega mnie, skuloną w kącie. – Alice, nie wygłupiaj się, co się stało?

– Nic – mamroczę w odpowiedzi, starając się wytrzeć oczy rękawem bluzy. Czuję się potwornie zawstydzona tym, w jakiej sytuacji mnie znalazł. Nienawidzę być przyłapywana na własnej słabości. Podrywam się na równe nogi i chcę wyjść z pomieszczenia, próbując ominąć chłopaka, ale ten przytrzymuje moje ramię, a jego dotyk sprawia, że zamieram.

– Wiem, że dzieje się coś złego, Alice – mówi. – Czy... jest coś, co mógłbym zrobić?

– Nie – odpowiadam cicho. – Nikt nie może nic zrobić. Nawet ja. A teraz daj mi wyjść. Proszę – dodaję słabo, kiedy on nadal zagradza mi przejście. – Posłuchaj, nie zgrywaj teraz rycerza na białym koniu, po prostu mnie puść, nie chcę twojej pomocy. – Podnoszę głos i staram się brzmieć stanowczo, ale to nic nie daje. – Czego ty ode mnie chcesz? Moje problemy są moimi problemami i to, że sobię z nimi nie radzę, to tylko i wyłącznie moja sprawa! – Nakręcam się, a słowo za słowem wypada z moich ust. On pozwala mi mówić, chociaż nie doczekuję się od niego żadnej reakcji.

– Nie, Alice – przerywa w końcu. – Nigdy nie zmienisz swojego nastawienia, jeżeli nadal będziesz myśleć w ten sposób. Przestań się wreszcie nad sobą użalać.

– Nie masz pojęcia, o czym mówisz – odpowiadam z wyrzutem, bo jego słowa mnie ranią. Nie użalam się nad sobą, a on nie ma prawa mnie oceniać. Czuję się podle. Nie powinnam była w ogóle doprowadzić się do takiego stanu, w jakim mnie zobaczył.

– Może i nie – potwierdza – ale wiem, co widzę. A widzę przed sobą dziewczynę, która jest silniejsza, niż jej się wydaje. Wiem, że przeszłaś dużo więcej, niż mi się zdawało na początku. Więc albo weźmiesz się w garść, albo nadal będziesz płakać w kącie. Wybór jest twój.

– Odwal się – warczę tylko w odpowiedzi i wracam do głównego pomieszczenia sklepu, chociaż wciąż czuję jego wzrok na swoich plecach. Nie odzywa się do mnie aż do końca naszej zmiany. Kiedy pakuję swoją torbę i zakładam kurtkę, Finlay znowu staje w drzwiach i zagradza wyjście.

– Pozwolisz mi się dzisiaj odwieźć do domu? – pyta z niewinnym uśmieszkiem na twarzy, ale ja tylko kręcę przecząco głową, naciągając rękawy swetra na rękawiczki.

Wyglądasz pięknie, kiedy tęskniszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz