=14=

7K 456 412
                                    

Oparty o budynek wdycham, gasząc papierosa w śniegu. Strasznie mi zimno, a ja mam na sobie tylko puchową kurtkę Davida i koszulkę. Nie mam spodni, jestem w samych bokserkach. Choroba murowana.

– Nie śpisz – mówi David, wychodząc z domu i opierając się obok mnie.

– Nie śpisz – powtórzyłem po nim.

– Obudziłem się, bo robisz hałas o siódmej rano. I ktoś ukradł mi kurtkę – powiedział, mierząc mnie wzrokiem. On sam był w kurtce Dominica. – Nie jest ci zimno?

– Jest. Zamarzam – zadygotałem dramatycznie, a on uśmiechnął się pod nosem.

– Paliłeś.

– Paliłem.

– Jesteś hipokrytą, wiesz? – westchnął głośno.

– Jak każdy. A to tylko jeden papieros – wzruszyłem ramionami i lekko się uśmiechnąłem.

– Też tak mówiłem – podszedł do mnie powoli, patrząc mi z góry prosto w oczy. Nigdy nie miałem okazji im się przyjrzeć. Są ciemnoniebieskie, odrobinę szare, dobrze pasują do jego rysów twarzy, które były wyraźne. David był niesamowicie przystojny. Tak jak jego brat. – Wiesz, nigdy nie patrzyłem na ciebie w ten sposób.

– To znaczy? – zarumieniłem się trochę, bo najwyraźniej robił takie same obserwacje co ja.

– Nie przyglądałem ci się.

– Byłeś zajęty pierdoleniem mnie w szkolnej łazience.

– Ty dalej o tym. Nie dasz spokoju? – przewrócił oczami zrezygnowany i trochę zirytowany. – Było minęło. Nie drąż w to.

– Dalej się puszczasz. To nie "było minęło".

– Jesteś zupełnie jak Dominic. Zupełnie jak starzy. Czemu nie możecie dać mi w końcu z tym spokoju? Czemu musicie wypominać mi to przy KAŻDEJ okazji?! – odsunął się ode mnie, dygocząc, nie wiem czy zimna, czy ze złości.

– A co mam powiedzieć, jeśli dalej robisz coś co jest niepojęte dla innych? Mimo tego, że SAM wiesz, że źle robisz. Ty już nie robisz tego z "chęci" tylko z uzależnienia.

A pomyśleć, że przed chwilą było tak miło.

– Nie robię już tego, nie widzisz?! Przestałem to robić! Ostatni raz zrobiłem to kilka dni temu, żeby zapłacić za busa, którym przywiozłem twoje rzeczy!

– Nie rozumiem, to moja wina!?

– Nie! Nie rozumiesz, że robię wszystko dla ciebie!? To dla ciebie już się nie puszczam, to dla ciebie załatwiłem ten pokój tutaj! To dla ciebie robię to wszystko, a wy wszyscy traktujecie mnie, jakbym był największą kurwą w tym mieście! – wykrzyczał, a mnie całkiem zatkało. Otworzyłem usta, chcąc coś powiedzieć, lecz od razu je zamknąłem. Wciąż zastanawiałem się, co tu się właśnie wydarzyło. – Ja się staram, ale ja się nie liczę. Ty całujesz się z moim bratem, ale to nie on uratował ci życie, to nie on cię tu sprowadził, tylko ja! JA! Przywłaszczył sobie ciebie, ale ja wziąłem cię tutaj dla siebie, rozumiesz?! Jasper, rozumiesz?!

– Ja... David... – wciąż czułem się okropnie dziwnie. Nie wiedziałem, ile kosztowało go to wyznanie. Kompletnie straciłem kontakt z rzeczywistością, ciągle przetwarzając to co usłyszałem.

– Tak myślałem. Przykro mi, wiesz – odparł z drżącym głosem i odszedł. Nie wiedziałem, gdzie idzie, ale nie mogłem za nim iść. Nie tylko dlatego, że mnie zamurowało. Było okropnie zimno, a ja byłem w kurtce i bokserkach.

Czy to prawda, że przez ten cały czas byłem na tyle głupi, by nie zauważyć jak strasznie się dla mnie stara? Czy to prawda, że wszyscy przedstawiają go w świetle o wiele gorszym, niż w jest w rzeczywistości? To, jak Dominic mnie ostrzegał, że on nie jest księciem, że on się nie zmieni, czy to prawda?

✓ - nie powinienem. • bxbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz