Nie było pielęgniarki, która mogła teraz wejść i mi pomóc. Nie był to szkolny korytarz, gdzie mogłem się odgryźć jakąś obelgą i wyminąć go. Byłem na szpitalnym łóżku, w połowie unieruchomiony. Czułem się jak ofiara w pułapce, mysz złapana przez wyjątkowo jadowitą żmiję.
Zamarłem w bezruchu, serce wskoczyło mi do gardła a żołądek ścisnął się jak mokra gąbka. Momentalnie wzdrygnąłem się i wbiłem się w oparcie. Czułem nieprzyjemne zimno metalu, wżynającego się w kark. Wszystko, o czym myślałem, wszystkie pozytywne myśli legły w gruzach, a on miał czelność je zdeptać i iść dalej, wiedząc, jaki jestem i co czuję. Ale muszę sobie dać radę, tak? Dotychczas dawałem, w szkole mi się udawało, ale to nie to samo.
Błagam, niech ktoś mnie stąd zabierze, albo poderżnę sobie gardło szkłem lub jakimś bardziej wyrafinowanym narzędziem.
Oszczędził sobie powitanie, po prostu wszedł i usiadł na małym taboreciku stojącym tuż przy szafce.
– Pisałem – powiedział, jakby nigdy nic. Spojrzał na swój zegarek na ręce i przetarł swoją twarz.
Nie byłem w stanie się ruszyć, wpatrywałem się w niego, cały blady. Zimne poty ciekły po moich plecach, a aparatura zaczęła szybciej pikać. Brunet spojrzał tylko na nią i parsknął chamsko śmiechem. Nie rozumiem, co zabawnego jest w kimś, kto jest bliski zawału.
Czy on naprawdę syci się moim cierpieniem?– Dalej będziesz udawać głuchoniemego? C'mon, nie mów, że dalej wypominasz mi Thomasa – wysyczał, a na dźwięk imienia tamtego chłopaka moje wnętrzności niemal zmieniły pozycje. – Hej, Jasper, nie miej mi tego za złe. Jak ci przejdzie, to powiedz.
Puścił mi oczko.
W tym momencie żałuję, że pielęgniarka dała mi śniadanie, bo zaraz wyląduje na podłodze wraz ze wszystkim innym co mam w żołądku.
Udaje mi się powstrzymać w ostatnim momencie. Chris wstaje i patrzy na mnie z góry.Sekundy wydają się dniami, a ja nie chcę patrzeć w jego czarne, zimne oczy ani chwili dłużej.
Myślałem, że to ja mam posrane w głowie, ale to on ma poważny problem, który wymaga leczenia.
Tak strasznie nie chcę tu być. Tak strasznie boję się tego, że nie mogę się ruszyć.
Brunet kładzie kolano tuż obok mnie i zbliża się do przodu. Łapie moją twarz w dłoń i ściska policzki.
Łzy spływają z moich oczu, równie zimne, co mój pot, równie zimne, co oczy Christophera, zbliżające się coraz bliżej moich, równie zimne, co ja, gdyż czuję się jak rzeźba z lodu, która marzy, by być w stanie zrobić jakikolwiek ruch.
Resztka człowieczeństwa i odwagi przebija lód, a ja wysilam się na wydobycie z ust jakichkolwiek słów.
– Masz czelność tu przychodzić? – mówię cicho, lecz wystarczająco głośno, by usłyszał. I tak jest kilka centymetrów od mojej twarzy. Chris uśmiecha się, znowu, tym samym uśmiechem, którego tak bardzo nienawidzę. Rząd zębów ukazuje się za jego wargami, a ja widzę tylko te cztery kły.
– Nie mam sumienia. To tylko twoja wina, że wszedłeś wtedy do tamtej łazienki – powiedział, głosem bez uczuć. Obwinia mnie o to, że zobaczyłem, jak mój chłopak mnie z nim zdradza. Tekst o braku sumienia przypomina mi Davida, ale wątpię, by on był w stanie zrobić coś takiego. Oboje są kurwami, ale to dwa różne światy i nie sądziłem, że to powiem, ale czuję się przyjemniej w towarzystwie Davida.
– Jesteś zwykłą męską dziwką, Chris. Nie wiem, jakim prawem tu przychodzisz i jakim prawem mnie dotykasz. Zabierz te brudne łapy, albo zacznę krzyczeć – silę się na kolejne wypowiedzi i tym razem to smutek przegrywa i przepełnia mnie czysty gniew. Chris cmoka niezadowolony i kręci głową.
CZYTASZ
✓ - nie powinienem. • bxb
Romance#3 bxb - 31.01.2019r. #2 homo - 25.08.2020r. /bxb/ [Zakończone! Dziękuję wam za wszystko!] [KSIĄŻKA JEST STARA, WIĘC JEST CRINGE'OWA, PRZEPRASZAM :(( ] On ma wyrzuty sumienia, jest słaby i podatny na innych. Myśli, że nie powinien. On nie dba o zdan...