1.4

492 70 33
                                    

Złość we mnie stawała się coraz większa z każdym stawionym krokiem. Przemierzałem opustoszałe ulice Sydney w jednym konkretnym celu.

Było dość chłodno, co jak na tutejszy klimat nie było częste. Niebo zaczynało robić się ciemne, światło dawały jedynie latarnie uliczne. Co jakiś czas można było zauważyć przejeżdżające auto.

Zarzuciłem kaptur na głowę i naciągnąłem mocniej rękawy bluzy, zaciskając dłonie w pięści. Moja twarz wyrażała jedynie czyste wkurwienie.

Ashton mówił mi, żebym dał sobie spokój i nie robił niepotrzebnych problemów, ale oczywiście nie posłuchałem go. Miałem zamiar się zemścić.

W końcu znalazłem się na posesji dobrze znanego mi domu. Zdecydowanie znienawidziłem to miejsce. Stanąłem przed drzwiami i zadzwoniłem dzwonkiem kilka razy.

Byłem tak żądny zemsty, że aż sam siebie nie poznawałem.

Otworzył mi znajomy brunet. Bez słowa chwyciłem go za koszulkę i wytargałem na zewnątrz. Stwierdzenie że był zaskoczony byłoby niedopowiedzeniem.

- Stary, co ty kurwa robisz?! - krzyknął, kiedy go puściłem.

- Może ty mi do cholery powiesz?! - wrzasnąłem głośniej i bez namysłu przyłożyłem mu w twarz, aż moja dłoń zabolała. Odrzuciło go, lecz prawie od razu złapał równowagę. Nie pozostał mi dłużny, bo już po chwili jego pięść zaliczyła mocne zderzenie z moją twarzą.

Rzuciłem się na niego. Przewrócił się, więc skorzystałem z okazji i zacząłem okładać go pięściami.

- Nigdy. Więcej. Nie. Dotykaj. Mojego. Słoneczka! - krzyczałem, bijąc go pięściami. Na moich pięściach pojawiła się krew.

- O czym ty mówisz?! - odezwał się Tom. Wykorzystał chwilę mojej nieuwagi i wydostał się spode mnie, sprawiając że teraz ja byłem pod nim. Uderzył mnie w twarz, rozcinając moją wargę.

- O Luke'u - prychnąłem, próbując zepchnąć go z siebie. Jednak był silniejszy ode mnie. - Wykorzystałeś go kilka razy!

Tom parsknął.

- Ta mała suka tego chciała - zaśmiał się, wprawiając mnie tym samym w jeszcze większe zdenerwowanie.

- Jesteś kompletnym chujem, pójdziesz do pierdla - użyłem całej swojej siły, by go zepchnąć i ponownie rzuciłem się na niego. Wydawało mi się, że usłyszałem trzaśnięcie drzwiami w sąsiednim domu, ale to zignorowałem.

Oboje byliśmy cali we krwi. Biliśmy się i wyzywaliśmy jeszcze przez kilka minut, dopóki nie usłyszeliśmy syren policyjnych. Odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni.

Z samochodu wysiadło dwóch oficerów, którzy podeszli do nas.

- Pojedziecie z nami na komisariat - powiedział oschle jeden z nich.

- Ja nic nie zrobiłem, to on - powiedziałem szybko przestraszony, wskazując palcem na Toma. Wywrócił oczami na moje słowa.

- Pizda z ciebie, Clifford - zakpił i posusznie wsiadł do auta. Westchnąłem cicho i zrobiłem to samo.

Droga na komisariat dłużyła mi się niemiłosiernie. Bałem się, że trafię do więzienia, chociaż chyba za coś takiego nie powinienem.

Kolejny raz powinienem był posłuchać Irwina, on zawsze ma rację.

Gdy dojechaliśmy na miejsce, policjant zaczął nas przesłuchiwać. Okazało się, że jakaś babcia z sąsiedztwa zobaczyła, że się bijemy i zadzwoniła na policję.

Naszą karą miało być zamknięcie w areszcie na noc. Ani trochę mi się to nie podobało, ale przynajmniej nie musiałem dzielić celi z Tomem.

- Chłopcy, macie prawo do jednego telefonu - podszedł oficer. Od razu wziąłem od niego telefon i wpisałem odpowiedni numer, a potem przycisnąłem urządzenie do ucha. Po trzech sygnałach usłyszałem zaspany głos w słuchawce.

- Halo? - Irwin ziewnął.

- Słuchaj Ash, głupia sprawa... - zacząłem. - Tak jakby jestem w areszcie, bo tak jakby pobiłem się z Tomem - przygryzłem nerwowo rozciętą wargę, czekając aż na mnie nakrzyczy. Nie musiałem długo czekać.

- Co?! - podniósł głos. - Ile ty masz lat, dziesięć?! Mówiłem ci, żebyś nie robił nic głupiego, idioto, ale jak zwykle mnie nie posłuchałeś - fuknął.

- Uspokój się, okej? - westchnąłem. - Nic poważnego się nie stało, mam tylko zostać w areszcie na noc i... Pomyślałem, że jesteś najlepszym przyjacielem pod słońcem i zechcesz mi chociaż potowarzyszyć - powiedziałem niewinnie.

- Nie Michael - odpowiedział od razu. - Nie będę jechał do ciebie przez twoją głupotę i bezmyślność. Odbędziesz swoją karę, może dzięki temu zmądrzejesz - mruknął. - To oczywiście żart, nigdy nie zmądrzejesz.

- Boże, pieprz się - mruknąłem.

- Kochanie, kto dzwoni? - usłyszałem drugi, męski głos, mniej wyraźny niż ten Ashtona.

- O mój Boże, Calum u ciebie jest?! - pisnąłem jak nastolatka, podskakując w miejscu i ściągając na siebie uwagę oficera. - Pieprzyliście się?!

- Zamknij się! Nie, nie robiliśmy tego. Zresztą nie mam zamiaru ci się tłumaczyć, miłej nocy - powiedział, a chwilę potem rozłączył się. Oddałem telefon mężczyźnie, który patrzył na mnie jak na wariata.

Usiadłem na ławce, która chyba miała grać rolę łóżka, czy czegoś w tym stylu. Ściany pomieszczenia były szare, tak jak jego podłoga. Cieszyłem się z tego, że zostaję tu tylko jedną noc. Zacząłem współczuć wszystkim ludziom mieszkającym w więzieniu. 

Położyłem się na plecach, przyglądając się popękanemu sufitowi. Nie zorientowałem się nawet, w którym momencie zasnąłem.

*

Nazajutrz rano zostałem wypuszczony z domu. Byłem cały obolały, szczególnie przez to, że całą noc spałem na tej niewygodnej, twardej ławce. 

Nie miałem zamiaru od razu iść do domu. Stwierdziłem, że powinienem powiedzieć Luke'owi o tym, co zrobiłem. Dlatego właśnie stałem teraz przed jego drzwiami, wciskając dzwonek.

Była sobota, więc teoretycznie Lukey powinien być teraz w domu. Otworzyła mi jego mama.

- Dzień dobry, pani Hemmings - uśmiechnąłem się, bujając się w przód i tył na piętach jak pięciolatek. Kobieta wyglądała na zmartwioną i miała cienie pod oczami, co trochę mnie zaniepokoiło. - Jest Luke? 

- No tak, ty nic nie wiesz... - pani Hemmings popatrzyła na mnie smutno. Poczułem się zmieszany. - Próbowałam się do ciebie dodzwonić wczoraj, ale nie odbierałeś - wzięła głęboki wdech. - Luke jest w szpitalu.

W tym momencie poczułem, jak cały mój świat się zawala. 

***

ja: *czuje sie zle z tym że cały czas krzywdzi luke'a*

ja: *krzywdzi go dalej, uśmiechając sie jak psychopatka*

DZIEKUJE ZA 2K WYSWIETLEN SJBSJAS KOCHAM WAS

beautiful boy || muke [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz