0.1

1.3K 90 97
                                    

Są takie dni, w których uważasz, że jesteś beznadziejny, lecz wtedy pojawia się ktoś idealny i czujesz się jak gówno jeszcze bardziej.

Niektórzy ludzie mają w sobie po prostu coś, co przyciąga do nich wszystkie inne istoty ziemskie. Uśmiech, urok osobisty, sposób bycia, poczucie humoru.

Czasami jest też tak, że lubisz tę osobę aż za bardzo, ale ona nie ma o tym cholernego pojęcia.

Luke Hemmings - uroczy chłopiec w stokrotkowym wianku, dla którego straciłem głowę już w gimnazjum. Gdybym miał zdefiniować słowo "perfekcja", użyłbym właśnie jego nazwiska.

Luke posiadał grono wielbicieli. Był miły dla każdego, a dzięki świetnym ocenom i nienagannym zachowaniu zdobył również sympatię nauczycieli, nawet tych surowych. Po prostu ideał w każdym calu - śliczny zgrabny nosek, pełne, różowe usta (kurwa, wyglądają na takie miękkie), niebieskie tęczówki, w których dosłownie można utonąć oraz blond włosy, zawsze ułożone w perfekcyjnego quiffa. Na głowie chłopaka każdego dnia znajduje się wianek, najczęściej ze stokrotek. Pasują do jego jasnej cery. Ubiera się specyficznie, ale nikomu to nie przeszkadza. Mam tu na myśli spódniczki i inne takie.

Wygląda w nich cudownie, a jeszcze cudowniej wyglądałby bez.

Kurwa, skup się idioto.

Nie zamieniłem z nim słowa od czasów podstawówki, dosłownie. Jedyne co robię to wzdychanie do niego na odległość lub oglądanie jego zdjęć z Facebooka w domu. Może, a może nie, wykorzystałem je kilka razy do innych celów. Bardziej brudnych.

Hehe.

Ten piękny blondyn zajmował mój umysł dzień w dzień, co robiło się męczące. O moich uczuciach do niego wiedział tylko Ashton, mój najlepszy i jedyny przyjaciel.

Swoją drogą, jestem aspołecznym dzieciakiem. Wyjście z domu w moim przypadku wymaga dużego poświęcenia i miliona słów "proszę" wypowiedzianych przez Irwina.

On zaś jest duszą towarzystwa, w przeciwieństwie do mnie. Ma całkiem sporo znajomych, ale to ja jestem na pierwszym miejscu. Znamy się od przedszkola i śmiało mogę powiedzieć, że cieszę się, że zepchnąłem go wtedy z huśtawki. Inaczej pewnie nie bylibyśmy teraz przyjaciółmi.

Wracając do mojego problemu, nie raz zastanawiałem się, w jaki sposób mógłbym zbliżyć się do Luke'a. Przecież on może mieć dosłownie każdego, więc dlaczego miałby chcieć zwrócić uwagę na kogoś takiego jak ja? Czerwone włosy żyjące własnym życiem, pseudo punk rockowe ubrania, kolczyk w brwi oraz brzydkie ciało i twarz. Cholera, mam wrażenie, że moja samoocena jest niższa od moich (i tak zerowych) zdolności z matmy.

Chciałbym po prostu móc przytulić Luke'a, pocałować go, sprawiać uśmiech na jego twarzy i nazywać księżniczką. Świadomość, że ukochana osoba uśmiecha się dzięki tobie musi być czymś niesamowitym.

Mógłbym trzymać jego dłoń, spleść nasze palce i zabrać go na spacer i...

- Halo, halo Mike, słuchasz mnie? - Ashton pstrykał mi palcami przed twarzą. Zamrugałem kilkakrotnie i spojrzałem na niego zdezorientowany. - Gapisz się na ścianę od prawie pięciu minut.

- Hm? Ja... Zamyśliłem się - podrapałem się po karku i spojrzałem na stołówkowe jedzenie przed sobą. Brukselka i jakaś żółta papka. Cudownie.

- Jakoś często ci się to zdarza - mruknął trochę niezadowolony chłopak. - Nad czym tak myślałeś, huh?

- Nad tym, jakim idiotą jesteś - powiedziałem, nadziewając jedną brukselkę na widelec. Ashton wywrócił oczyma na moje słowa. Ugryzłem kawałek, przeżułem trochę, a potem wyplułem z powrotem na tacę. - Czy w tej szkole nie mogą podawać jadalnego jedzenia? - jęknąłem. - Jestem cholernie głodny.

beautiful boy || muke [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz