Figiel Losu - epilog (Otayuri)

168 20 9
                                    

11.10.2017r. dla HeichouCarvey 😃

Otabek był najszczęśliwszym mężczyzną na ziemi. Miał swoje kochanie, swojego kapryśnego, kochającego narzekać Jurija, a ponadto dwójkę dzieci. Dwa słodkie maluszki.

Gdy skończyły się pierwsze (i jedyne) odwiedziny w pałacu Yuri, do którego ktoś taki jak on, totalnie z zewnątrz, nie powinien wchodzić, zaraz wziął się za porządki w domu. Dziecinny pokój był już gotowy, ale szkraby były dwa. Należało zająć się zabezpieczeniem spiżarni, szafek i półeczek, a w małym domku było ich dużo, a potem dopilnować odłożenia poza zasięg małych rączek wszystkich rzeczy delikatnych. Nie wiedział czy bliźniaki będą rozwijać się jak zwykłe dzieci czy bardziej jak osoby jego "gatunku", ale w przypadku tego drugiego, mogło się okazać, że całe dzieciństwo mniej więcej do pierwszego dnia dorosłości upłynie dwa razy szybciej niż normalnie. Albo przynajmniej częściowo przyspieszy. Otabek skrycie miał nadzieję, że pochodzenie Jurija zniweluje część jego dziedzictwa. Chciał długo i spokojnie cieszyć się okresem beztroskiej niewinności i bezkarnej osobliwości swoich dzieciaków. Aby dowiedzieć się jednak, co zaplanował los, Otabek czekał dzielnie na Jurija, Selenge i Arema w domu... Co chwilę robiąc z czymś porządek, coś poprawiając, gdzieś domalowując kotki czy inne stworzonka.. trwał w stanie totalnego letargu i tęsknego oczekiwania.

***

- Otya!

Najpierw usłyszał najsłodszy ze wszystkich słodkich głosów świata, drgający lekko przez nutę wiecznej złości, a potem smukłe ramiona owinęły się wokół niego z zachłannością smoka zagarniającego swój skarb. Otabek objął go mocno, korzystając z tego, że na razie bliźniaki spoczywały w objęciach Yuri. Kobieta trzymała je z prawdziwie matczyną troską, co jakiś czas rzucając Victorowi spojrzenia pod tytułem "grzecznie albo zaboli, cwaniaczku".

- Będziemy was często odwiedzać - powiedział łagodnie Victor, posyłając jednak brunetowi harde spojrzenie oznajmiające, że uraza wcale nie poszła w diabły. Yuri chwyciła go mocno za dłoń, ciągnąć ze sobą do lasu na spacer.
- Arem i Selenge powinni odespać podróż - powiedział zatroskany Jurij, marszcząc przy tym lekko jasne brwi, a później zanieśli parkę do dziecinnego pokoiku.

Zielone oczy rozbłysły na widok ścian w kotki, a córeczka zagaworzyła słodko. Miała przymknięte oczka, ale najwyraźniej dobry humor mamusi wystarczył jej, żeby się cieszyć. Otya słuchał uważnie każdego słowa partnera, żeby jak najlepiej umieścić synka w kołysce i nie okryć go nadmiernie ciepło, ale też nie zbyt słabo.
- Brakowało ci mnie, Otya? - zapytał blondyn, gdy znaleźli się w swojej sypialni. Wokół szyi miał owinięty szaliczek, który otrzymał z wykorzystaniem Victora, kiedy był u Yuri. Wyraźnie nie chciał się z nim rozstawać.
- Bardzo - zadowolony wślizgnął się za smukłe plecy, oplatając ukochane ciało ramionami. - Nie było cię w domu strasznie długo - z cichym pomrukiem przesunął delikatnie ustami po jasnej szyi.

- Pobyt u Yuri nie był zły.. ale krótko po narodzinach małych Victor w końcu się wziął przypodobał!

- Tobie? - zapytał zdumiony.

- Nie! Chyba by mnie grom trafił jakbym dał się omotać tym jego żałosnym sztuczką! To Yuri się dała! Victor w końcu przypodobał się Yuri! Wprost nie mogę w to uwierzyć - nadąsany odchylił się lekko do tyłu i przymknął powieki.

Jego twarz jakby zmieniła się z dojrzałej, urokliwej i niemal kobiecej w buzię nadąsanego dziecka. Najwyraźniej zależało mu na Yuri bardziej niż to okazywał otwarcie.

- Będzie dobrze - stwierdził, przesuwając powoli rękoma po kusząco zaokrąglonych biodrach. Jurij mruknął, ożywiając się i rumieniąc delikatnie. - może Victor skupiając się na własnym związku odczepi się od nas? - zasugerował.

Jurij nagle się rozpogodził.

- Może Victor się odczepi! - zawołał jakby był to jego własny pomysł.

Mruknął twierdząco, chcąc tym razem pocałować miękkie, pełne usta, ale dokładnie wtedy z pokoju dziecięcego dobiegł ich cichy, dziecięcy płacz. Blondyn jęknął, a potem niechętnie wydostał się z jego rąk i ruszył szybko do bliźniaków. Stęskniony, ale rozczulony Otabek ruszył natychmiast za nim, aby przydać się na coś jako ojciec.

Chyba będzie musiał sobie jeszcze trochę poczekać na małe sam na sam.

- Cieszę się, że tu jesteście - powiedział nagle, rumieniąc się delikatnie, kiedy partner podawał mu płaczącego Arma i nakazywał nakarmić go z butelki, która czekała na szafeczce obok łóżka.

- My też bardzo cię kochamy - powiedział Jurij, rumieniąc się przy tym znacznie bardziej niż zazwyczaj.

Łyżwiarski Światek 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz