0.7

517 64 33
                                    

- Hej blondyneczko - uśmiechnąłem się, podchodząc do Luke'a w szkole. Uśmiechnął się szczerze na mój widok.

- Hej Mikey - przytulił się do mnie.

Od ostatniego wydarzenia (od którego minęły dwa tygodnie) nasza relacja stała się bardziej... Skomplikowana. Przytulaliśmy się dużo, czasem trzymaliśmy za ręce i byliśmy naprawdę blisko, ale Luke wciąż nazywał nas przyjaciółmi.

Friendzone ssie.

Cały czas myślałem, jak z tego wyjść. Chciałem wyznać mu uczucia, ale bałem się odrzucenia, dlatego tego nie robiłem. Mógłbym przecież zniszczyć to, co teraz budowałem między nami. Chłopak prawdopodobnie ani razu nawet nie pomyślał, że mógłby czuć coś do mnie, no bo kto by mnie chciał?

- Masz jakieś plany na dziś? - spytałem, obejmując chłopca w talii. Było z nim już lepiej po tej sytuacji z Tomem, lecz trochę zamknął się na innych ludzi.

- Właściwie to nie, sugerujesz coś? - spojrzał na mnie z dołu.

- Mhm, chciałbyś może przyjść dzisiaj do mnie obejrzeć jakiś film? Zrobimy sobie popcorn i w ogóle - uśmiechnąłem się lekko.

- W porządku, mi pasuje - uwiesił mi się na szyi zadowolony.

- Pięknie dzisiaj wyglądasz, księżniczko - pogładziłem jego talię. Chłopak zachichotał.

- Lubię jak mnie tak nazywasz.

- A ja lubię cię tak nazywać - odparłem. - Więc, może pójdziemy do mnie od razu po szkole?

- Dobrze - przytaknął i odsunął się. - Muszę iść na hiszpański, do zobaczenia Mikey - podskoczył i cmoknął mnie w policzek, a potem pobiegł do klasy. Patrzyłem z uśmiechem jak znika za drzwiami. Dotknąłem lekko swojego policzka w miejscu, którego przed chwilą dotykały jego usta. Często myślałem sobie, że to chyba sen.

*

- Jaki film obejrzymy? - dopytywał Luke, siedząc na kanapie. Ja byłem w kuchni i robiłem popcorn.

- Może jakiś horror? - uśmiechnąłem się pod nosem. Wizja przestraszonego chłopca tulącego się do mojego boku przez cały film wydawała się być obiecująca.

- Nie! - pisnął. - Tylko nie horror, będę się bać.

- Obronię cię, będę twoim bohaterem - powiedziałem dumnie i wyjąłem paczkę popcornu z mikrofali, gdy ta wydała z siebie charakterystyczne "ding!".

- No nie wiem... - wahał się.

- Będzie fajnie, będę cię przytulać, a jeśli będziesz się bardzo bać to możesz zostać ze mną na noc - zachęcałem go. - A następnym razem ty wybierzesz film - przesypałem prażoną kukurydzę do miski.

- No dobrze - zgodził się w końcu. - Zabiję cię kiedyś za to.

- Nie zabijesz, jesteś zbyt słodki - uśmiechnąłem się i wróciłem do niego z naszą przekąską oraz piciem. - Co powiesz na Las samobójców?

- Ehh, chyba nie mam wyboru - westchnął, siadając po turecku. Włączyłem nam film i objąłem blondyna ramieniem, sięgając do miski. Najwyraźniej Luke zapragnął popcornu w tym samym momencie co ja, a w recultacie nasze dłonie otarły się o siebie. Spojrzałem na Luke'a, uśmiechając się przy tym delikatnie. On odwzajemnił gest, a w moim brzuchu pojawiły się te słynne motyle, o których paplają nastolatki.

Skupiłem się na filmie. Gdy akcja się rozkręciła, blondyn mocno się we mnie wtulał i co jakiś czas piszczał, zasłaniając oczy. Uznałem to za urocze (jak wszystko co robił). Gładziłem jego bok uspokajająco i zerkałem na niego co chwilę.

Na ekranie pojawiły się napisy końcowe, lecz Luke nadal trwał w moich objęciach.

- Nigdy. Więcej - wymamrotał. - Śpię dzisiaj z tobą, nie ma nawet mowy że wrócę do domu.

- No wiesz, mi to pasuje - zaśmiałem się. - Więc, na co moja księżniczka ma teraz ochotę? - dotknąłem palcem czubek jego noska.

- Na kąpiel oczu, żeby zapomnieć o tym, co widziałem.

Zaśmiałem się. - Nie umyję ci oczu, ale za to mogę zrobić ci ciepłą kąpiel z bąbelkami. Jest już dosyć późno - spojrzałem na godzinę w swoim telefonie.

- Nie! Nie chcę zostać sam w łazience, nie ma mowy - powiedział szybko.

- Dobrze, więc może od razu się położymy?

- Mhm, ale obiecaj, że teraz nie odstąpisz mnie nawet na chwilę - spojrzał na mnie poważnie.

- Obiecuję - uśmiechnąłem się rozbawiony.

- Na paluszek? - wyciągnął mały palec w moją stronę.

- Na paluszek - przytaknąłem i złapałem jego palec swoim.

- Zanieś mnie na górę - wydął dolną wargę, patrząc na mnie wielkimi oczami. Nie mogłem mu odmówić.

- Chodź - wstałem i podniosłem go aka panna młoda. - Ciesz się, że jesteś lekki, bo do najsilniejszych nie należę - zaśmiałem się, kierując się po schodach. Hemmings przytulił się do mnie.

- Mi to nie przeszkadza, lubię cię takiego - dźgnął mnie palcem w policzek. Uśmiechnąłem się szeroko.

- Jesteś kochany - podsumowałem, a gdy znaleźliśmy się w moim pokoju, położyłem chłopaka na łóżku. Dałem mu jakąś swoją koszulkę do spania. Odwróciłem się, by mógł się bez krępowania przebrać. Byłem pewien, że jego ciało jest cudowne.

- Już - powiedział. Odwróciłem się, a chłopiec już leżał po swojej stronie łóżka, czyli od ściany. Uśmiechnąłem się na ten widok.

- Teraz ty się odwróć - zaśmiałem się.

- Dlaczego?

- Bo nie sądzę, że chciałbyś oglądać mnie bez koszulki.

- Czemu miałbym nie chcieć? - dopytywał.

- Nie oszukujmy się Lukey, moje ciało to nieśmieszny żart. Jestem gruby jak cholera.

- Nie jesteś - zmarszczył lekko brwi. - Nie wiem, dlaczego tak uważasz, ale mi się podobasz taki - powiedział, rumieniąc się przy tym, a następnie odwrócił się. Myślałem, że się przesłyszałem.

Przygryzłem wargę lekko i przebrałem się w swoją piżamę z Supermanem.

- Chodź już do mnie, boję się - wymamrotał blondyn. Wskoczyłem na miejsce obok niego i przytuliłem się do jego pleców, obejmując go w pasie. Zatopiłem twarz w blond włosach.

- Dobranoc Mikey.

- Dobranoc księżniczko.

*

Zmierzałem w kierunku domu Irwinów. Nudziło mi się, więc stwierdziłem, że raz mogę ruszyć dupę i przejść ten kilometr, żeby odwiedzić Ashtona i może pograć z nim w jakieś gry.

Pogoda była dość chłodna, jak na Sydney. Wiatr rozwiewał moje i tak nieułożone włosy, przyprawiając mnie o nieprzyjemną gęsią skórkę. Mogłem wziąć bluzę.

Nie męczyłem się nawet z pukaniem, tylko po prostu wszedłem do środka, wiedząc że Ashtonowi to nie przeszkadza. Od razu uderzyła we mnie cudowna fala ciepła.

Pokonałem schody i znalazłem się przed drzwiami pokoju Asha. Bez wahania je otworzyłem. W tym momencie zobaczyłem coś, czego za nic w świecie nie chciałem oglądać, a jeszcze bardziej się tego nie spodziewałem.

Wypięty, nagi Calum z rękami zakutymi w puszyste, różowe kajdanki, a za nim dosłownie pieprzący go Ashton. Oboje jak widać dobrze się bawili.

- Kurwa! - zakryłem oczy i szybko zatrzasnąłem drzwi z hukiem. - Nie przeszkadzajcie sobie! - szybko wróciłem na dół i opuściłem dom Ashtona. Wyjąłem telefon z kieszeni i wybrałem odpowiedni numer. Po czterech sygnałach odebrał.

- Luke? Nie zgadniesz, co właśnie kurwa zobaczyłem.

***

musiałam wcisnąć cashtona lmao, no i w końcu rozdział z którego jestem zadowolona!

beautiful boy || muke [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz