=13=

6.7K 463 339
                                    

Stałem, niczym naburmuszone dziecko, które nie dostało zabawki, patrząc na Dominica wkładającego różne produkty do koszyka. Zmierzwiłem lekko włosy i poprawiłem dłonie w kieszeniach kurtki.

– Dalej nie wierzę, że wyciągnąłeś mnie na zakupy o tej godzinie – burknąłem, przypominając sobie, że musi być jakoś chwila przed siódmą rano.

– Rodzice przyjeżdżają w południe. Pomożesz mi trochę w sklepie, a przy okazji potem pojedziemy do jakiegoś innego z wystrojem wnętrz. Kupisz sobie coś ładnego do pokoju.

Moje oczy szeroko się otworzyły a na ustach pojawił się szeroki uśmiech. Te wszystkie możliwości, które będę mieć! Tyle świateł, lampek, dekoracji!

– Więc się spiesz! – powiedziałem wesoło, poganiając Dominica.

– Przydaj się na coś. Idź po sałatę.

Przytaknąłem i w ciągu sekundy szybkim krokiem wyruszyłem po zieleninę.

Po chwili stałem już przy stoisku ze wszystkimi warzywami, szukając sałaty. W momencie, gdy sięgnąłem, by wziąć jedną, usłyszałem bardzo znajomy głos i od razu zrobiło mi się głupio.

– Hej, Jasper. Dawno się nie widzieliśmy – usłyszałem wyraźnie głos Clemonta. – Sarah mi opowiedziała o wszystkim. Chcę, byś wiedział, że nie mam takiego zdania jak ona.

– Rozumiem, czemu tak zareagowała. Nie dziwię się jej, sam bym zrobił podobnie... Już wszystko w porządku.

Clemont spojrzał na sałatę, którą kurczowo trzymałem w ręce.

– No co? Sałata. Robimy... Nie wiem co, ale coś dobrego. Coś z sałatą.

– David umie gotować?

– W sumie to nie wiem. Nie on gotuje, tylko Dominic, jego brat – zauważyłem dziwny wzrok Clemonta. – Nie, nie myśl o nim w zły sposób. Są kompletnie inni. Przeciwieństwa.

– Rozumiem. Ja muszę lecieć, Sarah pewnie na mnie czeka. Pamiętaj, że jeśli Sarah cię nie wesprze, to ja tak. Od tego są przyjaciele. Trzymaj się!

Odmachałem ręką i powoli wróciłem do Dominica. W sumie... Cieszę się, że Clemont nie zachował się tak jak Sarah. Ostatnie, czego potrzebuję, to wydzieranie się na środku sklepu.

Wciąż myślałem nad tym, co w tym momencie robi Sarah, której Clem najpewniej powiedział o naszym spotkaniu. Znając ją, mogła strzelić focha, przemilczeć to lub naprawdę się zainteresować. Taka jest natura Sary... Nigdy nie wiadomo, jak zareaguje. W jednej chwili zmienia humor.

Zupełnie jak ja.

– Panie Zamyślony, hej, Ziemia do Jaspera — pstryknął przed moimi oczami Dominic. – Zadałem pytanie.

– Co? Możesz powtórzyć? – wyrwałem się z zamyślenia.

– Spytałem, czy kurczak i sałatka będzie ci smakować, czy mam dla ciebie specjalnie robić jakieś dziecięce papki. Może jesteś wegetarianinem?

– Bez przesady. Pewnie, zjem kurczaka.

Dominic uśmiechnął się i popchnął wózek z zakupami.

– Co ty taki zamyślony? Czymś się przejmujesz? Nie martw się, skoro moi rodzice się zgodzili, to nie może być tak źle.

– Nie, nie chodzi o to. Natknąłem się na Clemonta. To jest, mojego przyjaciela. Jest w związku z Sarą, moją przyjaciółką. Gdy się dowiedziała, że mieszkam u was, lekko mówiąc... Nie zareagowała pozytywnie. Tymczasem Clemont jakoś się tym nie przejął.

✓ - nie powinienem. • bxbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz