0.2

727 74 49
                                    

Piątek nadszedł (niestety) szybko. Miałem wrażenie, że bardzo będę żałować tego, że dałem namówić się Ashtonowi na tą imprezę. Byłem strasznie zestresowany. Bałem się, że zrobię z siebie idiotę, jak zwykle.

Tak oto stałem przed szafą i wyrzucałem z niej koszulki po kolei, usiłując znaleźć coś, co nadaje się na wyjście. Chciałem wyglądać chociaż w jakimś stopniu dobrze, o ile to możliwe.

Chwyciłem czarną koszulkę z logo Green Day i stwierdziłem, że na tym zakończę swoje poszukiwania. Do tego czarne rurki z dziurami i glany. Nieważne, że będę wyglądać tak, jak zwykle.

Ubrałem się szybko i pomaszerowałem do łazienki, gdzie ogarnąłem włosy w miarę możliwości. Spojrzałem na siebie w lustrze i skrzywiłem się lekko.

Może być.

Wróciłem do swojego pokoju i wziąłem telefon do ręki. Miałem jedną wiadomość.

gnojek: będę za 5 minut, mam nadzieję, że jesteś gotowy na świetną zabawę ;-)

Wywróciłem oczami.

ja: i tak cie zabije.

Specjalnie dodałem kropkę na końcu zdania, żeby zawiało mu grozą.

Wsunąłem telefon do kieszeni i jeszcze raz upewniłem się, że wyglądam względnie, a potem zszedłem na dół.

- Wychodzę! - krzyknąłem, następnie wyszedłem z domu. Nie minęło kilka minut, a Ashton już był na moim podjeździe. Wsiadłem do auta od strony pasażera i zapiąłem pasy. Bezpieczeństwo i te sprawy.

- Hej mój imprezowiczu - ciemny blondyn uśmiechnął się głupkowato.

- Spierdalaj - mruknąłem, przeczesując swoje kolorowe włosy palcami.

- Oj no weź, nie bądź niemiły. Porozmawiasz sobie dzisiaj z miłością swojego życia, nie cieszysz się?

- Raczej stresuję, nie wiem czy mogę ufać ci w tej kwestii - spojrzałem na niego kątem oka.

- Oczywiście, że możesz. Jestem specem od miłości, Mikey - uśmiechnął się z dumą.

- Ta - wywróciłem oczami. - Miejmy to już za sobą.

*

Impreza w domu Sarah wyglądała tak samo, jak każda inna. Wszędzie ocierający się o siebie, pijani nastolatkowie, smród potu, alkoholu i fajek oraz okropnie głośna muzyka. Jedna strona mnie krzyczała "UCIEKAJ", a druga... Cóż, to samo.

Od razu poszedłem w stronę blatu, na którym znajdowało się picie. Nalałem sobie coli do kubeczka i wziąłem łyka. Jak na razie miałem zamiar być trzeźwy. Ashton gdzieś zniknął, prawdopodobnie w poszukiwaniu mojego crusha. Strasznie bałem się tego, co mógł wymyślić.

Już po chwili ujrzałem przyjaciela idącego w moją stronę. Uniosłem lekko brwi ku górze, czekając aż powie cokolwiek, ale tego nie zrobił. Zamiast tego chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął w tłum tańczących ludzi. Zobaczyłem Luke'a rozmawiającego z jakąś dziewczyną. Wyglądał tak perfekcyjnie, że mógłbym dojść kilka razy, jedynie patrząc na niego.

Nie zdążyłem nawet zareagować, kiedy Irwin dosłownie popchnął mnie na blondyna i uciekł.

Kurwa, tak bardzo go zabiję.

Cała moja cola wylała się na jego koszulkę w odcieniu jasnego fioletu. Odskoczyłem szybko i zasłoniłem usta ręką.

beautiful boy || muke [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz