Kazachski bohater (surprise for you)

169 18 10
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.




Postanowiłam pokazać, jak wygląda pisanie sporej części moich ff i własnych historii. To powyżej. A dla osób nie mogących się doczytać (pismem zabijam, wiem):

Kazachski Bohater

Poznałem go gdy byliśmy dziećmi. Na letnim obozie baletowym. On był giętki jakby miał w ciele kości z gumy, a ja... Nigdy nie byłem dobry w wyginaniu się i rozciąganiu. Podejrzewam, że wśród tych wszystkich utalentowanych i wyćwiczonych dzieci wyglądałem śmiesznie. Bardzo śmiesznie.

"Hej ty, nigdy nie zrobisz szpagatu w taki sposób!" - jego język już wtedy był cięty. A pięści, którymi mnie okładał i nogi, którymi mnie kopał, aby zmusić mnie do ćwiczeń były zadziwiająco mocne. To jak mi dokuczał i jak na mnie napierał było bolesne i nieźle upokarzające. Mały, chudziutki blondyn znęcający się nad większym od siebie chłopakiem. Kilka razy miałem ochotę mu oddać, chociaż nigdy nie lubiłem przemocy, ale... Nie potrafiłem sprzeciwić się jego pełnym determinacji oczom. Zielonym oczom żołnierza. Już wtedy tak je widziałem. On cały przypominał mi generała; wyprostowany, z dumnie uniesioną głową i -nieznacznie sadystycznym - uśmiechem satysfakcji. Chciałem, żeby był że mnie dumny. Jakkolwiek żałośnie by to nie brzmiało! Poznałem go na letnim obozie baletowym, po jego zakończeniu rozstaliśmy się, wracając do Rosji i Kazachstanu. I po kilku latach los niespodziewanie znów nas zetknął. Jako rywali na tafli jednego lodowiska.

Niewiele się zmienił.

Troszeczkę wyrósł - troszeczkę, a ja bardzo. Gdy stanęliśmy obok siebie poczułem się nieznacznie dziwnie. Różnica między nami nie wynosiła już kilku mało znaczących centymetrów. Przerosłem go o jakąś głowę!

A jednak...

Właściwie to nic nie uległo większej przemianie. Filigranowy Rosjanin i ja, niekoniecznie zgrabny Kazachstańczyk.

Mój Juratchka. Jura.

Mój pierwszy prawdziwy przyjaciel.

To prawda, jego charakter nie jest zbyt łagodny, a czasem tak ostry, że nawet mnie złości..
Jura porywczy, zaborczy, gniewny, gwałtowny, wulgarny, agresywny...
Ale przecież nie tylko!
Jura miły, słodki, zarumieniony, kochający kociaki, troszczący się o dziadka, wcinający pirozhki, robiący dla mnie różne zabawne, rozczulające rzeczy. I tłumaczący się z nich absurdalnie mimo świadomości, że ja i tak znam prawdę.
Trochę mnie złości, ale nie umiem długo być zły, bo on przecież nie robi nic po to, żeby narobić problemów sobie, mi lub nam obu naraz. On po prostu nie umie inaczej. I dlatego wybaczam nawet wtedy, gdy robi coś bardzo, bardzo nieprzemyślanego.

-Otya?

Zamrugałem, wyrywając się z zamyślenia. Spojrzałem w dół, wprost w twarz leżącego na mnie młodego mężczyzny.

- Co się stało? - zapytałem, unosząc odrętwiałą dłoń i przeczesując palcami złociste włosy.

- Mam ochotę na kakao - oznajmił z rozbrajającą szczerością, opierając mi głowę na  ramieniu. Zatrzepotał rzęsami na podobieństwo Japońskiego Yuriego, kiedy ten prosi o coś Victora.
Bycie tak słodkim jak Jura powinno być zakazane. Bycie tak naiwnie i totalnie zauroczonym jak ja zresztą też. - Ale jest mi za wygodnie - dodał, pomrukując pokazowo jak mały kotek. - Zrobiłbyś mi?

Westchnąłem, a potem ostrożnie wydostałem się spod leciutkiego ciała. Uniosłem brew gdy wstałem, a on natychmiast owinął się wokół poduchy, na której wspierałem wcześniej plecy, aby nie zabiło mnie niewygodne, drewniane oparcie kanapy.
Juratchka wyglądał jak przerośnięty kot. Kot z seksownym, ubranym w czarne szorty tyłkiem i koszulką w tygrysie pasy.

Co ja miałem? A tak... Kakao.

Poczochrałem ciemne włosy i ruszyłem do kuchni.

***

- Otya, Otya! Obejrzyjmy to, proooszę~

Zamrugałem zdziwiony słysząc ten jego słodki, przymilny ton. Mieliśmy spędzić wieczór na filmach... Co takiego musiał wypatrzeć, skoro tak się pięści zamiast żądać?
Przeszedłem z kuchni do salonu i zerknąłem na ekran.

Król Lew?

Zerknąłem kątem oka na podekscytowanego Juratchkę, miętoszącego w dłoniach poduszkę.

- Dobrze - zgodziłem się, chociaż bajka niekoniecznie była tym, przy czym chciałem spędzić miły, piątkowy wieczór z ubranym w dwuczęściową tygrysią piżamkę Jurijem.

- A potem to! - dodał ciut bardziej władczo, minimalizując zakładkę i uruchamiając drugą. Rings. Czy my czasem nie powinniśmy najpierw obejrzeć horroru, a dopiero później produkcji animowanej?

- A jeśli będziesz się bał? - zapytałem z zaciekawieniem, chociaż brzmienie mojego głosu raczej niewiele się zmieniło w stosunku do codziennego i neutralnego.

- Przytulisz mnie - ogłosił pewnie. Zielone oczy żołnierza zamigotały szczęśliwie. To na pewno jest jakaś forma manipulacji. Na pewno. I powinna być zakazane. Albo dozwolona do wykorzystywania tylko na mnie. I - Otya? Otya, słuchasz mnie?

- Tak - pokiwałem głową z roztargnieniem. - Przytulę.

Łyżwiarski Światek 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz